niedziela, 28 grudnia 2014

Rozdział 11.

Siedziała po turecku na balkonie patrząc się w nieokreślony obiekt przed nią. Nic ją nie obchodziło. Poprawka. Kevin ją obchodził. Tak bardzo, że nie mogła znieść widoku całującego się z Lisą. Tą suką.
Słyszała jak co chwila dzwoni jej telefon, ale miała to gdzieś. Nie chciała teraz z nikim rozmawiać a szczególnie z Kevinem.
Pewnie nie był tego świadomy, ale zranił ją. Tak bardzo, że czuła ból wewnątrz klatki piersiowej. A nie mogła mu tego powiedzieć. W końcu są tylko przyjaciółmi. Pieprzonymi przyjaciółmi. To słowo zbrzydło jej. Było puste.
Aktualnie nie cierpiała całego świata. Za niesprawiedliwość. Czy życie było fair sprawiając aby głupia blondynka całowała się z chłopakiem, którego kocha? Nie rozumiała świata. Zamiast tego wyciągnęła ostatnią chusteczkę z paczki nakazując przestać płakać. Gdy myślała, że to ostatnie łzy one znowu spływały po jej policzkach. Poddała się
Marco odstawił ją pod dom jakąś godzinę temu. Wyglądał na zmartwionego. Widziała dezorientacje w jego oczach. Nie mógł jej pomóc i dobrze o tym wiedzieli. Zamiast tego zrobił coś co powinien zrobić jako znajomy. Przytulił ją do siebie głaszcząc ją po włosach i plecach, ale wiedziała że chciał więcej. Tyle, że nie mogła mu tego dać. Nie teraz.
- Ja pierdolę. - powiedziała podniesionym głosem wracając myślami do tej sceny.
Czemu nie dała się mu pocałować? Czemu nie mogła znowu zasmakować jego ust? Czemu odrzuciła jego gest, którego pragnęła najbardziej na świecie? Ponieważ jesteś głupia, Elena, odpowiedziała sobie natychmiast dziewczyna.
Usłyszała prychnięcie dochodzące z lewej strony. Spojrzała w tym kierunku i zmroziło ją. To znowu on, przemknęło jej przez głowę. Stał oparty o barierkę i obserwował ją błękitnymi oczami trzymając w ręce piwo.
- Ty tu mieszkasz? - spytała z lekką chrypką w głosie. Odchrząknęła.
- Tak. - przeciągnął samogłoskę upijając łyk z puszki.
- Nie macie przypadkiem treningu jutro?
- Jedna puszka piwa jeszcze nikomu nie zaszkodziła. - odparł uśmiechając się lekko.
Wypił napój do końca i dłonią zgniótł opakowanie.
- Nie powinieneś... - zaczęła, ale przerwała. Nie była jego matką, aby mu wypominać.
Zamiast tego wstała i podeszła do barierki balkonu. Oparła się o niego dłoniami. Stanęła na palcach i popatrzyła w dół. Czuła na sobie jego wzrok.
- Znasz to uczucie, kiedy kochasz kogoś przez połowę swojego życia a on po prostu spotyka się z kimś kto na niego nie zasługuje? A ty tylko patrzysz na to wszystko z boku! - podniosła głos kopiąc w murek balkonu. - Wiesz jakie to jest wkurzające? Nie, pewnie nie masz pojęcia, bo każdy z was może mieć każdą! Kurwa! - krzyknęła łapiąc się za stopę. Upadła na ziemię i rozpłakała się. Nie z powodu bólu fizycznego, lecz psychicznego.
- Nawet nie wiesz jak się mylisz. - powiedział blondyn po dłuższej chwili. Starannie dobierał słowa. - Myślisz, że ja, Erik Durm, może mieć każdą? Może tak, ale czy to, cholera, jest prawdziwa miłość czy zajęcie na jedną noc? Raczej to drugie.
Spojrzała na niego z zaskoczeniem jak bez trudu przeskakuje przez swój balkon na jej. Patrzyła jak siada obok niej na pewną odległość. Jednak to nie jego wyczyn ją zaskoczył a słowa.
- Dlaczego jesteś taki? - wyszeptała odgarniając opadnięte włosy z twarzy.
- Jaki? - uniósł brew spoglądając na nią.
- Taki. - odparła Elena robiąc krótką przerwę, po czym kontynuowała. - Oziębły.
Zaśmiał się na jej słowa, ale nie odpowiedział. Tylko pokręcił głową jakby nie dowierzał. To jej przypomniało rozmowę z Hoffmanem.

- Co jest ze mną nie tak? - spytała Jonasa gdy wyszli na dwór.
- Nic. Jesteś w porządku. - zaprzeczył szybko po czym westchnął. - To jest skomplikowane, okay?
- Chyba zrozumiem.
- Ja ci tego nie mogę wyjaśnić. - stwierdził jej towarzysz spoglądając w ziemię. - Tylko on.

Westchnęła patrząc ponownie w jego błękitne oczy. Erik w tym czasie zamknął powieki i oparł się o ścianę. Gdyby tylko nie był takim dupkiem, pomyślała dziewczyna podziwiając jego urodę. Jego grzywka nieco oklapła, ale nadal prezentowała się przyzwoicie.
Gdy wstała, otworzył oczy i obserwował ją jak wchodzi z powrotem do mieszkania. Chwilę później wróciła z alkoholem a konkretnie z piwem. Usiadła obok niego a gdy chciał się odsunąć, złapała go za nadgarstek. Został, chociaż wyrwał się czym prędzej z uścisku. Nie skomentowała tego tylko mu wręczyła puszkę, którą natychmiast otworzył.
- Chociaż jesteś ostatnią osobą, przy której miałabym się upić to mam to gdzieś, bo chcę się upić. - stwierdziła Elena idąc w ślady Durma. - Mam nadzieję, że jak stracę kontakt z rzeczywistością odprowadzisz mnie chociaż do mieszkania, bo nie uśmiecha mi się spanie na balkonie. - dodała brunetka nie będąc pewna czy ją słucha.
Pili w milczeniu. Elena próbowała nawiązać z nim jakąś rozmowę, ale dała sobie spokój. Jednak im więcej piła tym więcej rzeczy zaczęła mówić. Niektóre miały sens inne nie. I w końcu urwał jej się film, ale właśnie się tego spodziewała. Chciała chwilowego zapomnienia.

Gdy się obudziła, poczuła jak głowa jej pęka od bólu. Gwałtownie wstała, ale szybko tego pożałowała. Poczuła się słabo i od razu poleciała zwymiotować do łazienki.
Chociaż nie powinna się upić wczoraj, nie żałowała tego. Choć przez chwilę mogła zapomnieć o bólu w jej sercu. A tego chciała najbardziej. Wymazać tą bolącą pustkę w środku.
Gdy wróciła do pokoju po wzięciu tabletek zobaczyła kartkę na stole, która nie była jej. Powoli podeszła do stolika biorąc do rąk papier.

Proszę.

Tyle zostało po Eriku w jej mieszkaniu. Zwitek papieru i jedno słowo na nim. Poczuła nagły przypływ wdzięczności w stronę chłopaka. Gdyby nie on pewnie by obudziła się w zupełnie innym miejscu. Postanowiła złożyć mu wizytę i spytać go o szczegóły wczorajszego wieczoru.
Zapukała delikatnie do drzwi poprawiając bluzę, która była dla niej za duża. Pamiątka po Kevinie i jego wizycie. I chociaż należała do niego, to założyła ją nie roniąc żadnej łzy.
Po minucie otworzył jej ubrany w same spodenki. Jego umięśniony tors przykuł jej uwagę. Oboje byli zdziwieni. On jej obecnością a ona jego półnagością. Przeniosła wzrok na jego twarz nie ulegając pokusie zjechania wzrokiem niżej.
- Co tu robisz? - spytał opierając się o framugę drzwi.
- Chciałam cię spytać o szczegóły wczorajszego wieczoru, bo obawiam się że coś mi uciekło. - odparła nieco żartobliwie, ale to jej głosu był poważny.
Spuścił wzrok na swoje buty intensywnie się nad czymś zastanawiając. Po chwili kiwnął głową i przepuścił ją w drzwiach. Niech on założy tą koszulkę, pomyślała podążając za nim.
Weszli do jego sypialni co zdziwiło Elenę. Wskazał jej fotel a on sam padł na niepościelone łóżko. Położył się na plecach zamykając oczy.
- Co pamiętasz?
- Siedzieliśmy na balkonie i rozmawialiśmy o... - zatrzymała się usiłując przypomnieć sobie szczegół. - Nawet tego nie pamiętam!
- Rozmawialiśmy długo aż w końcu zrobiło ci się zimno i weszliśmy do środka. Wspomniałaś coś o Kevinie i Marco a następnie padłaś zmęczona na kanapę. Zaniosłem cię do łóżka i wróciłem do siebie. - opowiedział jej nie zmieniając pozycji.
Odetchnęła z ulgą i położyła się na łóżku. Nie odsunął się a nawet lekko się uśmiechnął, ale nie wiedziała czy to z jej powodu.
Tak czy inaczej, zaakceptował ją i nie unikał jej. Elena odetchnęła z ulgą. Może w końcu zdradzi jej swój sekret. To on głównie nakręcał ją, aby poznać go bliżej. Chciała wiedzieć czego z Hofmannem tak ściśle kryją. i może już wkrótce miała się tego dowiedzieć.

Szczerze? Ten rozdział jest słaby, zdania nie mają sensu, ale obiecuję że będzie lepiej! 
To opowiadanie będzie liczyło maksymalnie 30 rozdziałów, ale może to ulec zmianie choć to mało prawdopodobne. Potem przeniosę się na ten blog a następnie zacznę historię o Szczęsnym, która siedzi w mojej głowie od roku lub Stochu, która od paru dni nawiedza moją głowę. Wszystko zależy od tempa pisania rozdziałów.

NEXT = 9 KOMENTARZY

PS Trzymamy kciuki za Kamila!
PS 2 Szczęśliwego Nowego Roku!

poniedziałek, 22 grudnia 2014

Rozdział 10.

Spojrzała na zegarek nerwowo skubiąc rąbek sukienki. Tak. Elena Wright ubrała najbardziej znienawidzone przez nią ubranie. Brunetka chciała jakiejś zmiany. A przecież w pewnym sensie one wychodzą na dobre?
Chciała również się przypodobać Marco choć nie zdawała sobie z tego sprawy. Cały czas miała w myślach Kevina. Przyjaciela, którego bezwarunkowo kochała. Którego chciała za wszelką cenę zdobyć.
Spojrzała ponownie na zegarek. Reus wczoraj napisał jej w smsie, że wpadnie po nią o dwunastej. Do tego czasu został niecały kwadrans. Miała nadzieję, że będzie punktualnie, bo za niecałe czterdzieści pięć minut miała być w biurze Bilda.
Przeniosła wzrok na fotografię przedstawiającą ją i Kevina. Podeszła do niej i ją wzięła do ręki. Przyjrzała się uśmiechniętym od ucha do ucha przyjaciołom. Chłopak obejmował dziewczynę ramieniem. Wyjęła zdjęcie z ramki i spojrzała na odwrocie na datę. Maj, dwa tysiące drugi rok.
Wróciła myślami do tej daty. Dokładnie trzy lata przed wyjazdem do Madrytu. Właśnie skończyła podstawówkę. Zauważyła, że byli ubrani w koszulki Borussii. Z pewnością wybierali się na mecz. Stali w pokoju Kevina, bo to on miał bliżej na stadion. Ona mieszkała na obrzeżach Dortmundu.
Odłożyła fotografię przypominając sobie zachowanie Reusa. Nie chciała być negatywnie nastawiona do tego spotkania. Choć, jak stwierdziła potem, na pewno nie zniechęciło jej do spotkania z blondynem. Nawet je lubiła.
Gdy usłyszała dźwięk dzwonka, przygładziła sukienkę i swobodnie podeszła do drzwi. Otworzyła je i od razu ujrzała Marco stojącego z torbą z Pumy.
- Hej. - przywitał się pogodnie. Zamachał torebką zwracając na nią uwagę.
- Hej. Co masz w tej torbie.
- Wiedziałaś, że ciekawość to pierwszy stopień do piekła? - zapytał i wszedł do środka nie pytając dziewczyny o zgodę.
- Zaryzykuję. A poza tym sam chciałeś, abym spytała. - wystawiła mu język zamykając drzwi.
- Nie. - przeciągnął ostatnią literę unosząc brwi.
Elena podeszła do niego i dźgnęła go w brzuch. Zaśmiał się i złapał za bolące miejsce upuszczając torbę. Podniosła ją pośpiesznie wyciągając trykot BVB. Spojrzała na Marco, ale ten tylko wzruszył ramionami.
- Odwróć. - powiedział cicho.
Posłusznie ją obróciła o zobaczyła napis "Reus" z jedenastką. Uśmiechnęła się lekko spoglądając na piłkarza. Zarumienił się lekko spuszczając wzrok na swoje buty.
- Czyżby Marco Reus się zarumienił? - spytała z rozbawieniem robiąc przeciągłe "o".
Podszedł do Eleny stając naprzeciw niej.
- Cicho, niech to będzie nasz sekret. - szepnął jej do ucha. - W torbie jest jeszcze karnet na ten sezon. Mam nadzieję, że kiedyś przyjdziesz w niej. - wskazał na koszulkę, którą odłożyła z powrotem do torby.
- Jakie to urocze. Postaram się przyjść i was dopingować. - parsknęła śmiechem. Spojrzała na zegarek i szybko złapała go za rękę. - Musisz mnie zawieźć na krótkie spotkanie w mojej pracy.
Wyszli pośpiesznie z jej mieszkania zbiegając po schodach. Co minutę dziewczyna patrzyła na zegarek. Blondyn widząc jej pośpiech odjechał spod bloku z piskiem opon i łamał wszystkie zasady ruchu drogowego. Przejeżdżał na czerwonym świetle, skręcał w zabronionych miejscach. Gdy popatrzyła na niego zszokowana jego jazdą wzruszył ramionami i stwierdził, że mandat mu nie straszny.
W efekcie dojechała pod miejsce pięć minut przed spotkaniem. Marco z zaciekawieniem oglądał budynek. Spojrzała na niego modląc się, aby się nie dowiedział się miejsca jej pracy. W końcu pracowała dla Bilda, gazety, która miała duże dojścia w środowisku piłkarskim. Na przykład ją.
- Wrócę za około kwadrans. - pożegnała się z nim pośpiesznie wychodząc z auta.
W budynku mieściły się różne firmy, w tym Bild. Nie miał logo na zewnątrz, co ją dziwiło, ale nie żądała wyjaśnień. Po prostu tak było.
Redakcja gazety mieściła się na pierwszym piętrze, więc Elena zamiast czekać na windę pobiegła po schodach. Gdy dotarła do gabinetu szefa, wzięła głęboki oddech i zapukała.

- Już jestem! - oznajmiła wsiadając do auta.
Marco spojrzał na nią oburzony.
- Spóźniłaś się o minutę i pięćdziesiąt dziewięć sekund! - upomniał ją nie odrywając od niej wzroku.
- Serio? - zmartwiła się dziewczyna.
- Nie. Żartowałem. - zaśmiał się i ruszył autem. - Gdzie chcesz jechać?
- Może do tej kawiarni co ostatnio? - zaproponowała patrząc jak prowadzi.
- Może w jakieś inne miejsce? - spiął się przez chwilę Marco, ale zaraz znowu się rozluźnił. - Znam fajną restaurację, która...
- Ja chcę do kawiarni. - założyła rękę na rękę robiąc minę naburmuszonego dziecka.
- Dobrze, dziecinko. - zgodził się Reus głaszcząc Elenę po głowie.
- Dzięki, tatusiu. - podziękowała dziecięcym głosikiem brunetka, po czym zaśmiali się.
Dojechali w 10 minut pod kawiarnię. Jak Elena oceniła na oko, nie było dużo ludzi. Obserwowała przechodniów w aucie, podczas gdy blondyn poszedł do bankomatu wypłacić pieniądze.
Coś jednak jej nie pasowało. Czuła na sobie wzrok i wcale jej się to nie podobało.
Odwróciła się szukając tej osoby. Nic nie zauważyła a mimo to nadal ktoś ją obserwował. Spojrzała w kierunku kawiarni i zobaczyła ją.
Siedziała przy oknie obserwując ją. Ubrana była w białą koszulę, przez którą prześwitywał czerwony biustonosz i dżinsy. Cały jej różowy zestaw wyparował.
Chwilę później zdarzyło się coś co zmroziło ją. Kevin usiadł naprzeciwko niej a patrząc na kurtkę, która wisiała wcześniej, spotkał się z nią. Z Lisą Andelberg. Nie z Eleną Wright. Odwróciła na chwilę wzrok a gdy spojrzała ponownie całowali się.
Najzwyczajniej w świecie się całowali. Coś o co Elena starała się od dawna ona ma od razu.
Poczuła jak łzy napływają jej do oczu i spływają po policzkach. Wzdrygnęła się, gdy poczuła jak Marco je ociera kciukiem. Nie zauważyła jak wsiadł do samochodu, ale to nie było istotne. Ważne było, że przytulił ją do siebie głaszcząc po włosach. On wiedział o ich spotkaniu, przemknęło jej przez głowę, ale nie miała siły by się na niego gniewać.
Kiedy już się wypłakała w jego ramionach złapał ją za podbródek zmuszając, aby popatrzyła na niego. Czekała na to co chce zrobić. Wpatrywał się w jej usta zastanawiając się nad czymś. Zrób to, pomyślała, proszę zrób to. On jednak tego nie zrobił. Zamiast tego zapytał:
- Jak długo?
- Ale co? - odparła pytaniem zagubiona w jego toku rozumowania.
- Jak długo go kochasz?
- Kogo? - grała na zwłokę. Poczuła jak zimny pot oblewa jej plecy.
- Kevina.
- Nie wiem. - odpowiedziała po dłuższej chwili dając za wygraną. - Od dawna. Zanim wyjechałam. - wyszeptała spuszczając wzrok.
Patrzył na nią przez chwilę po czym puścił jej podbródek. Przyciągnął Elenę do siebie opierając swoje czoło o jej. Westchnął kręcąc lekko głową.
- Chciałbym cię pocałować, ale nie mogę. - wyszeptał wpatrując się w jej oczy. - Chciałbym ci coś powiedzieć, ale nie mogę. - powiedział cicho odrywając się od niej. Uderzył pięścią o kierownicę. - Nie mogę, rozumiesz? - oznajmił podniesionym głosem.
Patrzyła na jego wybuch złości ze zdezorientowaniem. Chciała coś powiedzieć, ale nie wiedziała co. Zamiast tego milczała wpatrując się w niego. Gdy spojrzał na nią ponownie wyczytała z jego oczu ból. Delikatnie splótł swoją dłoń z jej dłonią nie spuszczając z Eleny wzroku.
- Obiecuję ci, że nie spieprzę tego. - obiecał dziewczynie coś czego w tym momencie nie rozumiała.

Tak szybko wbiłyście 7 komentarzy, że aż mnie zatkało! Dziękuję!
Mam nadzieję, że się rozdział spodoba, bo ja uważam go za dobry. Ach! Funkcja obserwowania się pojawiła, więc zapraszam.

NEXT = 8 KOMENTARZY

Do następnego!

PS That it's too late to apologize, it's too late
I said it's too late to apologize, it's too late

niedziela, 21 grudnia 2014

Rozdział 9.

- To znowu ty. - powtórzyła chłodno. Ten sam, co zignorował ją na treningu.
- We własnej osobie, księżniczko. - odparł z chrypką. Twarz chłopaka wykrzywiła się w blady uśmiech.
- Co tu robisz? - spytała patrząc bacznie w jego błękitne oczy. Uśmiechnął się ponownie, nieco ironicznie.
- Przyszedłem do przyjaciela. - oznajmił akcentując ostatnie słowo. Elena bez słowa wpuściła go do środka nie mogąc uwierzyć, że ktoś taki mógł się przyjaźnić z Jonasem.
Gdy pomyślała o nim, od razu się pojawił w holu. Był zdziwiony obecnością jego przyjaciela, ale szybko do niego podszedł i uściskał go.
- Cześć dupku. - przywitał się z nim Hofmann. Dziewczyna spojrzała na niego z niedowierzaniem i zdziwieniem.
- Cześć. - odparł "dupek".
- Znasz Elenę?
- Nie. - powiedział szybko chłopak i spojrzał wymownie na przyjaciela. On jednak nie przejął się tym wzrokiem.
- Elena, to Erik. Erik to Elena. - przedstawił ich sobie, ale żadne nie wyrażało chęci do podjęcia tematu. - Okay... Och, znalazłem telefon! Zaraz zadzwonię po taxi. - krzyknął patrząc na stolik, gdzie znajdował się przedmiot. Elena i Erik spojrzeli na niego. Jedno z rozbawieniem, drugie ze zdziwieniem.
- Nie musisz, Jonas. - uśmiechnęła się lekko brunetka. Zlustrowała przy okazji Durma.
Tak znała go. Przynajmniej z widzenia. Wiedziała, że był obrońcą, ale nie wiedziała że w rzeczywistości był takim człowiekiem. Uważała go za przystojnego i sama się dziwiła dlaczego nikogo nie ma, ale widocznie poznała powód. Był dupkiem. Przystojnym dupkiem. Miał blond włosy zaczesane na bok, przyciągające na odległość, błękitne oczy i perfekcyjne usta. Dodatkiem był przyjemny głos. Określenie Hoffmana idealnie pasowało do niego. Chociaż czuła wyraźną niechęć do blondyna, intrygował ją.
- Napewno? - wyrwał ją z zamyślenia brunet. Kiwnęła głową. - To chociaż z tobą poczekam na dworze. - zaproponował na co przytaknęła. Mogła go spokojnie wypytać o Durma. Zostawiła ich na chwilę i zadzwoniła po taksówkę. Następnie wyszli razem z mieszkania schodząc na dół. Oczywiście Elena nie uraczyła Erika żadnym pożegnalnym słowem ani on się tego nie domagał. Widać było u niego obojętność a nawet niechęć do niej. I to ją irytowało.
- Co jest ze mną nie tak? - spytała Jonasa gdy wyszli na dwór.
- Nic. Jesteś w porządku. - zaprzeczył szybko po czym westchnął. - To jest skomplikowane, okay?
- Chyba zrozumiem.
- Ja ci tego nie mogę wyjaśnić. - stwierdził jej towarzysz spoglądając w ziemię. - Tylko on.
- Kto?
- Erik, ale nie naciskaj na niego. Może kiedyś...
- Co kiedyś?
- Patrz! - pokazał palcem na coś z tyłu. Odwróciła się gwałtownie. - Taksówka już jest.
- Hej, nie dokończyłeś. - naburmuszyła się brunetka.
- O to chodzi. Przynajmniej wiem, że jeszcze się spotkamy. - uśmiechnął się szeroko, gdy samochód zatrzymał się niedaleko nich. - Do zobaczenia! - pomachał jej, gdy zbliżała się do pojazdu. Wsiadła do pojazdu. Kiedy myślał, że już go nie widzi, kopnął z całej siły o murek nieopodal miejsca, gdzie stali.
Od razu po powrocie do domu wzięła się do pracy. Włączyła komputer i natychmiast jej uwagę zwrócił nowy mail. Otworzyła go modląc się o przedłużenie terminu. Nic bardziej mylnego. Miała czas do jutra by wysłać pracę. Czym prędzej otworzyła edytor tekstu i już miała zacząc pisać, gdy zamarła. Nie potrafiła skleić choć zdania. Cały czas przed oczami miała Durma. Wyobraziła sobie jak podszedł do niej z uśmiechem a po chwili jego twarz wykrzywiła złość. Potem przeistoczył się w jej szefa. Otworzyła oczy kręcąc głową. Spojrzała na ekran komputera i bardzo powoli napisała pierwszy akapit tekstu. Dołożyła do niego dwa następne. Na końcu spojrzała na nie i nie czytając ich wysłała do szefa.
Chwilę później zadzwonił jej telefon. Pośpiesznie złapała go w rękę i odebrała biorąc głęboki oddech.
- Halo? - odezwała się niepewnie.
- Co to ma być? - zagrzmiał głos po drugiej stronie. Przeklnęła w myślach. - Miałaś wysłać na inny adres!
- Przepraszam.
- Wiem, że dopiero się uczysz, ale powinnaś wysłać na artikel@bild.de.
- Będę pamiętać. - zapewniła.
- To do jutra! - pożegnał się z nią pogodnie i rozłączył się.
Dziewczyna prychnęła opierając się o fotel. Wyłączyła komputer i pogrążyła się w swoich myślach.

- Kim chciałabyś być w przyszłości? - zapytał ją Kevin patrząc się na boisko.
- A ty? - spytała unikając odpowiedzi. - Piłkarzem. - odparł uśmiechając się lekko. - Nie odpowiedziałaś mi.
- Nie wiem kim chcę być. - powiedziała cicho. Objął ją ramieniem.
- Możesz być kimkolwiek chcesz. Jesteś świetna z polskiego. Zawsze mi pomagasz, chociaż jesteś w niższej klasie. Ba! Jeszcze w gimnazjum. - uśmiechnął się, po czym kontynuował. - Jesteś ładna. Możesz zostać modelką. Jesteś też inteligentna. Naprawdę masz w czym wybierać. Tylko wybierz mądrze. - mrugnął do niej mocniej ją przytulając.

*

- Pamiętasz co ci mówiłem pod koniec gimnazjum o zawodzie? - zapytał, gdy wracali po ich pierwszym spotkaniu do domów. Uśmiech nie schodził mu z twarzy. Kiwnęła głową.
- Jakżebym mogła zapomnieć twoje święte słowa. - parsknęła śmiechem przypominając sobie ich rozmowę sprzed laty.
- Jaki zawód wybrałaś?
- A ty? - spytała jak wtedy.
- Wiesz przecież. Powiesz?
- Dziennikarką sportową. Chyba twoje korki u mnie utwierdziły mnie w przekonaniu o tym zawodzie. No i oczywiście piłka. - uśmiechnęła się mrugając do niego.


W wieczorem, w sobotę dodałam Erika do zakładki "Bohaterowie", więc kto tam zajrzał (czyli nikt) ten znał odpowiedź na zagadkę.
Mam nadzieję, że ten rozdział choć trochę zrekompensuje Wasz zły humor po przegranej Borussii z Herthą a mi, że nie mogłam pojechać na ten mecz (choć miałam 2 godziny drogi do Berlina).

NEXT = 7 komentarzy

poniedziałek, 8 grudnia 2014

Rozdział 8.

- To do jutra. - pożegnał się Marco gdy zajechali pod jej mieszkanie. Zdziwiona uniosła brwi.
- Jak to jutro?
- Jeszcze się dobrze nie poznaliśmy. - uśmiechnął się blondyn. - Nie wiemy o sobie jeszcze wielu rzeczy.
- Jakiś ty ciekawski. - westchnęła Elena przewracając oczami.
- I zadzwonię. - dodał zachęcająco. - Obiecuję.
- To do jutra! - pochyliła się aby go pocałować. Nie w usta jak oczekiwał chłopak a w policzek.
- Jeszcze to nadrobimy! - krzyknął przez okno, gdy zbliżała się do drzwi. Wybuchnęła śmiechem. Pomachała mu na odchodne i weszła na klatkę schodową.
Po wejściu do mieszkania przebrała się w coś luźniejszego. Od razu wzięła się za swoje obowiązki, ale trudno było się jej skupić. Przed oczami miała cały miniony dzień. Co chwilę uśmiechała się na wspomnienie Reusa wygłupiającego się z Kevina. Potem ta kawa, podczas której miło spędziła czas. Zauważyła, że dużo ją łączy z Marco. Podobny charakter, podejście do życia i oczywiście zamiłowania. Oboje lubili się dobrze zabawić, żyć chwilą i nie patrzeć na konsekwencje.
Jednak jak z czasem zauważyła miał kilka różnych twarzy. Raz był szarmancki, taki idealny. W innej sytuacji zabawny, wesoły a w tej ostatniej poważny, zdystansowany, lekko ironiczny. Zauważyła ją wtedy, gdy zaczął mówić o paparazzi. Najbardziej lubiła tą drugą twarz. Nie lubiła ludzi, którzy chcą być ideałami. A nie chciała nie lubić Reusa.
Oderwana od zajęć natłokiem myśli postanowiła się przejść. Ubrała bluzę, słuchawki i wyszła z mieszkania.
Nie wiedziała gdzie chce pójść. Szła przed siebie poznawając na nowo Dortmund. Ruch pieszych na ulicy był umiarkowany. Najwięcej ludzi było przy stadionie. Szli w kierunku FanShopu lub wejścia na Signal Iduna Park. Przystanęła na chwilę i usiadła na pobliskiej ławce. Przymknęła oczy rozkoszując się miejskim szumem. W rytmie muzyki lecącej z telefonu zaczęła lekko ruszać głową. Do tego doszło stukanie piętą o ziemię. Elena, robisz z siebie idiotkę, pomyślała, lecz nie przejęła się tym specjalnie. Jednak coś jej przeszkadzało. Nie mogła się do końca rozluźnić.
Otworzyła oczy. Przed nią przechodzili ludzie kompletnie nie zwracający na nią uwagi. Po lewej siedziała para również nie patrząc w jej stronę. Spojrzała w prawą stronę i na chwilę wstrzymała oddech.
- Ty mnie śledzisz? - spytała chłopaka siedziącego tuż obok niej i zdjęła słuchawki.
- Nie, wracałem do domu z zakupów. - pokazał dwie pełne torby. Z zaciekawieniem zajrzała do środka i zaśmiała się.
- Rozumiem, że szykuje się małe chlanie. - uśmiechnęła się myśląc o zakupionym alkoholu w reklamówkach.
- Nie! - zaprzeczył brunet i uśmiechnął się łobuzersko. - Uzupełniałem zapasy.
- Niezła ściema.
- Ale ja prawdę mówię! - położył prawą rękę na sercu. - A może wejdziesz do mnie? Też mam fajną muzykę. Potańczymy...
- ...przy procentach.
- To ty to powiedziałaś, mała.
- Powiedział Jonas Hofmann. - prychnęła patrząc na jego niewysoki, jak na piłkarza, wzrost.
- Hej, hej, hej koleżanko! Masz coś do mnie?
- Nie skądże. - szybko zaprzeczyła Elena, ale uśmiech wkradł się na jej twarz.
- Tak myślałem. Chodźmy! - oznajmił i zaprowadził ją do swojego mieszkania, które było niedaleko.
Szli może z pięć minut gdy ujrzeli nowoczesny blok mieszkań. Był biały, wysoki i otoczony ze wszystkich stron płotem. Każde mieszkanie miało średniej wielkości balkon wychodzący w ich stronę a obok niego okno. Taki schemat był w co drugim mieszkaniu poziomo. Ci co nie mieli, posiadali dwa okna. Całość jednak była godna podziwu.
- No nieźle. - szepnęła do siebie.
Jonas podszedł do furtki i za pomocą karty, którą przyłożył do czytnika, otworzył je. Przepuścił pierwszą Elenę a następnie sam wszedł.
- Z drugiej strony jest parking a obok niego plac zabaw jakbyś chciała się pobawić. - oznajmił uśmiechając się lekko.
- To chodźmy! - zaproponowała i nie czekając na jego reakcję pobiegła tam. Słyszała jak się zaśmiał, ale podążył posłusznie za nią.
Usiadła na huśtawkę i mocno odepchnęła się nogami. Wokoło nie było nikogo. Poleciała wysoko w górę i zamknęła oczy. Przypomniała sobie jak to Kevin w dzieciństwie ją bujał. Dzielnie odpychał ją od ziemi tak, że wydawało jej się wtedy, że może dotknąć samych chmur.
Teraz było tak samo. Gdy zniżała się ku ziemi Poczuła jak zostaje nagle odepchnięta ponownie. Tym razem to Jonas ją odepchnął, ale już nie tak wysoko.
- Hej, hej, koleżanko! - krzyknął Hofmann a ona otworzyła nagle oczy i przez nieuwagę wyleciała z huśtawki na piasek. Na szczęście był to niska odległość i nie zabolało ją mocno. Natomiast wybuchnęła śmiechem, kiedy chłopak pochylił się zatroskany nad nią. Pamiętała jak Großkreutz patrzył na nią podobnym wzrokiem a potem oboje śmiali się do łez. Nie znali powodu, ale to była jedna z tych chwil, gdy czuła Elena czuła z nim dziwną, trwałą więź. Być może to była przyjaźń a może coś więcej. Jednak mogła ona zniknąć wraz z wypowiedzeniem dwóch słów "Kocham Cię".
- Kontaktujesz ze światem? - spytał Jonas. Zamyślona spojrzała na niego i lekko kiwnęła głową.
Pomógł jej wstać i powoli doszli do jego domu. Na szczęście mieszkał na trzecim piętrze, ale brunetce to było obojętne. Brunet ciągle o czymś mówił, ale gdy się zorientował że gada do siebie przestał. Wydawał się odrobinę zasmucony. Wpuścił ją do swojego mieszkania, posadził ją na sofie i sam na chwilę zniknął. Dziewczynie się wydawało, że czekała pół godziny ale było to o wiele krócej.
Wkrótce wrócił niosąc ze sobą koszyczek z napojami. Ku zaciekawieniu Eleny postawił go na stole i po kolei wyciągał rzeczy. Jak się okazało był to alkohol. Zaczynając od piwa kończąc po winie a nawet wódce.
- Bez alkoholu nie ma zabawy! - powiedział zgodnie z mottem Kevina. - Coś lekkiego na początek?
- Nie. - westchnęła. - Coś mocnego, bo muszę zapomnieć o czymś o czym nie chcę dzisiaj myśleć.
Chłopak posłusznie nalał jej trunek a ona od razu go wypiła do dna. Zamknęła na chwilę oczy chcąc poukładać wszystko w głowie. Następnie zaczęła swój wywód:
- Zawsze chciałam być szczęśliwą. Mieć rodzinę, przyjaciół, chłopaka. To drugie zostało spełnione, ale reszta nie. Niby mam przyjaciół, lecz kto tak naprawdę jest mi lojalny? W każdej chwili mogą mnie zostawić. A tego najważniejszego mogę w jednej chwili również stracić przez dwa głupie słowa. Wiesz jakie to frustrujące? Znacz kogoś całe życie, wiesz o nim wszystko a tu nagle dupa. Czasami w życiu spotykamy osobę, którą kochamy i nie możemy bez niej żyć. Ale, kurwa, jeden błąd, popieprzony błąd i jesteś sam. Naprawdę świat jest dziwny. - wzięła łyk alkoholu, który w międzyczasie dolał Hofmann. - A najgorsze, że nie mamy wpływu kto tą osobą będzie. Miłość nie wybiera? Bzdura. Miłość to względne uczucie. Mówimy o nim sami nie znając jego znaczenia. Może ja też nie wiem co to jest. Może się tylko zadurzyłam? Miłość nie zawsze jest związana z naszym "osobistym narkotykiem". Możemy kogoś potrzebować, ale nie kochamy go, chcemy wykorzystać. I pojawia się pytanie gdzie jest sprawiedliwość na świecie? Nie ma jej, rozumiesz? - zakończyła swoją wypowiedź szeptem. Zamknęła oczy i poczuła wewnętrzny spokój. Było jej lżej, gdy mogła z siebie to wyrzucić.
- Hej, napewno nie jest tak źle jak myślisz. - próbował pocieszyć ją chłopak. - Jakoś się spotkaliśmy a to już jakaś sprawiedliwość, co nie? - spytał Jonas wywołując uśmiech na twarzy dziewczyny.
- Może masz rację. - przytaknęła mu Elena. - Jednak muszę wrócić do domu, bo mam obowiązki, niestety. - westchnęła zrezygnowana wstając i kierując się ku wyjściu. Brunet podążył za nią.
- Zamówić ci taksówkę?
- Nie.
- I tak ci zamówię. - oznajmił wesoło i wrócił do salonu po telefon.
Nagle zadzwonił dzwonek do drzwi na który brunetka lekko podskoczyła ze strachu. Parsknęła śmiechem na własną reakcję.
- Otworzysz? - spytał ją spoglądając na nią przez ułamek sekundy. Kiwnęła twierdząco głową. - Nie mogę znaleźć telefonu.
Z uśmiechem na ustach podeszła do drzwi chcąc jak najmilej przywitać gościa. Perfekcyjna pani domu, pomyślała. Otworzyła drzwi i po chwili jej uśmiech zbladł. Każdego się spodziewała, ale nie jego.
- To znowu ty.

No to bawimy się w "Zgadnij kto to!"!
A tak na serio to przepraszam za rozdział z jedno-dniowym opóźnieniem. Postaram się dodawać na czas. Obiecuję!

Dacie radę 6 komentarzy?

PS KUBA WRACA DO PODSTAWOWEGO SKŁADU! RADUJMY SIĘ!

niedziela, 30 listopada 2014

Rozdział 7.

Przez cały trening uśmiech nie schodził z jej twarzy. Marco rozśmieszał ją w każdy sposób. A to podstawiał nogę Kevinowi lub specjalnie się obijał doprowadzając do szału trenerów. Großkreutz na początku się wywalał wywołując śmiech u kolegów, lecz potem zrobił Reusowi podobny kawał. Gdy biegali tyłem wyprzedził blondyna i kucnął opierając się rękoma o trawę. Chłopak runął tyłem o trawę robiąc fikołka. Wszyscy wybuchnęli śmiechem włącznie z Eleną i sztabem szkoleniowyn. Następnie Klopp przywołał do siebie wszystkich chłopaków i pogratulował Kevinowi.
- Dzięki, Kevin za sprowadzenie Marco na ziemię. - oświadczył a salwa śmiechu ponownie przeszła po zebranych. Nawet Reus się zaśmiał i uderzył Großkreutza w plecy. Brunet poleciał do przodu zaskoczony tym przyjacielskim gestem. Znowu wszyscy wybuchnęli śmiechem roniąc przy tym łzy.
- Dobra, koniec zabawy! - przekrzyknąl Klopp śmiejących się. Momentalnie zamilkli. - Ruszyć dupy i do roboty!
Pogoniwszy piłkarzy do biegania usiadł z zadowoleniem na ławce. Jest w swoim żywiole, przemknęło brunetce i również się uśmiechnęła.
Po treningu umówiła się z Kevinem, że poczeka na niego przy szatni. Każdy wchodzący piłkarz uśmiechał się w jej stronę. Niektórzy zagadywali ją jak Pierre, Mats, Marco i Jonas. Ten ostatni się przedstawił i chwilę z nią pogadał, ale zaraz jego kolega pociągnął go za sobą. Nie zwrócił na nią uwagi. Poczuła się dotknięta, ale zaraz przybył Reus przez którego zapomniała o tym wydarzeniu.
- Źle zaczęliśmy, maleńka. - westchnął opierając się o ścianę tuż obok niej. - Może pójdziemy na kawę i poznamy się od nowa? Bez żadnej przeszłości i relacji. - uśmiechnął się lekko. Odwzajemniła uśmiech. Nie musiała mówić, że się zgadza. Zrozumiał.
- Woody, idź się przebierz! - zarządził Hummels wyłaniając się z szatni. - Cuchniesz jak... ty. - zaśmiał się z własnego żartu.
- No biegnij, blondasku. Poczekam na ciebie. - pogoniła blondyna. Posłusznie podążył za brunetem. Na odchodne puścił jej perskie oko. Parsknęła śmiechem.
Oparła się plecami o ścianę przymykając oczy. Podczas ich pierwszego spotkania po latach był taki idealny. Potem zabawił się nią (a może ona nim?). Teraz chciał ją poznać. Jego charakter zmieniał się ze względu na sytuację.
- El? - głos Kevina wyrwał ją z zamyślenia. Otworzyła szybko oczy. - Idziemy? Możemy coś zjeść po drodze.
- Przed chwilą umówiłam się z Marco na kawę. - oznajmiła a błysk w jego oczach zniknął.
- Spoko.
- Przepraszam. - wyszeptała.
- Nie masz za co. - uśmiechnął się sztucznie. - W końcu wolny kraj, nie?
- No jasne. Słuchaj... - zaczęła, ale przerwał jej kobiecy głos.
Dziewczyna o blond włosach i zielonych oczach pojawiła się przed nim. Wygląda jak Barbie, pomyślała Elena. Kobieta była ubrana w różowy żakiet i miniówkę. Oczywiście również koloru różu były wysokie obcasy. Duża ilość makijażu dopełniała całość i odpychała brunetkę na co najmniej kilometr.
- Jutro pod gabinetem. Tak? - spojrzała na Kevina wcześniej lustrując wzrokiem pannę Wright.
Chłopak kiwnął szybko głową unikając pytającego wzroku przyjaciółki.
- Lisa, Kloppo cię wołał. - wtrącił się do rozmowy Marco. Elena była niemal pewna, że skłamał.
- Ach, tak. - westchnęła ciężko blondynka. - Tyle pracy na głowie.
- Taki zawód. - uciął zniecierpliwiony blondyn. Zwrócił się do brunetki. - Idziemy, mała?
- Pewnie. - zgodziła się dziewczyna machając na odchodne Kevinowi.
Idąc za blondynem w żaden sposób nie skomentowała tej sytuacji. Nie zamieniła z nim słowa aż do wejścia do samochodu. Do tego czasu Marco przyglądał jej się uważnie co ją zirytowało.
- Kto to był? - wypaliła gdy zapięła pasy. Chłopak zaśmiał się cicho.
- O to ci chodziło! - parsknął śmiechem, lecz widząc minę Eleny spoważniał. - Jest to nasza nowa pani psycholog, Lisa Andelberg.
- Aha.
- Zazdrosna?
- O ten plastik? Chyba mocno walnąłeś się w głowę, Reus.
- Nie sądzę, Wright.
- Jednakże radzę wizytę u lekarza.
- Dzięki za troskę, ale myślę że potrafię o siebie zadbać.
- Lub twoja partnerka. - uśmiechnęła się słodko dziewczyna, lecz sztucznie.
- Kochanie, masz stare info. Jestem singlem jak ty. - odparł z podobną miną Marco.
- A skąd blondasku to wiesz? Bo kolor twoich włosów na to nie wskazuje.
- Co masz do moich włosów? Gdybyś nie była singielką to byś ze mną nie flirtowała, bo byś miała faceta prawie tak zajebistego jak ja. - uśmiechnął się tak radośnie, że dołeczki pojawiły się w jego policzkach. - Jesteśmy na miejscu.
- W końcu! - ucieszyła się Elena. Była zadowolona, że wydobyła z niego tą cenną informację. Nie chciałaby się zadawać z chłopakiem, który jest zajęty. Pewnie dla Reusa zrobiłaby wyjątek. W końcu tyle go zna lat! Uśmiechnęła się sama do siebie.
- Ślicznotko, wysiadaj! - rozkazał Marco otwierając drzwi. Posłusznie wysiadła i podążyli do lokalu.
Gdy weszli blondyn zaprowadził ją do kąta kawiarni, aby żaden paparazzi ich nie zauważył. Brunetka wtedy zauważyła jak bardzo ceni sobie prywatność.
- Jak widać sława ma swoje plusy i minusy. - zauważyła bystrze.
- Uwierz, więcej minusów. - westchnął i otarł niewidzialny pot z czoła. Dziewczyna parsknęła śmiechem. - Tłum fanek, które oddałyby wszystko by cię dotknąć, zrobić z tobą zdjęcie, zdobyć autograf. To miłe, ale czasami przekraczają pewną granicę.
- Jaką?
- Raz widziałem jadąc autem jak inny samochód mnie śledzi. Wybierał te same drogi co ja. Nie mogłem wrócić do domu! Krążyłem z pół godziny obok mojego domu aż w końcu odjechał. Ale i tak to pikuś w porównaniu z paparazzi. Nigdzie nie wyjdziesz bez pojawienia się w jutrzejszym magazynie plotkarskim! Pewnie już wymyślają tytuł związany z moją nową miłością i innymi pierdołami.
- Twoja miłość nie będzie mieć łatwo. - uśmiechnęła się panna Wright.
- No nie ma łatwo. - zgodził się z dziewczyną opierając się wygodnie plecami o krzesło.
Elena uniosła brew, ale nie zdążyła nic powiedzieć, bo pojawiła się kelnerka. Złożyli zamówienie a raczej ona, bo Marco bardzo długo się zastanawiał nad kawą. Gdy w końcu się zdecydował i ona, i kelnerka były podirytowane. Przepraszającym wzrokiem obdarzył obie kobiety uśmiechając się lekko.
- Nie jesteś singlem! - oznajmiła oskarżycielsko gdy zostali sami.
- Jestem. Zdobywam ją powoli. - odparł zadwolony Reus. Elena popatrzyła na niegi spode łba.
- Ładnie to się tak ze mnie nabijać? - spytała a gdy kiwnął głową schowała twarz w dłonie. Po chwili podniosła głowę. - To kim jest twoja wybranka?
- Dowiesz się jak ją zdobędę. A robię to niestety lub stety, bardzo powoli - uśmiechnął się złośliwie, ale szybko skrzywił się. Brunetka kopnęła go w nogę. - Hej, hej, bo kontuzje złapię!
- Już się boję! - przewróciła oczami El.
- Taka osobowość jak ja to poważny ubytek w kadrze! - oburzył się Marco. Elena wybuchnęła śmiechem.
- Jesteś niemożliwy, Reus.
- Taka moja rola, Wright.

Jesteście niemożliwe jak Reus! Patrzę z rana 3 komentarze a potem... 6! Dzięki! Danke! Gracias!
Trzymamy kciuki za BVB!

PS Będzie mi miło jeśli nadal będzie tyle komentarzy (nawet jedno zdaniowe).

niedziela, 23 listopada 2014

Rozdział 6.

- Keeevin, no proszę! - błagała swojego przyjaciela o zgodę. Od pół godziny prosiła go aby mogła pójść na trening Borussii. Co prawda Klopp nie miał żadnych zastrzeżeń do gości, jeśli to był luźny dzień, ale Kevin je miał. Jak zwykle coś mu nie pasowało.
- Będziesz nas dekoncentrować i nie przygotujemy się odpowiednio do meczu. - argumentował jej swoją decyzję, ale Elena i tak wiedziała swoje. Powód był inny.
- Okay, zadzwonię do Marco. - użyła swojej ostatecznej broni. Było to głupie, bo nawet nie wiedziała czy odbierze. Chciała jednak zaryzykować.
- Dobra, pojedziesz na trening, ale masz być cicho jak myszka. - zgodził się w końcu, co ją bardzo zdziwiło. Jeśli takimi argumentami miała go przekonać to jej to pasowało.
- No jasne. - odparła pewnie. - Dzięki. - stanęła na palcach i cmoknęła go w policzek.
Pobiegła do pokoju i otworzyłaml szafę zastanawiając się co ubrać. Chciała ubrać coś wyzywającego; bezrękawna bluzka podkreślająca jej biust i i krótkie, obcisłe spodenki. Jak postanowiła tak zrobiła. Gdy ją zobaczył widziała szok w jego oczach. W żaden sposób tego nie skomentował, ale zrobiła na nim wrażenie. I o to jej chodziło.
Dojechali dużo przed czasem więc Großkreutz postanowił ją oprowadzić po stadionie a potem pojechać do Brackel. Ucieszyła się bardzo. Zawsze chciała poznać wszystkie zakamarki Signal Iduna Park. A teraz jej marzenie się spełniło. Zaprowadził ją w najważniejsze miejsca na Westfalenstadion. Wszystko starała się uchwycić i zachować w swojej pamięci. Śmiała się, gdy Kevin opowiadał jej o dowcipach w szatni a wzruszała jak widziała zdjęcia przedstawiające wygrany finał Ligi Mistrzów. Jak ona chciała to przeżyć z nim. Chwile radości świętować a smutku pocieszać. Niestety, była tysiące kilometrów stąd wpatrując się w szklany ekran zwany telewizorem.
Wpatrywali się dłuższą chwilę w obraz przedstawiający drużynę świętujące Mistrzostwo Niemiec w 2011 roku. Kevin milczał, ale można było zobaczyć z jakim utęsknieniem patrzy. Zawsze chciał, aby BVB odnosiło sukcesy, ale gdy tak się nie stawało to motywowało go to pracy. Jak nie grał jeszcze w swojej ukochanej drużynie to dopingował ich z całej sił. Teraz zostawiał całe swoje serce na boisku. I za to go uwielbiali kibice.
- Brakowało mi ciebie. - wyznał w pewnej chwili wyrywając ją z rozmyślenia. Zauważając jej minę kiwnął głową w kierunku zdjęcia. - Ale wiem, że wtedy nie mogłaś być. Chodź, bo się spóźnimy. - zakończył biorąc głęboki wdech. Odwrócił się i złapał ją za rękę prowadząc do wyjścia.
- Racja. - zgodziła się z nim i ruszyła za nim.
- Jestem Elena. - to zdanie powtarzała odkąd pojawiła się w Brackel. Każdy chciał poznać nieznajomą towarzyszącą Kevinowi. Oczywiście pierwsi byli Mats i Pierre, którzy już znali dziewczynę i z przyjemnością przedstawiali ją kolegom. Gdy zerkała na Kevina uśmiechał się, ale to było sztuczne. Znała go już dobrze aby zauważyć coś takiego.
Miło było być w centrum uwagi, poznać tyle życzliwych ludzi, ale czekała na jedną osobę. Marco. Chciała mu pokazać, że nie zostawi go w spokoju. Pokaże mu co to zemsta. Skoro on się nią zabawił to czemu ona nie nim? Ani razu nie zadzwonił. To było dla niej okropne.
Wyszła, gdy zaczęli się przebierać. Podążyła w kierunku wyjścia na murawę. W międzyczasie włączyła pocztę czytając nowe wiadomości z pracy. Znowu przypomnienie o spotkaniu, które ją czekało w pracy. Znowu spam, który nie został zaliczony do słusznej dla niego kategorii. O wiele dłużej przeglądałaby skrzynkę gdyby nie zderzenie ze ścianą. A przynajmniej tak wydawało jej się. Jej głowa uderzyła w coś twardego a ciało zrobiło podobny ruch. Jednak nie odbiła się jak to by było w przypadku ściany. To przedmiot się odbił z nią i oboje odskoczyli.
Uniosła wzrok. Jej oczy spoczęły najpierw na blond włosach, potem na błękitnych oczach a na koniec na wąskich ustach. Złapała się za czoło wykrzywiając twarz w bólu.
- Znowu się spotykamy. - oznajmiła opierając się o ścianę plecami.
- Tak. - odparł szybko. - Nic ci nie jest? - dodał podchodząc do niej.
Dziewczyna czekała na jego dalsze ruchy. Położył rękę na jej czole. Powoli jednak zjeżdżał nią po jej twarzy w dół. Elenie przeszły przyjemne dreszcze po plecach.
Złapała go za rękę i zaprowadziła do łazienki. Jakimś cudem wiedziała gdzie iść co zdziwiło nawet ją.
Była to chyba męska. Marco lekko ją popchnął w kierunku kabiny. Zamknął ją zwinnym ruchem. Równie szybko pocałował ją w usta schodząc nimi coraz niżej. Gdy zjechał do biustu dziewczyna go odepchnęła. Następnie pociągnęła go za koszulę i złączyła ich usta na krótką chwilę. Otworzyła drzwi i bez słowa wyszła.
Weszła na murawę szukając wzrokiem Kloppa. Nie musiała długo szukać. Siedział zgarbiony na krzesełku i patrzył się w zarysowaną kartkę. Gdy podeszła do niego podniósł wzrok. Na jej widok uśmiechnął się jakby byli starymi przyjaciółmi, którzy się dawno nie widzieli.
- Elena, jak mniemam? - odezwał się wstając gwałtownie. Przytaknęła. - Dziewczyna czy przyjaciółka Kevina? Wybacz, bo tyle o tobie mówi, że sam już niewiem.
- Przyjaciółka. - odparła z uśmiechem. - Tak on nigdy nie potrafi się zamknąć.
- Otóż to! - zaśmiał się obserwując wychodzących na murawę piłkarzy. Po pięciu minutach dołączył do nich Reus.
- Przepraszam cię na chwilę. Muszę opieprzyć Reusa. Taki obowiązek. - uśmiechnął się odchodząc w stronę blondyna.
Ze złośliwym uśmieszkiem obserwowała jak trener z nim rozmawia. Po jego minie wnioskowała, że nie była to miła konwersacja. Ich spojrzenia się ze sobą spotkały. Zmrużył gniewnie oczy, ale na jego twarzy był uśmiech. Elena uniosła brwi i odwzajemniła uśmiech. Remis, mówiły jej oczy.

Taki sobie rozdział. Wiem i przepraszam. Obiecuję poprawę.

NEXT = 5 KOMENTARZY

PS Przekroczyliśmy barierę 2000 wyświetleń!
PS 2 Po zakończeniu tego opowiadania będzie nowe (również o BVB)!

niedziela, 16 listopada 2014

Rozdział 5.

Było cudownie.
To jedyna rzecz, która chodziła dziewczynie po głowie. To jak na nią patrzył, całował, dotykał było czymś nowym. Czymś czego nie doświadczyła jeszcze. A co chciała za wszelką cenę kontynuować. Ta dziwna znajomość z Reusem była jak owoc zakazany. Bardziej kusi. Przecież nie mogli podejść do każdego i powiedzieć, że uprawiali seks bez zobowiązań. Tak to można nazwać chociaż nie byli dla siebie obojętni. Przynajmniej w przypadku dziewczyny. Zaintrygował ją. Był trochę taki... Kevinowaty. Nie przejmował się niczym i żył chwilą. Był również odpowiedzialny i konsekwentny, nie to co Kevin. A Großkreutz po raz kolejny ją zirytował. Swoją zaborczością, nie stanowczością. Po raz kolejny Elena miała ochotę go uderzyć w klatkę piersiową i powiedzieć, że jest dupkiem. Tyle, że nie mogła. Zawsze, gdy ją przepraszał, ulegała jego słowom. Chciała myśleć, że to ostatni raz i więcej tego nie zrobi. Ciągle się myliła.
Nie odbierała od niego telefonów, gdy sobie przypomniała, jaką odwalił szopkę na imprezie. Marco za to nie odzywał się odkąd odwiózł ją pod dom i wziął jej numer, czyli dwa dni temu. Myślała, że choć napisze SMSa czy chce powtórzyć. Ale po głębszych namysłach stwierdziła, że nie usłyszała od niego ani słowa o udanym seksie. Czyżby ją umyślnie zbywał? Nie była wystarczająca? To ją tak irytowało, że w końcu też się wkurzyła na Reusa. Za umyślne wywarcie na niej opinii o wspólnej nocy aby siebie usatysfakcjonować. Kolejna w długiej liście pana Marco Reusa? Ona już się zemści.
Otworzyła laptop i sprawdziła pocztę a następnie weszła na Facebooka. Sprawdziła profil Marco. Oczywiście prywatny, bo jakże inaczej. Informacja o jego statusie była taka, że jest wolny. Chwilę później przyszła wiadomość do niej od Kevina, której nie chciała czytać więc czym prędzej jązamknęła. Przy zamykaniu okienka chatu niechcący kliknęła na plotkarską stronę. I ją też czym prędzej chciała wyłączyć, ale pewien artykuł przykuł jej uwagę.

Marco Reus ponownie ze swoją ex-narzeczoną?
Dnia 8 września Marco Reus (l. 24) i Caroline Böhs (l. 25) byli widziani razem w jednej z dortmundzkich restauracji. Rozmawiali ze sobą jak dobrzy przyjaciele. Ale czy napewno są tylko przyjaciółmi? Sąsiedzi Reusa widzieli niedawno go z blondynką jak wychodzą z mieszkania. Wyglądali na zakochanych w sobie ludzi. Czyżby ich dawna miłość przetrwała i chcą spróbować jeszcze raz?

Pod artykułem były zdjęcia pary w restauracji. Z dzisiaj. Uśmiechali się do siebie i wyglądali jak zakochani w sobie ludzie. Nie miała nic do Caroline, ale w tej chwili się wkurzyła, bo miała plan poderwania Reusa. A poza tym co jej do tego? To tylko Marco Reus. Dupek, który wykorzystuje i poniża; doskonały kłamca rozkochujący w sobie kobiety. Jednak to on pożałuje, że chciał ją zaliczyć.
Z zamyślenia wyrwał ją dzwonek do drzwi. Podeszła do nich i nie patrząc przez wizjer otworzyła je. Ujrzała osobę z bukietem kwiatów. Nie było widać twarzy, ale dziewczyna domyślała się kto to.
- Oj Kevin, Kevin. Który to już raz? - spytała ze śmiechem. Mogła się na niego wściekać, ale i tak gdy przy niej był zapominała o gniewie. Stawała się inną osobą.
- Teraz już na serio. - przeciągnął ostatnie słowo chłopak wynurzając swoją twarz znad bukietu. - Jakbyś się nie domyśliła to są dla ciebie. - uśmiechnął się promieniście. To co El lubiła najbardziej. Jego szczery, wesoły uśmiech.
- Dzięki za info, nie wiedziałam. - odparła wesoło biorąc od niego kwiaty. - Wejdź. - zaprosiła go do środka. Posłusznie wszedł rozglądając się na wszystkie strony i podziwiając otaczające go kolory. A mianowicie trzy: biały, czarny, żółty. Ściany były koloru pierwszego z dodatkami pozostałych barw w postaci akcesorii typu: zegar, flaga, obrazy.
- Zapomniałem, że jesteś fanatyczką. - stwierdził zachwycony wyglądem. - Mógłbym tu zamieszkać. - rozmarzył się, lecz szybko wrócił do rzeczywistości. - Nie przeprosiłem cię.
- Jeszcze nie. - przytaknęła wstawiając kwiaty do wazonu.
- Więc chcę to zrobić. - powiedział poważnie przybliżając się do niej. - Przepraszam, że za każdym razem cię zawodzę. Że zawsze za dużo piję. Że nigdy cię nie słucham. Że cię ranię. Że nie jestem dobrym przyjacielem. Wybaczysz mi?
- Po pierwsze, nie jesteś moim przyjacielem tylko bratem. - bratem, którego kocham jak nie brata, pomyślała. - Po drugie, już ci wybaczyłam.
- Dziękuję ci! - przytulił ją do siebie. Znowu była w jego uścisku. Lubiła, gdy ją tak trzymał. Wiedziała wtedy, że jest bezpieczna. - Już nigdy tak się nie upiję. Obiecuję ci. - wyszeptał jej do ucha. - Już zawsze będę dobrym bratem. Nie zawiodę cię ponownie.
- Mam nadzieję, Kevin. - odparła mocniej wtulając się w jego ramiona. - A z Marco mnie nic nie łączy. - tylko wspólny seks, dodała w myślach. - Wiesz, pod wpływem alkoholu robi się głupie rzeczy.
- Doświadczyłem tego. - oznajmił śmiejąc się. Jego śmiech był tak zaraźliwy, że Elena do niego dołączyła. Jak go kochała. Jak kochała normalnego, trzeźwego Kevina. Nie chciała stracić Großkreutza. Chłopaka, którego uwielbiała, ale jej wyznanie mogło zepsuć dotychczasową więź pomiędzy nimi.
A tego się bała. Odrzucenia i samotności. Nie wiedziała czy poradziłaby sobie po zerwaniu kontaktu z Großkreutzem. Czy by sobie poradziła? Mało prawdopodobne. Zapewne zamknęłaby się w sobie i stała się tą samą małą, grubą dziewczynką, która nie ma przyjaciół. I co by miała z tego, że się zemści na Reusie skoro będzie sama? Co by miała z seksu bez zobowiązań? Chwilową ulgę, która szybko minie. A potem wróci do punktu wyjścia, czyli donikąd.
- Hej, zamyślona jakaś jesteś. - zauważył Kevin odsuwając ją od siebie.
- Co? - spytała zdezorientowana dziewczyna. - Nie usłyszałam cię.
- O czym myślisz?
- W sumie to o przyszłości. Czy założę rodzinę czy zostanę starą panną z kotami.
- Na pewno znajdziesz chłopaka, który cię pokocha. Rozejrzyj się wokoło. Połowa moich kolegów na imprezie się na ciebie gapiła. A Marco to cię nie odstępował na krok. - uśmiechnął się, ale smutno. - Mats i Auba też mówili o tobie w superlatywach. A Hoffi chce się z tobą umówić. - zaśmiał się do siebie.
- O Matko! - podnieciła się Elena. - Ten Hoffi? Jonas Hoffman? - pokiwał głową. - OMG! Taki seksiak na mnie leci!
- Mam gratulować czy życzyć szczęścia? - zapytał dziwnym tonem Großkreutz. Czyżby wyczuła zazdrość?
- Głupku, żartowałam. Jonas jest ładny, ale nie w moim typie. - za to ty jesteś w stu procentach w moim guście, pomyślała brunetka. - Nie martw się. Nie będę z nim planować ślubu a jeśli już to ty na świadka.
- Dzięki, kochana jesteś. - powiedział szturchając ją w bok. - Chodź zagramy w Fife. - rzucił biorąc ją za rękę.
Poczuła jak ciepło rozlewa się po jej ciele. Ten mały gest sprawił, że zaczęła myśleć, że w końcu zobaczył w niej Elenę Wright - szczupłą, średniego wzrostu dwudziestoczterolatkę, za którą ogląda się dużo facetów. I ta myśl jej się podobała.

Na początku chcę podziękować Angel - twoje słowa naprawdę wiele dla mnie znaczą! Utwierdzają mnie w przekonaniu, że to co robię nie idzie całkiem na marne. Dzięki!
I oczywiście podziękowania dla tych co czytają i komentują oraz tych co tylko przeczytają.

PS Dacie radę conajmniej 4 komentarze?

niedziela, 9 listopada 2014

Rozdział 4.

Obudziła się leżąc na nagim torsie Marco. Było jej wygodnie. Chłopak jeszcze spał, więc mogła go spokojnie obserwować. Wyraz twarzy był spokojny, choć widziała cień uśmiechu. Był zadowolony z wczorajszej nocy. W sumie ona też.
Tylko martwiło ją co na to Kevin. Wiedziała, że zawiodła go tuż po jej powrocie. Dwoje jego przyjaciół razem w łóżku. Miała nadzieję, że się szybko nie dowie. A jeśli tak to chociaż zrozumie. Choć teraz za bardzo jej nie zależało na Kevinie. Nie obchodziła ją jego reakcja. Zapomniała nawet jak się zachował zeszłej nocy. Cieszyła się tą chwilą. Żyła tym, że leży w jednym łóżku. Z mężczyzną, który ją zranił. Z facetem, który ją zmusił swoim zachowaniem do zrzucenia kilogramów. Z chłopakiem, który rozbudził w niej nowe uczucia.
Po pewnym czasie leżenia na jego klatce piersiowej zaczęła jeździć po niej palcami robiąc różne wzory. Gdy to go nie obudziło głaskała go po policzku. Jak to też nie podziałało usiadła na nim okrakiem. Obudził się gwałtownie podnosząc tułów. Opadł jednak z powrotem zasłaniając rękoma oczy. Dziewczyna pochyliła się nad jego twarzą.
- Czyżby ktoś się nie wyspał? - powiedziała głośno. Jęknął nie zabierając nadal rąk.
- Proszę, przestań. Kevin nas zabije. - wymruczał obracając głowę na bok.
- Skoro zabije to powinieneś cieszyć się ostatnimi chwilami swojego życia. - odparła bystrze. Złapała go za podbródek i zmusiła, aby na nią spojrzał. Ponownie wydał z siebie jęk przyciągając ją do siebie i całując w usta.
- Jesteś taka... Piękna to słabe określenie. Zajebiście cudowna. - wyszeptał spod jej warg. Podniósł się wraz z dziewczyną. Wpatrywał się w jej nagie ciało. Nie próbowała go nawet zasłaniać. Wiedziała, że mężczyznom podoba się jej figura. Więc pozwalała im je oglądać, badać w ciągu nocy a z rana znikała. Z Reusem było inaczej. Została. Może dlatego, że łączy ich wspólna tajemnica przed wspólnym przyjacielem?
- Okej. Koniec tego przedstawienia. - zarządziła wstając i sięgając po ubranie. - Przyznaję to była udana noc, ale muszę wrócić do domu i pojechać do pracy.
- Tylko udana? - wymruczał przyciągając ją do siebie. Kiwnęła głową a blondyn za karę połaskotał ją. Wybuchnęła śmiechem usiłując się wyrwać, ale Marco mocno ją trzymał. Nie przestał łaskotać dopóki nie usłyszał:
- To był... najlepszy...seks! A teraz mnie puść, debilu! - wydukała śmiejąc się. Po chwili poczuła ulgę. Złapała się za brzuch i ponownie się zaśmiała. - Boli mnie przez ciebie brzuch. - poskarżyła mu się.
- Można temu zaradzić. - oświadczył i położył ją na łóżku plecami. Następnie zaczął delikatnie masować jej brzuch. Jego dotyk ją parzył, doprowadzał do podniecenia. Wiedziała, że jak niczego nie zrobi to znowu będą uprawiać seks. On ją tak doprowadzał do szału.
Wstała szybko i nie patrząc na niego zaczęła się ubierać. Nie odzywali się do siebie do czasu aż nie byli kompletnie ubrani. Elena musiała doprowadzić włosy do porządku nie wspominając o rozmazanym makijażu. Zmyła jego pozostałości i szczotką chłopaka rozczesywała kołtuny. Tuż obok niej Marco psikał się swoimi perfumami wcześniej doprowadzając swoje włosy do perfekcji.
- Jak wyglądam? - spytała go gdy się oporządziła spoglądając w lustro.
- Ślicznie. Bardzo naturalnie. - stwierdził przyglądając się jej w lustrze. - A ja?
- Ujdzie. - oświadczyła uśmiechając się pod nosem. - A teraz musimy ustalić wersję wyda... - zaczęła, ale przerwał jej telefon. Pobiegła do pokoju go odebrać. W ostatniej chwili odebrała znajdując go w torebce.
- Halo? - odezwała się wsadzając porozrzucane rzeczy do torebki.
- Jak kac? - odezwał się Kevin po drugiej stronie. Zamarła. Co jak co, ale Kevina się nie spodziewała usłyszeć. Szczególnie po tym jak go zostawiła samego. Oboje zapomnieli o tym wydarzeniu.
- Mniejszy niż u ciebie. - odparła wesoło, choć wcale jej nie było.
- Kto to? - usłyszała głos blondyna z łazienki. Czym prędzej podbiegła do drzwi i je zamknęła.
- Jesteś sama? - spytał ją podejrzliwie Großkreutz.
- Co mówisz? Jakieś zakłócenia są.
- Jesteś sama Eleno Wright?! - powtórzył pytanie brunet w tym samym czasie gdy Reus zaczął pukać do drzwi.
- Oczywiście, że sama, Kevin! - niemalże krzyknęła do telefonu tak aby blondyn ją usłyszał i przestał. Niestety dalej pukał. A pukanie przeszło w walenie i donośne głosy.
- To dobrze, bo...
- Halo? Kevin? Jesteś tam? Halo? Odpowiedz mi!
- Jes... - chciał odpowiedzieć, ale dziewczyna umyślnie mu przerwała.
- Halo? Halo! Kevin no przestań! Ok, skoro lubisz się tak bawić to kończę! - powiedziała wzburzona do telefonu i zanim zdążył odpowiedzieć, rozłączyła się. Następnie otworzyła drzwi widząc opartego o framugę drzwi niezadowolonego Marco.
- Ja rozumiem, że mam zajebisty pokój, ale żeby się w nim zamykać? - spytał z złośliwym uśmieszkiem.
- Debilu! - krzyknęła na niego zaskakując go totalnie. - Kevin nasz kochany dzwonił i się pytał czy jestem z kimś, bo szanowny pan Reus tylko walił drzwi zamiast wytężyć słuch i podsłuchać jak dawałam mu do zrozumienia, że to on!
- Mama uczyła mnie nie podsłuchiwać. - oznajmił robiąc niewinną minę.
- A życie cię niczego nie nauczyło?
- Nauczyło! - zaprzeczył szybko. - Nauczyło by nie wypuszczać ze swojego domu ślicznych dziewczyn. - wyznał łapiąc ją w pasie i obdarzając pocałunkami jej szyję.
- Marco, po prostu mnie odwieź. Nie chcę się spóźnić pierwszego dnia do pracy.
- Zwal na mnie.
- Tak powiem szefowi "Przepraszam za spóźnienie, ale uprawiałam seks z przyjacielem mojego przyjaciela i nie chciał mnie puścić do pracy a do mojego przyjaciela nie mogłam zadzwonić, bo nie może się dowiedzieć co zrobiliśmy w nocy. To gdzie jest moje stanowisko?". Reus ty jesteś głupi czy udajesz?
- Udaję, aby nie przyćmić twojej inteligencji.
- Chciałbyś. - wystawiła mu język. - A teraz mnie odwieź w trybie natychmiastowym do mojego mieszkania.
- Tak jest! - zasalutował Marco i wspólnie udali się do samochodu.
- Jesteś taki kochany a jednocześnie taki upierdliwy. - powiedziała cicho tak, że tego nie usłyszał.

Lepszy chyba od poprzedniego tak myślę.
Jak zawsze Wam pozostawiam do oceny rozdział.
PS Niespodzianka! 

niedziela, 2 listopada 2014

Rozdział 3.

Zdziwiony chłopak odwzajemnił gest ale szybko ją od siebie odsunął gdy zobaczył Kevina idącego w ich stronę. Gdy Großkreutz jest zły to nie jest dobrze. Gorzej gdy jest zalany procentami. Wtedy nie wiadomo co może zrobić.
- Sheiße, Kevin idzie. - mruknął a Elena to usłyszała i oprzytomniała. Oderwała się czym prędzej od blondyna, ale on ją z powrotem przyciągnął. - Nie powiedziałem, że mi się nie podobało. - uśmiechnął się zadziornie.
- A ja mówię, że Kevin ci zaraz przywali a żal mi twojej ślicznej mordeczki. - mówiąc poklepała go po obu policzkach. Widziała jak się odrobinę zaczerwienił.
Po chwili czuła jak jej przyjaciel odrywa ją od Reusa. Miał poważny wyraz twarzy a jego ruchy mówiły, że mu się to nie podoba.
- Znowu się upiłaś. - oświadczył przeciskając się z nią przez tłum tańczących ludzi.
- Ty nie jesteś wcale gorszy. Nawet więcej wypiłeś i ci odbija. - syknęła. Nienawidziła takiego Kevina. Zaborczego i egoistycznego.
- Nie chcę aby moja przyjaciółka się całowała z moim przyjacielem.
- Raczej życz nam szczęścia. - fuknęła siadając na wolnej kanapie. Chłopak zrobił to samo. Uniósł zdziwiony brew. - Może coś z tego wyjdzie. I przestań już pić, bo robisz się upierdliwy. - oznajmiła i wstała.
- Elena! - krzyczał, gdy dziewczyna oddalała się od niego. Ale brunetka była teraz obrażona na Großkreutza. Jakim prawem traktował ją jak swoją własność? Czy musiał zawsze tyle pić?
Szybko odnalazła Reusa i dołączyła do niego siadając mu na kolanach. Akurat rozmawiał z dwoma mężczyznami. Panna Wright poznała Aubameyanga i Hummelsa. Obaj byli mili. Hummi, jak go nazywała, był bardzo wesołym człowiekiem. Co chwilę rozśmieszał dziewczynę różnymi opowieściami lub żartami. Auba, jak nazywali go w skrócie kibice, nie umiał jeszcze niemieckiego więc się nie przyłączył. Jednak porozumiała się z nim po hiszpańsku i również on był optymistycznym człowiekiem. Z entuzjazmem opowiadał o synku, który uwielbia Spider-mana i o kibicach, którzy zachwycili go swym dopingiem.
W pewnej chwili Marco powiedział im, że idzie toalety zerkając przelotnie na brunetkę. Ale ona wiedziała co miał na myśli. Gdy chłopak się oddalił przeprosiła ich mówiąc, że chce poszukać Kevina. To było kłamstwo. Udała się w tą samą stronę co blondyn. Będąc już przy toaletach poczuła jak jest ciągnięta w innym kierunku. Po chwili wylądowała na klatce piersiowej Reusa.
- Wiesz co? - spytał ją. - Wydajesz mi się taka naturalna. Może znamy się kilkanaście lat, ale chyba teraz cię poznaję. Jesteś chyba jedyną dziewczyną na tej imprezie, która nie ma tony tapety na twarzy.
- A to przez to, że zaspałam. - uśmiechnęła się. - Dopiero wczoraj przyleciałam do Dortmundu.
- Myślę, że mogę zapobiec temu jeśli... - zaczął blondyn ale nie skończył bo dziewczyna pociągnęła go w stronę łazienki. Chłopak jednak pokręcił głową:
- Nie wygodnie w kiblu. Wolę moje wygodne łóżko. - powiedział idąc ku wyjściu. Elena posłusznie szła za nim. Weszli do samochodu. Wcześniej piłkarz otworzył jej drzwi.
Ruszyli autem z piskiem opon. Jechali w ciszy patrząc się w przeciwne strony. On skupiony na drodze a ona na widokach miasta nocą. W pewnej chwili zapytała czy coś wypił, ale on pokręcił przecząco głową uśmiechając się lekko. Nie wiedziała, że pójdzie do łóżka z chłopakiem, którego uważała za debila.

- Hej, Elena! - krzyknął w jej stronę Manuel. Rosły, rudy chłopak podszedł ze swoją bandą do czwartoklasistki. Ona siedziała na ławeczce przy szkolnym boisku czekając na Kevina. Odwróciła się w kierunku chłopców.
- Co? - fuknęła wstając.
- Mam ci coś do powiedzenia. - zaczął z niewinną. Marco stał z tyłu z trudem powstrzymując śmiech. Zrobił długą ciszę i kontynuował. - Nadal uważamy, że masz predyspozycje na pozycję bramkarza.
- Przestań. To już nie jest śmieszne. - oznajmiła czerwieniąc się ze złości.
- Dla Marco nadal jest. - uśmiechnął i popchnął blondyna przed siebie. Reus gdy spojrzał momentalnie przestał się śmiać. Przyjaciel Kevina, pomyślała i się odwróciła.
- A Kevin jest z Lisą! - krzyknął Manuel gdy oddalała się od nich. Łzy cisnęły jej się do oczu, ale powstrzymała je. Lisa była pustą idiotką, na dodatek blondynką, która nosiła zawsze markowe ubrania i jeszcze się malowała. Od kiedy przez przypadek wylała na nią picie (Kevin nie mógł się przestać śmiać przez tydzień) robiła jej na złość. I nie ważne, że to było w drugiej klasie. Zadra została.
A Marco? Jego zachowanie utwierdziło ją w przekonaniu, że jest tak samo głupi jak Manuel.

- Jesteśmy. - oznajmił wyrywając ją z zamyślenia. Spojrzała na dwudziestoczterolatka. Jego blond włosy były zaczesane na bok a błękitne obserwowały ją oczekując reakcji. Ubrany był w czerwoną koszulę w kratkę i czarne rurki.
Przybliżyła swoją twarz do jego. Czuła jego miętowy oddech na swojej twarzy, ale nie zwróciła na to uwagi. Interesowało ją tylko pytania, które chciała zadać Reusowi.
- Jak mam na imię? - wyszeptała patrząc mu prosto w oczy.
- Elena Wright. - odparł również szeptem nie spuszczając z niej wzroku.
- Pamiętasz co mi zrobiłeś? - spytała, ale nie uzyskała odpowiedzi.

- Hej. - przywitał się chłopak stając obok niej przy szafkach. Tylko dwa miesiące do końca szkoły, pomyślała spoglądając na niego.
- Co? - rzuciła szukając książek w szafce.
- Chodź ze mną w pewne miejsce. - poprosił łapiąc ją za rękę i odciągając od szafek. Czym prędzej wyrwała się.
- Przestań, okay? Mam tego dosyć! - syknęła w stronę blondyna. - Nie możecie pod koniec szkoły już przestać? To że nie ma Kevina nie znaczy, że możesz się ze mnie nabijać! Znajdź sobie inną ofiarę z dala ode mnie!
- To tylko zabawa! A Kevin nie jest twoim prawdziwym przyjacielem tylko z litości, że jesteś sama na przerwach! - stwierdził Marco zwijając ręce w pięście. - Schudnij a może ludzie zaczną się do ciebie odzywać! - ostatnie zdanie wykrzyknął i czekał na reakcję dziewczyny. Ona wybiegła z płaczem ze szkoły zostawiając swój plecak i Reusa.

- Tak. - odparł po dłuższej chwili. - Nawet nie wiesz jak tego żałowałem. Chciałem cię przeprosić, ale Kevin mi zabronił. Przepraszam. - szepnął dotykając opuszkami palców jej twarzy.
- Może będę tego żałować, ale... - zaczęła, lecz nie dokończyła zdania. Zamiast tego wyszła z auta i pociągnęła chłopaka do jego mieszkania. By ułatwić wchodzenie po schodach Marco wziął dziewczynę na ręce i wniósł ją na górę. W międzyczasie Elena rozpięła jego koszulę i błądziła chłodnymi palcami po jego klatce piersiowej.
W szybkim tempie doszli do mieszkania a w środku szybko odnaleźli łóżko. Reus posadził brunetkę na pościeli i sam usiadł obok niej. Złączył ich usta. El kontynuowała badanie jego muskulatury a pod jej dotykiem chłopak rozluźniał się. W miarę upływu czasu pozbyli się ubrania a gdy została tylko bielizna również wylądowała po chwili na podłodze. Ich ciała ocierały się o siebie doprowadzając ich oboje do szaleństwa. Gdy Marco zjeżdżał pocałunkami po jej ciele coraz niżej, czuła że nie wytrzyma. Tak blisko było tego co oboje pragnęli. Blondyn spojrzał pytająco na pannę Wright. Kiwnęła potwierdzająco głową oczekując tej chwili. Wstał i sięgnął po prezerwatywę w kieszeni spodni. Zwinnym ruchem ją nałożył i wkrótce poczuła jak chłopak delikatnie w nią wchodzi, ale nie przestaje jej całować. Zaczął się poruszać w jej ciele co wzbudziło w niej nowe uczucia.
Nie wiedziała, kiedy to się skończyło. Jedyne co wiedziała to to, że był to jej najlepszy seks. Seks z chłopakiem, który wywarł tej nocy niesamowite wrażenie i którego chciała bliżej poznać. A z Kevinem się policzy później.

Ten rozdział jest tak słaby jak gra BVB w drugiej połowie z Bayernem...
PRZEPRASZAM.

PS Dzisiaj nie daję ultimatum więc spokojnie może być tu 0 komentarzy

sobota, 25 października 2014

Rozdział 2.

Zadzwonił do niej tuż po jej przybyciu do mieszkania. Zaproponował wypad w dniu jutrzejszym do klubu. Gdy zapowiedział przyjazd taksówką wiedziała, że poleją się litry alkoholi. Bo Kevin pił tylko na całego (czytaj: upicie się do nieprzytomności). Nie mówił z jakiej okazji, ale czy to było ważne? Dla piłkarza każda okazja była dobra. To się u niego nigdy nie zmieniło - zamiłowanie do alkoholu i piłki nożnej. nie można było powiedzieć, że Kevin jest alkoholikiem. Jeśli już to miłośnikiem zabawy i imprez. A wiadomo, że nieodłączną częścią tych rzeczy są właśnie procenty. Sam Kevin wyznawał zasadę "Jak zabawa to tylko po pijanemu!". Więc nie mając wyboru musiała się pogodzić z tym, że nie wróci trzeźwa (lub sama - jak kto woli). Zwykle nie będąc sobą szalała do granic możliwości.
Z samego rana grzebała w szafie szukając idealnego ubrania. nie wiedziała czy skusić się na sukienkę czy pozostać przy koszulce i dżinsach. Chciała zadzwonić do Großkreutza, ale zrezygnowała - nie chciała zawracać mu głowy. Którego faceta interesują ubraniowe problemy kobiet? No właśnie - żadnego. po dłuższych poszukiwaniach zdecydowała się na małą czarną i szpilki.
Po wybraniu tych wszystkich rzeczy położyła się na łóżku. Podkuliła nogi i spojrzała przez okno na panoramę Dortmundu. Z daleka można było dostrzec stadion. Czy sobie poradzi? Czy on ją kiedyś pokocha? Czy zawsze będzie w jego oczach tylko małą, grubą, siedmioletnią dziewczynką? Czy może pozna kogoś, kto ją pokocha taką jaką jest? Czy kiedyś odpuści? Czy jej miłość minie? A może to tylko zauroczenie, przyzwyczajenie?
Zamknęła oczy dając upust jej pytaniom, które męczyły jej głowę. Było ich tak dużo, że nie umiała ich wszystkich wyłapać. Może to tylko jej się wydawało, ale zaczęła ją od tego boleć głowa. Zmęczona dalej podróżą zasnęła nie zdając sobie z tego sprawy.

Obudzona monotonnie dzwoniącym dzwonkiem drzwi i telefonu wstała. Spojrzała i przejechała sobie dłonią po twarzy robiąc "facepalma". za pół godziny zaczynała się impreza a ona nie była gotowa? Niemal pobiegła do drzwi podrażniona dźwiękiem brzmiącym po całym domu. Otworzyła nie patrząc kto to i pobiegła do łazienki. Wyciągnęła wszystkie kosmetyki i zaczęła pośpiesznie robić sobie makijaż.
- El? - usłyszała głos Kevina za drzwi. - Gdzie jesteś? Spóźnimy się! - oznajmił z nutą goryczy w głosie na co dziewczyna parsknęła śmiechem. Chłopak zawsze się cieszył każdą minutą imprezy. Więcej minut równało się więcej zabawy.
- Zaspałam. Jestem niegotowa! - poskarżyła się mu gdy wszedł do łazienki. Przyjrzał jej się jak pośpiesznie maluje sobie rzęsy.
- Wyglądasz świetnie. Nie potrzebujesz tej tapety. - oświadczył szczerze za co oberwał szturchnięciem od Eleny.
- Nie zdążę ze wszystkim, więc niech będą tylko rzęsy i błyszczyk. - westchnęła dokańczając swoje dzieło. Podążyła do pokoju zamykając go na wszelki wypadek. Założyła ubranie i ochrzaniła samą siebie za pomalowanie się najpierw.
Wzięła torebkę i spojrzała w lustro podziwiając swój efekt. Następnie krzyknęła do Kevina, który już oglądał zawzięcie jakiś mecz, że jest gotowa.
Dojechali na miejsce z piętnastominutowym opóźnieniem. Według doniesień Kevina, wszyscy już byli i czekali na największego imprezowicza - jego samego. Było ogólne poruszenie, bo on nigdy, ale to nigdy się nie spóźniał na takie rzeczy. Zawsze był pierwszy! A teraz to on przyjeżdżał ostatni co pewnie miał trochę za złe swojej przyjaciółce.
- Gniewasz się? - spytała go, gdy wysiadła z taksówki.
- Jeśli z tobą teraz mam się zawsze spóźniać na imprezy to tak. - odparł, ale widząc smutną minę brunetki przytulił ją do siebie. - Żartowałem głuptasie. Bez ciebie to nie impreza.
- I tak ma być, Kevin. - zaśmiała się i pierwsza weszła do środka. Ogłuszyła ją muzyka, ale po pewnym czasie przyzwyczaiła się. Rozejrzała się wokoło ,ale widziała same obce twarze. No może nie obce, bo z telewizji kojarzyła zawodników Borussii a niektórych widziała na żywo jak mieszkała w Dortmundzie. Poczuła ręce w talii, ale wiedziała, że to tylko jej przyjaciel.
- Gotowa poznać moich przyjaciół - gwiazdy światowego formatu?  - spytał ją niemal krzycząc jej do ucha.
- Tak. - odkrzyknęła a on pociągnął ją w kierunku baru. Usiedli na wolnych krzesełkach i zamówili picie. Großkreutz na chwilę zniknął, ale wrócił z wysokim blondynem.
- El, to Marco! Marco to El! - krzyknął przedstawiając ich sobie choć się znali. oboje przyglądali się sobie wchłaniając każdy szczegół. Zmienił się, oceniła przegryzając wargę, na lepsze. Już chciała coś powiedzieć, gdy ujął jej dłoń i pocałował ją. Dziewczynę to zaskoczyło, bo nie tak go zapamiętała. Pamiętała go jako łobuza bez manier i umiaru, ale minęło dużo czasu i każdy się w końcu zmienia.
Spojrzała na Kevina a on wzruszył rękoma, ale miał dziwny wyraz twarzy.
- Zatańczysz? - spytał z lekką chrypką pochylając się w jej kierunku. Owionął ją zapach perfum, które od razu jej się spodobały. Spojrzała ostatni raz na przyjaciela i towarzysząc blondynowi ruszyła na parkiet. Akurat leciała wolna muzyka, ale dziewczyna nie uznała tego za przypadek. Spojrzała na niego a on odwzajemnił spojrzenie. Nie odrywając od niej wzroku objął ją w talii i przysunął do siebie. Patrzył na nią w nowy dla dziewczyny sposób. W oczach innych było widać pożądanie. A u niego? Nie umiała stwierdzić. 
Poruszali się powoli w rytmie tańca. Choć nie znała piosenki a tym bardziej kroków do niej blondyn prowadził ją tak, że czuła się komfortowo. Był dobrym tancerzem. Poruszał się w rytmie a dziewczyna próbowała go naśladować, ale nie wychodziło jej to za bardzo. Jednakże nie przejmowała się tym. Cieszyła się chwilą. Z blondynem, który był przyjacielem Großkreutza. Może Kevin będzie zazdrosny i sam ją zaprosi do tańca?, przemknęło jej przez myśl,gdy szukała wzrokiem chłopaka. Jednak nie patrzył wcale na nią, ale w towarzystwie jego kolegów głośno komentował wygląd barmanki co chwilę wybuchając śmiechem.
- Obrót. - powiedział jej do ucha blondyn wyrywając ją z zamyślenia. Posłusznie się obróciła a gdy była tyłem złapał ją w pasie i przechylił ją do tyłu. Przybliżył swoją twarz do jej, ale akurat skończyła się piosenka i brunetka wyrwała się z objęć chłopaka. Pobiegła do baru i zamówiła coś mocniejszego. Jak się bawić to się bawić, pomyślała wypijając do dna napój. Skoro Kevin szaleje to i ja mogę, dodała. Wróciła szybko do Reusa, który siedział sam na stołku bawiąc się słomką od napoju, Było widać, że nie miał co ze sobą zrobić.
- Jestem mój blondasku. - przywitała się ponownie z Marco i pocałowała go pod wpływem alkoholu. Nie obchodziło ją czy on ma dziewczynę. Liczyło się to, aby dopiec Kevinowi.

Szkoda, że nie doczekałam się 4 komentarzy, ale mam nadzieję że to się zmieni! Mam do Was w związku z tym ogromną prośbę. Gdybyście poleciły komuś ten blog byłoby świetnie.
Do nexta!

NEXT = 4 KOMENTARZE

niedziela, 12 października 2014

Rozdział 1.

sierpień, 2013
Elena usiadła na walizce czekając na taksówkę. Ile jej tu nie było! Ponad 8 lat! Dortmund się nieco zmienił, ale nadal przypominał jej swój dom. Ten sam zapach trawy, spalin a nawet powietrza. Ludzie ci sami tylko może częściej się widziało żółto-czarne barwy. Bo teraz to nie był wstyd. Teraz Borussia to była duma. I nie ważne było, że nie wygrali Ligi Mistrzów. Samo dojście klubu z dość niskim budżetem (patrząc na Real czy Barce) było osiągnięciem niebywałym.
Właśnie dzięki temu wydarzeniu postanowiła wrócić do domu. Studia skończyła, choć przyjaciół miała kilku, ale dla niej najważniejszy był Kevin. To z nim chciała być. Przez te kilka lat się zmieniła. Poznała swoje ciało, które (jak odkryła w stolicy Hiszpanii) bardzo przyciągało mężczyzn. Jednak żaden jej nie interesował, bo ten o którym myślała (już nie tak często) był w Niemczech. I z tego co się dowiedziała od jego rodziców miała się z nim spotkać jeszcze dzisiaj. To miała być niespodzianka. Ale chyba niespodzianką będzie jak mnie pozna, pomyślała dziewczyna z przekąsem.
W kilkanaście minut znalazła się przed swoim nowym mieszkankiem. Było małe, ale dość obszerne jak dla niej. Pracę miała załatwioną. Musiała tylko wstąpić do rodziców Kevina. Mieli pojechać z Lennym, jego młodszym bratem, po starszego Großkreutza. Rodzice go poinformowali aby podjechał pod stadion. Wszystko było zaplanowane.
- O boże Lenny! Jak ty wyrosłeś! - powitała go. Wiedziała, że go nie pamięta. Sama by nie pamiętała będąc niemowlęciem.
- Ty też, Eleno. - uśmiechnęła się pani Großkreutz podając mu piłkę do nogi.
Po zapoznaniu się i pożegnaniu z mamą Kevina i Lenny'ego udali się na stadion. Wcześniej zadawał jej mnóstwo pytań na które odpowiadała i sama się pytała. Gadali prawie o wszystkim.
Dopiero wtedy El uświadomiła sobie jak wiele się zmieniło w jego życiu. Jak szybko stał się Dzieckiem Dortmundu, wzorcem dla dzieci i przebił się do podstawowego składu. Lenny opowiadał z dumą w głosie o swoim bracie. Elena też była z niego dumna. Cieszyła się, że tak szybko się rozwinął w ich ukochanym klubie. Wiedziała, że to zawsze było jego marzeniem. Z dumą reprezentować klub z Zagłębia Ruhry.
A jej marzenie? Czemu nie może się spełnić? Czemu nie może się związać z żadnym chłopakiem? Bo skupiała się tylko na jednym zamiast poszerzyć swoje horyzonty. Ale uparcie zaprzeczała samej sobie.
- Kevin! Kevin! Kevin! - krzyczał Lenny na zbliżającego się chłopaka. Wyglądał na kompletnie zagubionego przez tą sytuację. Ona sama też nie rozumiała tego do końca, bo to nie miało sensu. Co tu niby robił Lenny? I na dodatek z obcą dla niego dziewczyną?
- Lenny! O co chodzi? - był coraz bliżej. - I czemu do cholery jesteś sam przed stadionem?
- Nie jestem sam! Jestem z Eleną! - odparł obrażony chłopak patrząc na niego spode łba. Nie lubił nadopiekuńczego Kevina.
Spojrzał w jej stronę a ona w jego. Jej oczy niemo pytały czy ją pamięta. A on? Nic nie dało się wyczytać z jego twarzy. Zrezygnowana opuściła głowę powstrzymując łzy. Czuła się jak przed kilkunastoma laty. Bądź silna, pomyślała jak wtedy.
Odwróciła się i poszła. Tak po prostu odeszła od niego. Nie odwróciła się ani razu.
Jednak po chwili poczuła jak jest chwytana za biodra i podnoszona do góry. To Kevin śmiał się i obracał ją wokół siebie. Następnie przytulił do siebie tak, że bez problemu mogła wdychać jego perfumy. Zachichotała. Kevin używa perfum? Co to się z ludźmi dzieje!, śmiała się w duchu. Było jej dobrze w jego ramionach.
- Najlepszy prezent urodzinowy jaki dostałem. - szepnął i mocniej ją przytulił.
- Ale twoje urodziny już były. - odparła bystro.
- Zawsze mówiłem, że z ciebie drugi Reus! Wymądrzacie się i za wami nie nadążam. - roześmiał się odsuwając ją od siebie choć trzymał ją za ramiona.
- Nadal się z nim przyjaźnisz?
- No ba! A co ty myślałaś? Od małego po starego! - uśmiechnął się ukazując rząd zębów.
- Jedźmy już do domu lub pograjmy w nogę! - narzekał Lenny siedząc na piłce i im się przyglądając.
- No to pograjmy w nogę! - wyszczerzył się i pociągnął Elene oraz brata ze sobą. Przemierzali korytarze obiektu a dziewczyna milczała i podziwiała każdy szczegół. Szczególnie gdy trafili do tunelu wychodzącego na murawę. Ciarki jej przeszły po plecach. Zawsze chciała przejść przez ten tunel, próbować poczuć co oni czują gdy wychodzą do gry. I teraz to się stało. Dzięki Kevinowi.
Gdy dotarli na środek pola gry, tam gdzie zaczynają się połowy meczu, El zorientowała się że ma na sobie zwykłe trampki. Uspokoiła się gdy zauważyła, że bracia również nie mają odpowiedniego obuwia do gry.
Zaczęli grać. Brunetka znowu poczuła radość z gry. Z przyjemnością dotykała piłki, dryblowała, lobowała. Czuła, że żyje. To uczucie towarzyszyło jej wyłącznie gdy grała. A wzmagało się, gdy walczyła z brunetem o piłkę. Wiedziała, że na dłuższą metę nie ma z nim szans. I miała rację, lecz była przebiegła, gdy popchnął ją ona pociągnęła go za sobą tak, że leżał na niej. Niedosłownie oczywiście. Upadł na ręce, aby jej nie przygnieść swoim ciałem. Wpatrywali się w siebie. Elena czekała na ruch z jego strony, ale się nie doczekała. Wpatrywał się w nią z nieodgadnionym wyrazem twarz. Chwilę później sam wstał a potem jej pomógł. Spojrzała na niego, ale unikał jej wzroku.
- Idziemy Lenny. - oświadczył i po raz pierwszy od ich upadku spojrzał na nią. Uśmiechnął się i we trójkę wrócili do swoich domów. Wcześniej dawni przyjaciele wymienili się numerami.
Dlaczego unikał jej wzroku? Dlaczego wtedy popatrzył na nią w inny sposób? Czyżby po raz pierwszy spojrzał na nią jak na kobietę? Te pytania chodziły Elenie po głowie, ale stwierdziła, że nie dostanie na nie szybko odpowiedzi.
Poczuła jak brunet obejmuje ją w pasie. Uśmiechnęła się na jego dotyk. Tak bardzo go jej brakowało. Nikt nie mógł go zastąpić. Może poznała masę fajnych ludzi w Madrycie, ale oni nie byli Kevinem. Nie miała z nimi takiej więzi jak z Großkreutzem. Dlatego tak się cieszyła, że go może znów dotykać, przytulać, rozbawiać.
- Dziękuję ci, Kevin, - wyszeptała mu do ucha. Spojrzał na nią zdziwiony,
- Za co? To ja ci powinienem dziękować za to, że wróciłaś na stare śmieci.
- Dziękuje ci za to, że dotrzymałeś obietnicy, że mnie pamiętasz,
- Nigdy cię nie zapomnę, maleńka. - odparł przyciągając ją bliżej siebie. - Nigdy.


Dziękuję za te pocieszne komentarze!
Rozpisałabym się, ale jestem chora, więc napiszę tylko... POLSKA MISTRZEM WSZECHŚWIATA!!!

NEXT = 4 KOMENTARZE

niedziela, 5 października 2014

Prolog

wrzesień, 1996
Mała, puszysta siedmiolatka siedziała osamotniona na ławce. Nie miała przyjaciół. Tłumaczyła sobie, że to przez jej tuszę. Kto by chciał się zadawać z otyłym dzieckiem? Każde dziecko powinno być szczupłe i uśmiechnięte. A ona była całkowitym przeciwieństwem. Niektórzy byli grzeczni a inni rozrabiali na przerwach i lekcjach. Ona należała do tych pierwszych. Nie podpadała prawie wogóle rodzicom. Przez to zadawała sobie pytanie: dlaczego ja? Dlaczego ona musiała być najgrubsza i jedna z niższych w klasie? Dlaczego bóg obdarzył ją takim wyglądem?
Oglądała jak chłopcy z jej klasy grali z drugoklasistami w piłkę nożną. Poubierani byli w różne ubrania tak, że nie można było rozróżnić kto gra w czyjej drużynie. Jednak jeden chłopak się wyróżniał spośród pozostałych. Ubrany był cały na żółto a gdzieniegdzie można było znaleźć też czarny. Każdy w tym mieście kojarzył te barwy.
Po chwili dobiegł do nich blondyn z jej klasy. Był niski i chudy. Jego włosy w biegu unosiły się i opadały pozostawiając nieład na głowie.  Chłopak jednak wcale tym się nie przejął a dziewczynka stwierdziła, że też nieźle wygląda. Blondyn ustawił się na bramce, ale zanim ją wogóle dotknął zabrzmiał dzwonek.
Wszystkie dzieci pobiegły w kierunku drzwi i zaczęły się przez nie przeciskać. Były tylko dwie pary więc wejście do budynku szło mozolnie. Ale jej to nie przeszkadzało. Wolała być ostatnia niż się pchać i usłyszeć "Nie pchaj się tak, grubasie!". Jednak nie zawsze obchodziło się bez obelg.
- Elena! - krzyknęli do niej chłopcy a raczej rudy chłopak. - Powinnaś z nami grać w nogę, bo z taką szerokością to spokojnie zasłonisz bramkę. - zaśmiał się głupkowato a niektórzy mu zawtórowali.
Bądź silna, pomyślała, ale łzy cisnęły jej się do oczu. Nie przy nich. Nie mogła pokazać, że coś takiego ją rusza.
- Cicho bądź, Manu. - odezwał się brunet ubrany w klubowe barwy miasta. To on trzymał piłkę, więc nie bał się rozkazywać koledze. W końcu każdy znał zasadę, że ten kto ma piłkę ma władzę. - Chodźmy już lepiej. - oświadczył brunet. Spojrzał na blondyna, który przyglądał się wszystkiemu z boku. - Ty też, Marco.
- Kevin, nie rób się taki władczy. - burknął zakładając rękę na rękę. - Też mam piłkę a to niczym nie świadczy. - poinformował inteligentnie kolegę.
- Dobra, nie mądrz się. - poczochrał mu włosy. - Idź już.
- A ty?
- Zaraz pójdę również. - odparł zerkając na Elenę. Odezwał się do niej, gdy blondyn był dość daleko. - Widziałem cię na meczu.
- Ja ciebie też. - odpowiedziała lekko się rumieniąc.
- Nie wiedziałem, że spotkam fanke Borussi w moim wieku. - powiedział szczerze zdziwiony.
- Jestem od ciebie młodsza. - zauważyła inteligentnie dziewczynka.
- Drugi Marco, normalnie. - zaśmiał się chłopak. - Kurde, nie przedstawiłem się. Kevin Großkreutz.
- Elena Wright.
- Przepraszam cię za nich. - przeprosił nawiązując do minionej sytuacji.
- Przyzwyczaiłam się. - westchnęła cicho. Spojrzała na drzwi i zorientowała się, że są puste podobnie jak dwór. - Już lekcja! - krzyknęła i zaczęła biec a brunet za nią.

maj, 2005
Domknęła walizkę i usiadła na łóżku. Spojrzała przez okno na stadion w oddali. Jej drugi dom. Zresztą nie tylko jej. Kevina i innych ludzi również. Wyobraziła wychodzących szczęśliwych kibiców ze stadionu. Utrzymali się. Borussia została w Bundeslidze. I pomyśleć, że mogła zbankrutować. Jak Kevin musi być szczęśliwy.
Kevin. To imię chyba już na zawsze zagościło w jej sercu. Dzięki niemu się zmieniła. Psychicznie i fizycznie. Stała się pewną siebie, zabawną, upartą dziewczyną. Na dodatek z nienaganną figurą, według niektórych.
W przeciągu kilku lat zdążyła stwierdzić, że się w nim zakochała. On potrafił sprawić, że na jej twarzy pojawiał się uśmiech. Gdy się pokłócili mocno to przeżywała. Nie mogła spać po nocach, była rozproszona. Była jak szkło. Pękało i czekało aż ktoś je posprząta. Tyle, że on je składał tak, aby były całością. Była od niego uzależniona. Teraz kiedy grał w Rot Weiß Ahlen rzadziej się z nim widywała. Tęskniła za nim, ale nie jak za przyjacielem. Jak dziewczyna za swoim chłopakiem.
Tyle, że byli tylko przyjaciółmi. Myślała, że z biegem lat to się zmieni. Kevin wydorośleje i spojrzy na nią jak na kobietę. A on nadal tylko widział w niej małą, otyłą dziewczynkę kibicującą swojej ukochanej drużynie.
Z rozmyślań wyrwało ją zakrycie jej oczu. Wstrzymała na chwilę oddech, ale potem się uśmiechnęła.
- Kto to? - zapytał męski, dobrze znany jej głos.
- Ty!
- Czyli?
- Głupek, który przyszedł się pożegnać z przyjaciółką. - odparła a on odsłonił jej widok.
- Kurde, dobra jesteś. Normalnie drugi Reus. - zaśmiał się Kevin obracając ją w swoją stronę.
- Marco?
- No nie mów, że nie pamiętasz naszego Woody'ego.
- Sorry, ostatni widziałam go jak kończyłam podstawówkę. - zrobiła przerwę i kontynuowała. - Słyszałeś? - spytała go uśmiechając się szeroko. Kiwnął głową odwzajemniając gest. Rozumieli się tak dobrze jakby czytali sobie w myślach. Oczywiście chodziło im o utrzymanie się miejscowej drużyny w Bundeslidze.
Dziewczyna nagle zaczęła śpiewać na całe gardło "Ole' jetzt kommt der BVB*" a chłopak jej zawtórował. Śmiali się i śpiewali patrząc na zbliżający się wieczór w Dortmundzie. Im bliżej było nocy tym mniej godzin zostawało jej do odjazdu. W nowe życie, nową kulturę, nowe rejony.
- Będzie mi tego brakować. - oznajmiła smutno na niego spoglądając. Stał chwilę zdezorientowany, ale szybko ją przytulił do siebie.
- Mi ciebie też, El. - wyszeptał jej do ucha.
Odsunęła się od niego i spojrzała w jego oczy. Były smutne, pełne bólu. Podobnie jak jej. Przybliżyła się do niego chcąc go pocałować, ale nic nie zrobiła. Zamiast tego przytuliła się do jego klatki. Nie chciała niszczyć tego co jest pomiędzy nimi. Zbyt długo się przyjaźnili, aby ona miała to zepsuć w parę sekund.
- Po co tam jedziesz? - spytał ją głaszcząc ją po plecach.
- Mój tata tam znalazł lepszą pracę. W sumie to... lepsza dla mnie przyszłość.
- Czemu nie zostaniesz tym kim ja? Czemu jedziesz do tego cholernego Madrytu zostawiając mnie? - zadał pytania z goryczą. Dziewczynie oczy zaszły łzami.
- To nie moja decyzja, Kevin. Ale cokolwiek będzie obiecaj mi tylko jedno.
- Co tylko chcesz, maleńka.
- Nie zapomnij o mnie. Nie zapomnij o swojej El. - wyszeptała. Przytulił ją mocniej.
- Nigdy nie zapomnę. - obiecał.

* "Ole' nadchodzi BVB!" śpiewana po zdobyciu gola przez BVB


Witam drogich czytelników!
Mam nadzieję, że zostaniecie ze mną do końca opowiadania i będziecie chętnie komentować moje wypociny.

NEXT = 3 KOMENTARZE