sierpień, 2013
Elena usiadła na walizce czekając na taksówkę. Ile jej tu nie było! Ponad 8 lat! Dortmund się nieco zmienił, ale nadal przypominał jej swój dom. Ten sam zapach trawy, spalin a nawet powietrza. Ludzie ci sami tylko może częściej się widziało żółto-czarne barwy. Bo teraz to nie był wstyd. Teraz Borussia to była duma. I nie ważne było, że nie wygrali Ligi Mistrzów. Samo dojście klubu z dość niskim budżetem (patrząc na Real czy Barce) było osiągnięciem niebywałym.
Właśnie dzięki temu wydarzeniu postanowiła wrócić do domu. Studia skończyła, choć przyjaciół miała kilku, ale dla niej najważniejszy był Kevin. To z nim chciała być. Przez te kilka lat się zmieniła. Poznała swoje ciało, które (jak odkryła w stolicy Hiszpanii) bardzo przyciągało mężczyzn. Jednak żaden jej nie interesował, bo ten o którym myślała (już nie tak często) był w Niemczech. I z tego co się dowiedziała od jego rodziców miała się z nim spotkać jeszcze dzisiaj. To miała być niespodzianka. Ale chyba niespodzianką będzie jak mnie pozna, pomyślała dziewczyna z przekąsem.
W kilkanaście minut znalazła się przed swoim nowym mieszkankiem. Było małe, ale dość obszerne jak dla niej. Pracę miała załatwioną. Musiała tylko wstąpić do rodziców Kevina. Mieli pojechać z Lennym, jego młodszym bratem, po starszego Großkreutza. Rodzice go poinformowali aby podjechał pod stadion. Wszystko było zaplanowane.
- O boże Lenny! Jak ty wyrosłeś! - powitała go. Wiedziała, że go nie pamięta. Sama by nie pamiętała będąc niemowlęciem.
- Ty też, Eleno. - uśmiechnęła się pani Großkreutz podając mu piłkę do nogi.
Po zapoznaniu się i pożegnaniu z mamą Kevina i Lenny'ego udali się na stadion. Wcześniej zadawał jej mnóstwo pytań na które odpowiadała i sama się pytała. Gadali prawie o wszystkim.
Dopiero wtedy El uświadomiła sobie jak wiele się zmieniło w jego życiu. Jak szybko stał się Dzieckiem Dortmundu, wzorcem dla dzieci i przebił się do podstawowego składu. Lenny opowiadał z dumą w głosie o swoim bracie. Elena też była z niego dumna. Cieszyła się, że tak szybko się rozwinął w ich ukochanym klubie. Wiedziała, że to zawsze było jego marzeniem. Z dumą reprezentować klub z Zagłębia Ruhry.
A jej marzenie? Czemu nie może się spełnić? Czemu nie może się związać z żadnym chłopakiem? Bo skupiała się tylko na jednym zamiast poszerzyć swoje horyzonty. Ale uparcie zaprzeczała samej sobie.
Elena usiadła na walizce czekając na taksówkę. Ile jej tu nie było! Ponad 8 lat! Dortmund się nieco zmienił, ale nadal przypominał jej swój dom. Ten sam zapach trawy, spalin a nawet powietrza. Ludzie ci sami tylko może częściej się widziało żółto-czarne barwy. Bo teraz to nie był wstyd. Teraz Borussia to była duma. I nie ważne było, że nie wygrali Ligi Mistrzów. Samo dojście klubu z dość niskim budżetem (patrząc na Real czy Barce) było osiągnięciem niebywałym.
Właśnie dzięki temu wydarzeniu postanowiła wrócić do domu. Studia skończyła, choć przyjaciół miała kilku, ale dla niej najważniejszy był Kevin. To z nim chciała być. Przez te kilka lat się zmieniła. Poznała swoje ciało, które (jak odkryła w stolicy Hiszpanii) bardzo przyciągało mężczyzn. Jednak żaden jej nie interesował, bo ten o którym myślała (już nie tak często) był w Niemczech. I z tego co się dowiedziała od jego rodziców miała się z nim spotkać jeszcze dzisiaj. To miała być niespodzianka. Ale chyba niespodzianką będzie jak mnie pozna, pomyślała dziewczyna z przekąsem.
W kilkanaście minut znalazła się przed swoim nowym mieszkankiem. Było małe, ale dość obszerne jak dla niej. Pracę miała załatwioną. Musiała tylko wstąpić do rodziców Kevina. Mieli pojechać z Lennym, jego młodszym bratem, po starszego Großkreutza. Rodzice go poinformowali aby podjechał pod stadion. Wszystko było zaplanowane.
- O boże Lenny! Jak ty wyrosłeś! - powitała go. Wiedziała, że go nie pamięta. Sama by nie pamiętała będąc niemowlęciem.
- Ty też, Eleno. - uśmiechnęła się pani Großkreutz podając mu piłkę do nogi.
Po zapoznaniu się i pożegnaniu z mamą Kevina i Lenny'ego udali się na stadion. Wcześniej zadawał jej mnóstwo pytań na które odpowiadała i sama się pytała. Gadali prawie o wszystkim.
Dopiero wtedy El uświadomiła sobie jak wiele się zmieniło w jego życiu. Jak szybko stał się Dzieckiem Dortmundu, wzorcem dla dzieci i przebił się do podstawowego składu. Lenny opowiadał z dumą w głosie o swoim bracie. Elena też była z niego dumna. Cieszyła się, że tak szybko się rozwinął w ich ukochanym klubie. Wiedziała, że to zawsze było jego marzeniem. Z dumą reprezentować klub z Zagłębia Ruhry.
A jej marzenie? Czemu nie może się spełnić? Czemu nie może się związać z żadnym chłopakiem? Bo skupiała się tylko na jednym zamiast poszerzyć swoje horyzonty. Ale uparcie zaprzeczała samej sobie.
- Kevin! Kevin! Kevin! - krzyczał Lenny na zbliżającego się chłopaka. Wyglądał na kompletnie zagubionego przez tą sytuację. Ona sama też nie rozumiała tego do końca, bo to nie miało sensu. Co tu niby robił Lenny? I na dodatek z obcą dla niego dziewczyną?
- Lenny! O co chodzi? - był coraz bliżej. - I czemu do cholery jesteś sam przed stadionem?
- Nie jestem sam! Jestem z Eleną! - odparł obrażony chłopak patrząc na niego spode łba. Nie lubił nadopiekuńczego Kevina.
Spojrzał w jej stronę a ona w jego. Jej oczy niemo pytały czy ją pamięta. A on? Nic nie dało się wyczytać z jego twarzy. Zrezygnowana opuściła głowę powstrzymując łzy. Czuła się jak przed kilkunastoma laty. Bądź silna, pomyślała jak wtedy.
Odwróciła się i poszła. Tak po prostu odeszła od niego. Nie odwróciła się ani razu.
Jednak po chwili poczuła jak jest chwytana za biodra i podnoszona do góry. To Kevin śmiał się i obracał ją wokół siebie. Następnie przytulił do siebie tak, że bez problemu mogła wdychać jego perfumy. Zachichotała. Kevin używa perfum? Co to się z ludźmi dzieje!, śmiała się w duchu. Było jej dobrze w jego ramionach.
- Najlepszy prezent urodzinowy jaki dostałem. - szepnął i mocniej ją przytulił.
- Ale twoje urodziny już były. - odparła bystro.
- Zawsze mówiłem, że z ciebie drugi Reus! Wymądrzacie się i za wami nie nadążam. - roześmiał się odsuwając ją od siebie choć trzymał ją za ramiona.
- Nadal się z nim przyjaźnisz?
- No ba! A co ty myślałaś? Od małego po starego! - uśmiechnął się ukazując rząd zębów.
- Jedźmy już do domu lub pograjmy w nogę! - narzekał Lenny siedząc na piłce i im się przyglądając.
- No to pograjmy w nogę! - wyszczerzył się i pociągnął Elene oraz brata ze sobą. Przemierzali korytarze obiektu a dziewczyna milczała i podziwiała każdy szczegół. Szczególnie gdy trafili do tunelu wychodzącego na murawę. Ciarki jej przeszły po plecach. Zawsze chciała przejść przez ten tunel, próbować poczuć co oni czują gdy wychodzą do gry. I teraz to się stało. Dzięki Kevinowi.
Gdy dotarli na środek pola gry, tam gdzie zaczynają się połowy meczu, El zorientowała się że ma na sobie zwykłe trampki. Uspokoiła się gdy zauważyła, że bracia również nie mają odpowiedniego obuwia do gry.
Zaczęli grać. Brunetka znowu poczuła radość z gry. Z przyjemnością dotykała piłki, dryblowała, lobowała. Czuła, że żyje. To uczucie towarzyszyło jej wyłącznie gdy grała. A wzmagało się, gdy walczyła z brunetem o piłkę. Wiedziała, że na dłuższą metę nie ma z nim szans. I miała rację, lecz była przebiegła, gdy popchnął ją ona pociągnęła go za sobą tak, że leżał na niej. Niedosłownie oczywiście. Upadł na ręce, aby jej nie przygnieść swoim ciałem. Wpatrywali się w siebie. Elena czekała na ruch z jego strony, ale się nie doczekała. Wpatrywał się w nią z nieodgadnionym wyrazem twarz. Chwilę później sam wstał a potem jej pomógł. Spojrzała na niego, ale unikał jej wzroku.
- Idziemy Lenny. - oświadczył i po raz pierwszy od ich upadku spojrzał na nią. Uśmiechnął się i we trójkę wrócili do swoich domów. Wcześniej dawni przyjaciele wymienili się numerami.
Dlaczego unikał jej wzroku? Dlaczego wtedy popatrzył na nią w inny sposób? Czyżby po raz pierwszy spojrzał na nią jak na kobietę? Te pytania chodziły Elenie po głowie, ale stwierdziła, że nie dostanie na nie szybko odpowiedzi.
Poczuła jak brunet obejmuje ją w pasie. Uśmiechnęła się na jego dotyk. Tak bardzo go jej brakowało. Nikt nie mógł go zastąpić. Może poznała masę fajnych ludzi w Madrycie, ale oni nie byli Kevinem. Nie miała z nimi takiej więzi jak z Großkreutzem. Dlatego tak się cieszyła, że go może znów dotykać, przytulać, rozbawiać.
- Dziękuję ci, Kevin, - wyszeptała mu do ucha. Spojrzał na nią zdziwiony,
- Za co? To ja ci powinienem dziękować za to, że wróciłaś na stare śmieci.
- Dziękuje ci za to, że dotrzymałeś obietnicy, że mnie pamiętasz,
- Nigdy cię nie zapomnę, maleńka. - odparł przyciągając ją bliżej siebie. - Nigdy.
- Lenny! O co chodzi? - był coraz bliżej. - I czemu do cholery jesteś sam przed stadionem?
- Nie jestem sam! Jestem z Eleną! - odparł obrażony chłopak patrząc na niego spode łba. Nie lubił nadopiekuńczego Kevina.
Spojrzał w jej stronę a ona w jego. Jej oczy niemo pytały czy ją pamięta. A on? Nic nie dało się wyczytać z jego twarzy. Zrezygnowana opuściła głowę powstrzymując łzy. Czuła się jak przed kilkunastoma laty. Bądź silna, pomyślała jak wtedy.
Odwróciła się i poszła. Tak po prostu odeszła od niego. Nie odwróciła się ani razu.
Jednak po chwili poczuła jak jest chwytana za biodra i podnoszona do góry. To Kevin śmiał się i obracał ją wokół siebie. Następnie przytulił do siebie tak, że bez problemu mogła wdychać jego perfumy. Zachichotała. Kevin używa perfum? Co to się z ludźmi dzieje!, śmiała się w duchu. Było jej dobrze w jego ramionach.
- Najlepszy prezent urodzinowy jaki dostałem. - szepnął i mocniej ją przytulił.
- Ale twoje urodziny już były. - odparła bystro.
- Zawsze mówiłem, że z ciebie drugi Reus! Wymądrzacie się i za wami nie nadążam. - roześmiał się odsuwając ją od siebie choć trzymał ją za ramiona.
- Nadal się z nim przyjaźnisz?
- No ba! A co ty myślałaś? Od małego po starego! - uśmiechnął się ukazując rząd zębów.
- Jedźmy już do domu lub pograjmy w nogę! - narzekał Lenny siedząc na piłce i im się przyglądając.
- No to pograjmy w nogę! - wyszczerzył się i pociągnął Elene oraz brata ze sobą. Przemierzali korytarze obiektu a dziewczyna milczała i podziwiała każdy szczegół. Szczególnie gdy trafili do tunelu wychodzącego na murawę. Ciarki jej przeszły po plecach. Zawsze chciała przejść przez ten tunel, próbować poczuć co oni czują gdy wychodzą do gry. I teraz to się stało. Dzięki Kevinowi.
Gdy dotarli na środek pola gry, tam gdzie zaczynają się połowy meczu, El zorientowała się że ma na sobie zwykłe trampki. Uspokoiła się gdy zauważyła, że bracia również nie mają odpowiedniego obuwia do gry.
Zaczęli grać. Brunetka znowu poczuła radość z gry. Z przyjemnością dotykała piłki, dryblowała, lobowała. Czuła, że żyje. To uczucie towarzyszyło jej wyłącznie gdy grała. A wzmagało się, gdy walczyła z brunetem o piłkę. Wiedziała, że na dłuższą metę nie ma z nim szans. I miała rację, lecz była przebiegła, gdy popchnął ją ona pociągnęła go za sobą tak, że leżał na niej. Niedosłownie oczywiście. Upadł na ręce, aby jej nie przygnieść swoim ciałem. Wpatrywali się w siebie. Elena czekała na ruch z jego strony, ale się nie doczekała. Wpatrywał się w nią z nieodgadnionym wyrazem twarz. Chwilę później sam wstał a potem jej pomógł. Spojrzała na niego, ale unikał jej wzroku.
- Idziemy Lenny. - oświadczył i po raz pierwszy od ich upadku spojrzał na nią. Uśmiechnął się i we trójkę wrócili do swoich domów. Wcześniej dawni przyjaciele wymienili się numerami.
Dlaczego unikał jej wzroku? Dlaczego wtedy popatrzył na nią w inny sposób? Czyżby po raz pierwszy spojrzał na nią jak na kobietę? Te pytania chodziły Elenie po głowie, ale stwierdziła, że nie dostanie na nie szybko odpowiedzi.
Poczuła jak brunet obejmuje ją w pasie. Uśmiechnęła się na jego dotyk. Tak bardzo go jej brakowało. Nikt nie mógł go zastąpić. Może poznała masę fajnych ludzi w Madrycie, ale oni nie byli Kevinem. Nie miała z nimi takiej więzi jak z Großkreutzem. Dlatego tak się cieszyła, że go może znów dotykać, przytulać, rozbawiać.
- Dziękuję ci, Kevin, - wyszeptała mu do ucha. Spojrzał na nią zdziwiony,
- Za co? To ja ci powinienem dziękować za to, że wróciłaś na stare śmieci.
- Dziękuje ci za to, że dotrzymałeś obietnicy, że mnie pamiętasz,
- Nigdy cię nie zapomnę, maleńka. - odparł przyciągając ją bliżej siebie. - Nigdy.
Dziękuję za te pocieszne komentarze!
Rozpisałabym się, ale jestem chora, więc napiszę tylko... POLSKA MISTRZEM WSZECHŚWIATA!!!
NEXT = 4 KOMENTARZE
Ojej *-*
OdpowiedzUsuńJuż pisałam, że zakochałam się w tym opowiadaniu *u*
Czekam, czekam na next <3
Jejciuu *,*
OdpowiedzUsuńPrzyjaźń przetrwa wszystko! Bardzo podoba mi się ten rozdział :))
Czekam na kolejny,
xxx
Wpadłam przez przypadek i uznał że blog jest genialny. Wreszcie jakiś o Kevinie a nie tylko o Marco.
OdpowiedzUsuńCzekam na nastepny.