niedziela, 30 listopada 2014

Rozdział 7.

Przez cały trening uśmiech nie schodził z jej twarzy. Marco rozśmieszał ją w każdy sposób. A to podstawiał nogę Kevinowi lub specjalnie się obijał doprowadzając do szału trenerów. Großkreutz na początku się wywalał wywołując śmiech u kolegów, lecz potem zrobił Reusowi podobny kawał. Gdy biegali tyłem wyprzedził blondyna i kucnął opierając się rękoma o trawę. Chłopak runął tyłem o trawę robiąc fikołka. Wszyscy wybuchnęli śmiechem włącznie z Eleną i sztabem szkoleniowyn. Następnie Klopp przywołał do siebie wszystkich chłopaków i pogratulował Kevinowi.
- Dzięki, Kevin za sprowadzenie Marco na ziemię. - oświadczył a salwa śmiechu ponownie przeszła po zebranych. Nawet Reus się zaśmiał i uderzył Großkreutza w plecy. Brunet poleciał do przodu zaskoczony tym przyjacielskim gestem. Znowu wszyscy wybuchnęli śmiechem roniąc przy tym łzy.
- Dobra, koniec zabawy! - przekrzyknąl Klopp śmiejących się. Momentalnie zamilkli. - Ruszyć dupy i do roboty!
Pogoniwszy piłkarzy do biegania usiadł z zadowoleniem na ławce. Jest w swoim żywiole, przemknęło brunetce i również się uśmiechnęła.
Po treningu umówiła się z Kevinem, że poczeka na niego przy szatni. Każdy wchodzący piłkarz uśmiechał się w jej stronę. Niektórzy zagadywali ją jak Pierre, Mats, Marco i Jonas. Ten ostatni się przedstawił i chwilę z nią pogadał, ale zaraz jego kolega pociągnął go za sobą. Nie zwrócił na nią uwagi. Poczuła się dotknięta, ale zaraz przybył Reus przez którego zapomniała o tym wydarzeniu.
- Źle zaczęliśmy, maleńka. - westchnął opierając się o ścianę tuż obok niej. - Może pójdziemy na kawę i poznamy się od nowa? Bez żadnej przeszłości i relacji. - uśmiechnął się lekko. Odwzajemniła uśmiech. Nie musiała mówić, że się zgadza. Zrozumiał.
- Woody, idź się przebierz! - zarządził Hummels wyłaniając się z szatni. - Cuchniesz jak... ty. - zaśmiał się z własnego żartu.
- No biegnij, blondasku. Poczekam na ciebie. - pogoniła blondyna. Posłusznie podążył za brunetem. Na odchodne puścił jej perskie oko. Parsknęła śmiechem.
Oparła się plecami o ścianę przymykając oczy. Podczas ich pierwszego spotkania po latach był taki idealny. Potem zabawił się nią (a może ona nim?). Teraz chciał ją poznać. Jego charakter zmieniał się ze względu na sytuację.
- El? - głos Kevina wyrwał ją z zamyślenia. Otworzyła szybko oczy. - Idziemy? Możemy coś zjeść po drodze.
- Przed chwilą umówiłam się z Marco na kawę. - oznajmiła a błysk w jego oczach zniknął.
- Spoko.
- Przepraszam. - wyszeptała.
- Nie masz za co. - uśmiechnął się sztucznie. - W końcu wolny kraj, nie?
- No jasne. Słuchaj... - zaczęła, ale przerwał jej kobiecy głos.
Dziewczyna o blond włosach i zielonych oczach pojawiła się przed nim. Wygląda jak Barbie, pomyślała Elena. Kobieta była ubrana w różowy żakiet i miniówkę. Oczywiście również koloru różu były wysokie obcasy. Duża ilość makijażu dopełniała całość i odpychała brunetkę na co najmniej kilometr.
- Jutro pod gabinetem. Tak? - spojrzała na Kevina wcześniej lustrując wzrokiem pannę Wright.
Chłopak kiwnął szybko głową unikając pytającego wzroku przyjaciółki.
- Lisa, Kloppo cię wołał. - wtrącił się do rozmowy Marco. Elena była niemal pewna, że skłamał.
- Ach, tak. - westchnęła ciężko blondynka. - Tyle pracy na głowie.
- Taki zawód. - uciął zniecierpliwiony blondyn. Zwrócił się do brunetki. - Idziemy, mała?
- Pewnie. - zgodziła się dziewczyna machając na odchodne Kevinowi.
Idąc za blondynem w żaden sposób nie skomentowała tej sytuacji. Nie zamieniła z nim słowa aż do wejścia do samochodu. Do tego czasu Marco przyglądał jej się uważnie co ją zirytowało.
- Kto to był? - wypaliła gdy zapięła pasy. Chłopak zaśmiał się cicho.
- O to ci chodziło! - parsknął śmiechem, lecz widząc minę Eleny spoważniał. - Jest to nasza nowa pani psycholog, Lisa Andelberg.
- Aha.
- Zazdrosna?
- O ten plastik? Chyba mocno walnąłeś się w głowę, Reus.
- Nie sądzę, Wright.
- Jednakże radzę wizytę u lekarza.
- Dzięki za troskę, ale myślę że potrafię o siebie zadbać.
- Lub twoja partnerka. - uśmiechnęła się słodko dziewczyna, lecz sztucznie.
- Kochanie, masz stare info. Jestem singlem jak ty. - odparł z podobną miną Marco.
- A skąd blondasku to wiesz? Bo kolor twoich włosów na to nie wskazuje.
- Co masz do moich włosów? Gdybyś nie była singielką to byś ze mną nie flirtowała, bo byś miała faceta prawie tak zajebistego jak ja. - uśmiechnął się tak radośnie, że dołeczki pojawiły się w jego policzkach. - Jesteśmy na miejscu.
- W końcu! - ucieszyła się Elena. Była zadowolona, że wydobyła z niego tą cenną informację. Nie chciałaby się zadawać z chłopakiem, który jest zajęty. Pewnie dla Reusa zrobiłaby wyjątek. W końcu tyle go zna lat! Uśmiechnęła się sama do siebie.
- Ślicznotko, wysiadaj! - rozkazał Marco otwierając drzwi. Posłusznie wysiadła i podążyli do lokalu.
Gdy weszli blondyn zaprowadził ją do kąta kawiarni, aby żaden paparazzi ich nie zauważył. Brunetka wtedy zauważyła jak bardzo ceni sobie prywatność.
- Jak widać sława ma swoje plusy i minusy. - zauważyła bystrze.
- Uwierz, więcej minusów. - westchnął i otarł niewidzialny pot z czoła. Dziewczyna parsknęła śmiechem. - Tłum fanek, które oddałyby wszystko by cię dotknąć, zrobić z tobą zdjęcie, zdobyć autograf. To miłe, ale czasami przekraczają pewną granicę.
- Jaką?
- Raz widziałem jadąc autem jak inny samochód mnie śledzi. Wybierał te same drogi co ja. Nie mogłem wrócić do domu! Krążyłem z pół godziny obok mojego domu aż w końcu odjechał. Ale i tak to pikuś w porównaniu z paparazzi. Nigdzie nie wyjdziesz bez pojawienia się w jutrzejszym magazynie plotkarskim! Pewnie już wymyślają tytuł związany z moją nową miłością i innymi pierdołami.
- Twoja miłość nie będzie mieć łatwo. - uśmiechnęła się panna Wright.
- No nie ma łatwo. - zgodził się z dziewczyną opierając się wygodnie plecami o krzesło.
Elena uniosła brew, ale nie zdążyła nic powiedzieć, bo pojawiła się kelnerka. Złożyli zamówienie a raczej ona, bo Marco bardzo długo się zastanawiał nad kawą. Gdy w końcu się zdecydował i ona, i kelnerka były podirytowane. Przepraszającym wzrokiem obdarzył obie kobiety uśmiechając się lekko.
- Nie jesteś singlem! - oznajmiła oskarżycielsko gdy zostali sami.
- Jestem. Zdobywam ją powoli. - odparł zadwolony Reus. Elena popatrzyła na niegi spode łba.
- Ładnie to się tak ze mnie nabijać? - spytała a gdy kiwnął głową schowała twarz w dłonie. Po chwili podniosła głowę. - To kim jest twoja wybranka?
- Dowiesz się jak ją zdobędę. A robię to niestety lub stety, bardzo powoli - uśmiechnął się złośliwie, ale szybko skrzywił się. Brunetka kopnęła go w nogę. - Hej, hej, bo kontuzje złapię!
- Już się boję! - przewróciła oczami El.
- Taka osobowość jak ja to poważny ubytek w kadrze! - oburzył się Marco. Elena wybuchnęła śmiechem.
- Jesteś niemożliwy, Reus.
- Taka moja rola, Wright.

Jesteście niemożliwe jak Reus! Patrzę z rana 3 komentarze a potem... 6! Dzięki! Danke! Gracias!
Trzymamy kciuki za BVB!

PS Będzie mi miło jeśli nadal będzie tyle komentarzy (nawet jedno zdaniowe).

niedziela, 23 listopada 2014

Rozdział 6.

- Keeevin, no proszę! - błagała swojego przyjaciela o zgodę. Od pół godziny prosiła go aby mogła pójść na trening Borussii. Co prawda Klopp nie miał żadnych zastrzeżeń do gości, jeśli to był luźny dzień, ale Kevin je miał. Jak zwykle coś mu nie pasowało.
- Będziesz nas dekoncentrować i nie przygotujemy się odpowiednio do meczu. - argumentował jej swoją decyzję, ale Elena i tak wiedziała swoje. Powód był inny.
- Okay, zadzwonię do Marco. - użyła swojej ostatecznej broni. Było to głupie, bo nawet nie wiedziała czy odbierze. Chciała jednak zaryzykować.
- Dobra, pojedziesz na trening, ale masz być cicho jak myszka. - zgodził się w końcu, co ją bardzo zdziwiło. Jeśli takimi argumentami miała go przekonać to jej to pasowało.
- No jasne. - odparła pewnie. - Dzięki. - stanęła na palcach i cmoknęła go w policzek.
Pobiegła do pokoju i otworzyłaml szafę zastanawiając się co ubrać. Chciała ubrać coś wyzywającego; bezrękawna bluzka podkreślająca jej biust i i krótkie, obcisłe spodenki. Jak postanowiła tak zrobiła. Gdy ją zobaczył widziała szok w jego oczach. W żaden sposób tego nie skomentował, ale zrobiła na nim wrażenie. I o to jej chodziło.
Dojechali dużo przed czasem więc Großkreutz postanowił ją oprowadzić po stadionie a potem pojechać do Brackel. Ucieszyła się bardzo. Zawsze chciała poznać wszystkie zakamarki Signal Iduna Park. A teraz jej marzenie się spełniło. Zaprowadził ją w najważniejsze miejsca na Westfalenstadion. Wszystko starała się uchwycić i zachować w swojej pamięci. Śmiała się, gdy Kevin opowiadał jej o dowcipach w szatni a wzruszała jak widziała zdjęcia przedstawiające wygrany finał Ligi Mistrzów. Jak ona chciała to przeżyć z nim. Chwile radości świętować a smutku pocieszać. Niestety, była tysiące kilometrów stąd wpatrując się w szklany ekran zwany telewizorem.
Wpatrywali się dłuższą chwilę w obraz przedstawiający drużynę świętujące Mistrzostwo Niemiec w 2011 roku. Kevin milczał, ale można było zobaczyć z jakim utęsknieniem patrzy. Zawsze chciał, aby BVB odnosiło sukcesy, ale gdy tak się nie stawało to motywowało go to pracy. Jak nie grał jeszcze w swojej ukochanej drużynie to dopingował ich z całej sił. Teraz zostawiał całe swoje serce na boisku. I za to go uwielbiali kibice.
- Brakowało mi ciebie. - wyznał w pewnej chwili wyrywając ją z rozmyślenia. Zauważając jej minę kiwnął głową w kierunku zdjęcia. - Ale wiem, że wtedy nie mogłaś być. Chodź, bo się spóźnimy. - zakończył biorąc głęboki wdech. Odwrócił się i złapał ją za rękę prowadząc do wyjścia.
- Racja. - zgodziła się z nim i ruszyła za nim.
- Jestem Elena. - to zdanie powtarzała odkąd pojawiła się w Brackel. Każdy chciał poznać nieznajomą towarzyszącą Kevinowi. Oczywiście pierwsi byli Mats i Pierre, którzy już znali dziewczynę i z przyjemnością przedstawiali ją kolegom. Gdy zerkała na Kevina uśmiechał się, ale to było sztuczne. Znała go już dobrze aby zauważyć coś takiego.
Miło było być w centrum uwagi, poznać tyle życzliwych ludzi, ale czekała na jedną osobę. Marco. Chciała mu pokazać, że nie zostawi go w spokoju. Pokaże mu co to zemsta. Skoro on się nią zabawił to czemu ona nie nim? Ani razu nie zadzwonił. To było dla niej okropne.
Wyszła, gdy zaczęli się przebierać. Podążyła w kierunku wyjścia na murawę. W międzyczasie włączyła pocztę czytając nowe wiadomości z pracy. Znowu przypomnienie o spotkaniu, które ją czekało w pracy. Znowu spam, który nie został zaliczony do słusznej dla niego kategorii. O wiele dłużej przeglądałaby skrzynkę gdyby nie zderzenie ze ścianą. A przynajmniej tak wydawało jej się. Jej głowa uderzyła w coś twardego a ciało zrobiło podobny ruch. Jednak nie odbiła się jak to by było w przypadku ściany. To przedmiot się odbił z nią i oboje odskoczyli.
Uniosła wzrok. Jej oczy spoczęły najpierw na blond włosach, potem na błękitnych oczach a na koniec na wąskich ustach. Złapała się za czoło wykrzywiając twarz w bólu.
- Znowu się spotykamy. - oznajmiła opierając się o ścianę plecami.
- Tak. - odparł szybko. - Nic ci nie jest? - dodał podchodząc do niej.
Dziewczyna czekała na jego dalsze ruchy. Położył rękę na jej czole. Powoli jednak zjeżdżał nią po jej twarzy w dół. Elenie przeszły przyjemne dreszcze po plecach.
Złapała go za rękę i zaprowadziła do łazienki. Jakimś cudem wiedziała gdzie iść co zdziwiło nawet ją.
Była to chyba męska. Marco lekko ją popchnął w kierunku kabiny. Zamknął ją zwinnym ruchem. Równie szybko pocałował ją w usta schodząc nimi coraz niżej. Gdy zjechał do biustu dziewczyna go odepchnęła. Następnie pociągnęła go za koszulę i złączyła ich usta na krótką chwilę. Otworzyła drzwi i bez słowa wyszła.
Weszła na murawę szukając wzrokiem Kloppa. Nie musiała długo szukać. Siedział zgarbiony na krzesełku i patrzył się w zarysowaną kartkę. Gdy podeszła do niego podniósł wzrok. Na jej widok uśmiechnął się jakby byli starymi przyjaciółmi, którzy się dawno nie widzieli.
- Elena, jak mniemam? - odezwał się wstając gwałtownie. Przytaknęła. - Dziewczyna czy przyjaciółka Kevina? Wybacz, bo tyle o tobie mówi, że sam już niewiem.
- Przyjaciółka. - odparła z uśmiechem. - Tak on nigdy nie potrafi się zamknąć.
- Otóż to! - zaśmiał się obserwując wychodzących na murawę piłkarzy. Po pięciu minutach dołączył do nich Reus.
- Przepraszam cię na chwilę. Muszę opieprzyć Reusa. Taki obowiązek. - uśmiechnął się odchodząc w stronę blondyna.
Ze złośliwym uśmieszkiem obserwowała jak trener z nim rozmawia. Po jego minie wnioskowała, że nie była to miła konwersacja. Ich spojrzenia się ze sobą spotkały. Zmrużył gniewnie oczy, ale na jego twarzy był uśmiech. Elena uniosła brwi i odwzajemniła uśmiech. Remis, mówiły jej oczy.

Taki sobie rozdział. Wiem i przepraszam. Obiecuję poprawę.

NEXT = 5 KOMENTARZY

PS Przekroczyliśmy barierę 2000 wyświetleń!
PS 2 Po zakończeniu tego opowiadania będzie nowe (również o BVB)!

niedziela, 16 listopada 2014

Rozdział 5.

Było cudownie.
To jedyna rzecz, która chodziła dziewczynie po głowie. To jak na nią patrzył, całował, dotykał było czymś nowym. Czymś czego nie doświadczyła jeszcze. A co chciała za wszelką cenę kontynuować. Ta dziwna znajomość z Reusem była jak owoc zakazany. Bardziej kusi. Przecież nie mogli podejść do każdego i powiedzieć, że uprawiali seks bez zobowiązań. Tak to można nazwać chociaż nie byli dla siebie obojętni. Przynajmniej w przypadku dziewczyny. Zaintrygował ją. Był trochę taki... Kevinowaty. Nie przejmował się niczym i żył chwilą. Był również odpowiedzialny i konsekwentny, nie to co Kevin. A Großkreutz po raz kolejny ją zirytował. Swoją zaborczością, nie stanowczością. Po raz kolejny Elena miała ochotę go uderzyć w klatkę piersiową i powiedzieć, że jest dupkiem. Tyle, że nie mogła. Zawsze, gdy ją przepraszał, ulegała jego słowom. Chciała myśleć, że to ostatni raz i więcej tego nie zrobi. Ciągle się myliła.
Nie odbierała od niego telefonów, gdy sobie przypomniała, jaką odwalił szopkę na imprezie. Marco za to nie odzywał się odkąd odwiózł ją pod dom i wziął jej numer, czyli dwa dni temu. Myślała, że choć napisze SMSa czy chce powtórzyć. Ale po głębszych namysłach stwierdziła, że nie usłyszała od niego ani słowa o udanym seksie. Czyżby ją umyślnie zbywał? Nie była wystarczająca? To ją tak irytowało, że w końcu też się wkurzyła na Reusa. Za umyślne wywarcie na niej opinii o wspólnej nocy aby siebie usatysfakcjonować. Kolejna w długiej liście pana Marco Reusa? Ona już się zemści.
Otworzyła laptop i sprawdziła pocztę a następnie weszła na Facebooka. Sprawdziła profil Marco. Oczywiście prywatny, bo jakże inaczej. Informacja o jego statusie była taka, że jest wolny. Chwilę później przyszła wiadomość do niej od Kevina, której nie chciała czytać więc czym prędzej jązamknęła. Przy zamykaniu okienka chatu niechcący kliknęła na plotkarską stronę. I ją też czym prędzej chciała wyłączyć, ale pewien artykuł przykuł jej uwagę.

Marco Reus ponownie ze swoją ex-narzeczoną?
Dnia 8 września Marco Reus (l. 24) i Caroline Böhs (l. 25) byli widziani razem w jednej z dortmundzkich restauracji. Rozmawiali ze sobą jak dobrzy przyjaciele. Ale czy napewno są tylko przyjaciółmi? Sąsiedzi Reusa widzieli niedawno go z blondynką jak wychodzą z mieszkania. Wyglądali na zakochanych w sobie ludzi. Czyżby ich dawna miłość przetrwała i chcą spróbować jeszcze raz?

Pod artykułem były zdjęcia pary w restauracji. Z dzisiaj. Uśmiechali się do siebie i wyglądali jak zakochani w sobie ludzie. Nie miała nic do Caroline, ale w tej chwili się wkurzyła, bo miała plan poderwania Reusa. A poza tym co jej do tego? To tylko Marco Reus. Dupek, który wykorzystuje i poniża; doskonały kłamca rozkochujący w sobie kobiety. Jednak to on pożałuje, że chciał ją zaliczyć.
Z zamyślenia wyrwał ją dzwonek do drzwi. Podeszła do nich i nie patrząc przez wizjer otworzyła je. Ujrzała osobę z bukietem kwiatów. Nie było widać twarzy, ale dziewczyna domyślała się kto to.
- Oj Kevin, Kevin. Który to już raz? - spytała ze śmiechem. Mogła się na niego wściekać, ale i tak gdy przy niej był zapominała o gniewie. Stawała się inną osobą.
- Teraz już na serio. - przeciągnął ostatnie słowo chłopak wynurzając swoją twarz znad bukietu. - Jakbyś się nie domyśliła to są dla ciebie. - uśmiechnął się promieniście. To co El lubiła najbardziej. Jego szczery, wesoły uśmiech.
- Dzięki za info, nie wiedziałam. - odparła wesoło biorąc od niego kwiaty. - Wejdź. - zaprosiła go do środka. Posłusznie wszedł rozglądając się na wszystkie strony i podziwiając otaczające go kolory. A mianowicie trzy: biały, czarny, żółty. Ściany były koloru pierwszego z dodatkami pozostałych barw w postaci akcesorii typu: zegar, flaga, obrazy.
- Zapomniałem, że jesteś fanatyczką. - stwierdził zachwycony wyglądem. - Mógłbym tu zamieszkać. - rozmarzył się, lecz szybko wrócił do rzeczywistości. - Nie przeprosiłem cię.
- Jeszcze nie. - przytaknęła wstawiając kwiaty do wazonu.
- Więc chcę to zrobić. - powiedział poważnie przybliżając się do niej. - Przepraszam, że za każdym razem cię zawodzę. Że zawsze za dużo piję. Że nigdy cię nie słucham. Że cię ranię. Że nie jestem dobrym przyjacielem. Wybaczysz mi?
- Po pierwsze, nie jesteś moim przyjacielem tylko bratem. - bratem, którego kocham jak nie brata, pomyślała. - Po drugie, już ci wybaczyłam.
- Dziękuję ci! - przytulił ją do siebie. Znowu była w jego uścisku. Lubiła, gdy ją tak trzymał. Wiedziała wtedy, że jest bezpieczna. - Już nigdy tak się nie upiję. Obiecuję ci. - wyszeptał jej do ucha. - Już zawsze będę dobrym bratem. Nie zawiodę cię ponownie.
- Mam nadzieję, Kevin. - odparła mocniej wtulając się w jego ramiona. - A z Marco mnie nic nie łączy. - tylko wspólny seks, dodała w myślach. - Wiesz, pod wpływem alkoholu robi się głupie rzeczy.
- Doświadczyłem tego. - oznajmił śmiejąc się. Jego śmiech był tak zaraźliwy, że Elena do niego dołączyła. Jak go kochała. Jak kochała normalnego, trzeźwego Kevina. Nie chciała stracić Großkreutza. Chłopaka, którego uwielbiała, ale jej wyznanie mogło zepsuć dotychczasową więź pomiędzy nimi.
A tego się bała. Odrzucenia i samotności. Nie wiedziała czy poradziłaby sobie po zerwaniu kontaktu z Großkreutzem. Czy by sobie poradziła? Mało prawdopodobne. Zapewne zamknęłaby się w sobie i stała się tą samą małą, grubą dziewczynką, która nie ma przyjaciół. I co by miała z tego, że się zemści na Reusie skoro będzie sama? Co by miała z seksu bez zobowiązań? Chwilową ulgę, która szybko minie. A potem wróci do punktu wyjścia, czyli donikąd.
- Hej, zamyślona jakaś jesteś. - zauważył Kevin odsuwając ją od siebie.
- Co? - spytała zdezorientowana dziewczyna. - Nie usłyszałam cię.
- O czym myślisz?
- W sumie to o przyszłości. Czy założę rodzinę czy zostanę starą panną z kotami.
- Na pewno znajdziesz chłopaka, który cię pokocha. Rozejrzyj się wokoło. Połowa moich kolegów na imprezie się na ciebie gapiła. A Marco to cię nie odstępował na krok. - uśmiechnął się, ale smutno. - Mats i Auba też mówili o tobie w superlatywach. A Hoffi chce się z tobą umówić. - zaśmiał się do siebie.
- O Matko! - podnieciła się Elena. - Ten Hoffi? Jonas Hoffman? - pokiwał głową. - OMG! Taki seksiak na mnie leci!
- Mam gratulować czy życzyć szczęścia? - zapytał dziwnym tonem Großkreutz. Czyżby wyczuła zazdrość?
- Głupku, żartowałam. Jonas jest ładny, ale nie w moim typie. - za to ty jesteś w stu procentach w moim guście, pomyślała brunetka. - Nie martw się. Nie będę z nim planować ślubu a jeśli już to ty na świadka.
- Dzięki, kochana jesteś. - powiedział szturchając ją w bok. - Chodź zagramy w Fife. - rzucił biorąc ją za rękę.
Poczuła jak ciepło rozlewa się po jej ciele. Ten mały gest sprawił, że zaczęła myśleć, że w końcu zobaczył w niej Elenę Wright - szczupłą, średniego wzrostu dwudziestoczterolatkę, za którą ogląda się dużo facetów. I ta myśl jej się podobała.

Na początku chcę podziękować Angel - twoje słowa naprawdę wiele dla mnie znaczą! Utwierdzają mnie w przekonaniu, że to co robię nie idzie całkiem na marne. Dzięki!
I oczywiście podziękowania dla tych co czytają i komentują oraz tych co tylko przeczytają.

PS Dacie radę conajmniej 4 komentarze?

niedziela, 9 listopada 2014

Rozdział 4.

Obudziła się leżąc na nagim torsie Marco. Było jej wygodnie. Chłopak jeszcze spał, więc mogła go spokojnie obserwować. Wyraz twarzy był spokojny, choć widziała cień uśmiechu. Był zadowolony z wczorajszej nocy. W sumie ona też.
Tylko martwiło ją co na to Kevin. Wiedziała, że zawiodła go tuż po jej powrocie. Dwoje jego przyjaciół razem w łóżku. Miała nadzieję, że się szybko nie dowie. A jeśli tak to chociaż zrozumie. Choć teraz za bardzo jej nie zależało na Kevinie. Nie obchodziła ją jego reakcja. Zapomniała nawet jak się zachował zeszłej nocy. Cieszyła się tą chwilą. Żyła tym, że leży w jednym łóżku. Z mężczyzną, który ją zranił. Z facetem, który ją zmusił swoim zachowaniem do zrzucenia kilogramów. Z chłopakiem, który rozbudził w niej nowe uczucia.
Po pewnym czasie leżenia na jego klatce piersiowej zaczęła jeździć po niej palcami robiąc różne wzory. Gdy to go nie obudziło głaskała go po policzku. Jak to też nie podziałało usiadła na nim okrakiem. Obudził się gwałtownie podnosząc tułów. Opadł jednak z powrotem zasłaniając rękoma oczy. Dziewczyna pochyliła się nad jego twarzą.
- Czyżby ktoś się nie wyspał? - powiedziała głośno. Jęknął nie zabierając nadal rąk.
- Proszę, przestań. Kevin nas zabije. - wymruczał obracając głowę na bok.
- Skoro zabije to powinieneś cieszyć się ostatnimi chwilami swojego życia. - odparła bystrze. Złapała go za podbródek i zmusiła, aby na nią spojrzał. Ponownie wydał z siebie jęk przyciągając ją do siebie i całując w usta.
- Jesteś taka... Piękna to słabe określenie. Zajebiście cudowna. - wyszeptał spod jej warg. Podniósł się wraz z dziewczyną. Wpatrywał się w jej nagie ciało. Nie próbowała go nawet zasłaniać. Wiedziała, że mężczyznom podoba się jej figura. Więc pozwalała im je oglądać, badać w ciągu nocy a z rana znikała. Z Reusem było inaczej. Została. Może dlatego, że łączy ich wspólna tajemnica przed wspólnym przyjacielem?
- Okej. Koniec tego przedstawienia. - zarządziła wstając i sięgając po ubranie. - Przyznaję to była udana noc, ale muszę wrócić do domu i pojechać do pracy.
- Tylko udana? - wymruczał przyciągając ją do siebie. Kiwnęła głową a blondyn za karę połaskotał ją. Wybuchnęła śmiechem usiłując się wyrwać, ale Marco mocno ją trzymał. Nie przestał łaskotać dopóki nie usłyszał:
- To był... najlepszy...seks! A teraz mnie puść, debilu! - wydukała śmiejąc się. Po chwili poczuła ulgę. Złapała się za brzuch i ponownie się zaśmiała. - Boli mnie przez ciebie brzuch. - poskarżyła mu się.
- Można temu zaradzić. - oświadczył i położył ją na łóżku plecami. Następnie zaczął delikatnie masować jej brzuch. Jego dotyk ją parzył, doprowadzał do podniecenia. Wiedziała, że jak niczego nie zrobi to znowu będą uprawiać seks. On ją tak doprowadzał do szału.
Wstała szybko i nie patrząc na niego zaczęła się ubierać. Nie odzywali się do siebie do czasu aż nie byli kompletnie ubrani. Elena musiała doprowadzić włosy do porządku nie wspominając o rozmazanym makijażu. Zmyła jego pozostałości i szczotką chłopaka rozczesywała kołtuny. Tuż obok niej Marco psikał się swoimi perfumami wcześniej doprowadzając swoje włosy do perfekcji.
- Jak wyglądam? - spytała go gdy się oporządziła spoglądając w lustro.
- Ślicznie. Bardzo naturalnie. - stwierdził przyglądając się jej w lustrze. - A ja?
- Ujdzie. - oświadczyła uśmiechając się pod nosem. - A teraz musimy ustalić wersję wyda... - zaczęła, ale przerwał jej telefon. Pobiegła do pokoju go odebrać. W ostatniej chwili odebrała znajdując go w torebce.
- Halo? - odezwała się wsadzając porozrzucane rzeczy do torebki.
- Jak kac? - odezwał się Kevin po drugiej stronie. Zamarła. Co jak co, ale Kevina się nie spodziewała usłyszeć. Szczególnie po tym jak go zostawiła samego. Oboje zapomnieli o tym wydarzeniu.
- Mniejszy niż u ciebie. - odparła wesoło, choć wcale jej nie było.
- Kto to? - usłyszała głos blondyna z łazienki. Czym prędzej podbiegła do drzwi i je zamknęła.
- Jesteś sama? - spytał ją podejrzliwie Großkreutz.
- Co mówisz? Jakieś zakłócenia są.
- Jesteś sama Eleno Wright?! - powtórzył pytanie brunet w tym samym czasie gdy Reus zaczął pukać do drzwi.
- Oczywiście, że sama, Kevin! - niemalże krzyknęła do telefonu tak aby blondyn ją usłyszał i przestał. Niestety dalej pukał. A pukanie przeszło w walenie i donośne głosy.
- To dobrze, bo...
- Halo? Kevin? Jesteś tam? Halo? Odpowiedz mi!
- Jes... - chciał odpowiedzieć, ale dziewczyna umyślnie mu przerwała.
- Halo? Halo! Kevin no przestań! Ok, skoro lubisz się tak bawić to kończę! - powiedziała wzburzona do telefonu i zanim zdążył odpowiedzieć, rozłączyła się. Następnie otworzyła drzwi widząc opartego o framugę drzwi niezadowolonego Marco.
- Ja rozumiem, że mam zajebisty pokój, ale żeby się w nim zamykać? - spytał z złośliwym uśmieszkiem.
- Debilu! - krzyknęła na niego zaskakując go totalnie. - Kevin nasz kochany dzwonił i się pytał czy jestem z kimś, bo szanowny pan Reus tylko walił drzwi zamiast wytężyć słuch i podsłuchać jak dawałam mu do zrozumienia, że to on!
- Mama uczyła mnie nie podsłuchiwać. - oznajmił robiąc niewinną minę.
- A życie cię niczego nie nauczyło?
- Nauczyło! - zaprzeczył szybko. - Nauczyło by nie wypuszczać ze swojego domu ślicznych dziewczyn. - wyznał łapiąc ją w pasie i obdarzając pocałunkami jej szyję.
- Marco, po prostu mnie odwieź. Nie chcę się spóźnić pierwszego dnia do pracy.
- Zwal na mnie.
- Tak powiem szefowi "Przepraszam za spóźnienie, ale uprawiałam seks z przyjacielem mojego przyjaciela i nie chciał mnie puścić do pracy a do mojego przyjaciela nie mogłam zadzwonić, bo nie może się dowiedzieć co zrobiliśmy w nocy. To gdzie jest moje stanowisko?". Reus ty jesteś głupi czy udajesz?
- Udaję, aby nie przyćmić twojej inteligencji.
- Chciałbyś. - wystawiła mu język. - A teraz mnie odwieź w trybie natychmiastowym do mojego mieszkania.
- Tak jest! - zasalutował Marco i wspólnie udali się do samochodu.
- Jesteś taki kochany a jednocześnie taki upierdliwy. - powiedziała cicho tak, że tego nie usłyszał.

Lepszy chyba od poprzedniego tak myślę.
Jak zawsze Wam pozostawiam do oceny rozdział.
PS Niespodzianka! 

niedziela, 2 listopada 2014

Rozdział 3.

Zdziwiony chłopak odwzajemnił gest ale szybko ją od siebie odsunął gdy zobaczył Kevina idącego w ich stronę. Gdy Großkreutz jest zły to nie jest dobrze. Gorzej gdy jest zalany procentami. Wtedy nie wiadomo co może zrobić.
- Sheiße, Kevin idzie. - mruknął a Elena to usłyszała i oprzytomniała. Oderwała się czym prędzej od blondyna, ale on ją z powrotem przyciągnął. - Nie powiedziałem, że mi się nie podobało. - uśmiechnął się zadziornie.
- A ja mówię, że Kevin ci zaraz przywali a żal mi twojej ślicznej mordeczki. - mówiąc poklepała go po obu policzkach. Widziała jak się odrobinę zaczerwienił.
Po chwili czuła jak jej przyjaciel odrywa ją od Reusa. Miał poważny wyraz twarzy a jego ruchy mówiły, że mu się to nie podoba.
- Znowu się upiłaś. - oświadczył przeciskając się z nią przez tłum tańczących ludzi.
- Ty nie jesteś wcale gorszy. Nawet więcej wypiłeś i ci odbija. - syknęła. Nienawidziła takiego Kevina. Zaborczego i egoistycznego.
- Nie chcę aby moja przyjaciółka się całowała z moim przyjacielem.
- Raczej życz nam szczęścia. - fuknęła siadając na wolnej kanapie. Chłopak zrobił to samo. Uniósł zdziwiony brew. - Może coś z tego wyjdzie. I przestań już pić, bo robisz się upierdliwy. - oznajmiła i wstała.
- Elena! - krzyczał, gdy dziewczyna oddalała się od niego. Ale brunetka była teraz obrażona na Großkreutza. Jakim prawem traktował ją jak swoją własność? Czy musiał zawsze tyle pić?
Szybko odnalazła Reusa i dołączyła do niego siadając mu na kolanach. Akurat rozmawiał z dwoma mężczyznami. Panna Wright poznała Aubameyanga i Hummelsa. Obaj byli mili. Hummi, jak go nazywała, był bardzo wesołym człowiekiem. Co chwilę rozśmieszał dziewczynę różnymi opowieściami lub żartami. Auba, jak nazywali go w skrócie kibice, nie umiał jeszcze niemieckiego więc się nie przyłączył. Jednak porozumiała się z nim po hiszpańsku i również on był optymistycznym człowiekiem. Z entuzjazmem opowiadał o synku, który uwielbia Spider-mana i o kibicach, którzy zachwycili go swym dopingiem.
W pewnej chwili Marco powiedział im, że idzie toalety zerkając przelotnie na brunetkę. Ale ona wiedziała co miał na myśli. Gdy chłopak się oddalił przeprosiła ich mówiąc, że chce poszukać Kevina. To było kłamstwo. Udała się w tą samą stronę co blondyn. Będąc już przy toaletach poczuła jak jest ciągnięta w innym kierunku. Po chwili wylądowała na klatce piersiowej Reusa.
- Wiesz co? - spytał ją. - Wydajesz mi się taka naturalna. Może znamy się kilkanaście lat, ale chyba teraz cię poznaję. Jesteś chyba jedyną dziewczyną na tej imprezie, która nie ma tony tapety na twarzy.
- A to przez to, że zaspałam. - uśmiechnęła się. - Dopiero wczoraj przyleciałam do Dortmundu.
- Myślę, że mogę zapobiec temu jeśli... - zaczął blondyn ale nie skończył bo dziewczyna pociągnęła go w stronę łazienki. Chłopak jednak pokręcił głową:
- Nie wygodnie w kiblu. Wolę moje wygodne łóżko. - powiedział idąc ku wyjściu. Elena posłusznie szła za nim. Weszli do samochodu. Wcześniej piłkarz otworzył jej drzwi.
Ruszyli autem z piskiem opon. Jechali w ciszy patrząc się w przeciwne strony. On skupiony na drodze a ona na widokach miasta nocą. W pewnej chwili zapytała czy coś wypił, ale on pokręcił przecząco głową uśmiechając się lekko. Nie wiedziała, że pójdzie do łóżka z chłopakiem, którego uważała za debila.

- Hej, Elena! - krzyknął w jej stronę Manuel. Rosły, rudy chłopak podszedł ze swoją bandą do czwartoklasistki. Ona siedziała na ławeczce przy szkolnym boisku czekając na Kevina. Odwróciła się w kierunku chłopców.
- Co? - fuknęła wstając.
- Mam ci coś do powiedzenia. - zaczął z niewinną. Marco stał z tyłu z trudem powstrzymując śmiech. Zrobił długą ciszę i kontynuował. - Nadal uważamy, że masz predyspozycje na pozycję bramkarza.
- Przestań. To już nie jest śmieszne. - oznajmiła czerwieniąc się ze złości.
- Dla Marco nadal jest. - uśmiechnął i popchnął blondyna przed siebie. Reus gdy spojrzał momentalnie przestał się śmiać. Przyjaciel Kevina, pomyślała i się odwróciła.
- A Kevin jest z Lisą! - krzyknął Manuel gdy oddalała się od nich. Łzy cisnęły jej się do oczu, ale powstrzymała je. Lisa była pustą idiotką, na dodatek blondynką, która nosiła zawsze markowe ubrania i jeszcze się malowała. Od kiedy przez przypadek wylała na nią picie (Kevin nie mógł się przestać śmiać przez tydzień) robiła jej na złość. I nie ważne, że to było w drugiej klasie. Zadra została.
A Marco? Jego zachowanie utwierdziło ją w przekonaniu, że jest tak samo głupi jak Manuel.

- Jesteśmy. - oznajmił wyrywając ją z zamyślenia. Spojrzała na dwudziestoczterolatka. Jego blond włosy były zaczesane na bok a błękitne obserwowały ją oczekując reakcji. Ubrany był w czerwoną koszulę w kratkę i czarne rurki.
Przybliżyła swoją twarz do jego. Czuła jego miętowy oddech na swojej twarzy, ale nie zwróciła na to uwagi. Interesowało ją tylko pytania, które chciała zadać Reusowi.
- Jak mam na imię? - wyszeptała patrząc mu prosto w oczy.
- Elena Wright. - odparł również szeptem nie spuszczając z niej wzroku.
- Pamiętasz co mi zrobiłeś? - spytała, ale nie uzyskała odpowiedzi.

- Hej. - przywitał się chłopak stając obok niej przy szafkach. Tylko dwa miesiące do końca szkoły, pomyślała spoglądając na niego.
- Co? - rzuciła szukając książek w szafce.
- Chodź ze mną w pewne miejsce. - poprosił łapiąc ją za rękę i odciągając od szafek. Czym prędzej wyrwała się.
- Przestań, okay? Mam tego dosyć! - syknęła w stronę blondyna. - Nie możecie pod koniec szkoły już przestać? To że nie ma Kevina nie znaczy, że możesz się ze mnie nabijać! Znajdź sobie inną ofiarę z dala ode mnie!
- To tylko zabawa! A Kevin nie jest twoim prawdziwym przyjacielem tylko z litości, że jesteś sama na przerwach! - stwierdził Marco zwijając ręce w pięście. - Schudnij a może ludzie zaczną się do ciebie odzywać! - ostatnie zdanie wykrzyknął i czekał na reakcję dziewczyny. Ona wybiegła z płaczem ze szkoły zostawiając swój plecak i Reusa.

- Tak. - odparł po dłuższej chwili. - Nawet nie wiesz jak tego żałowałem. Chciałem cię przeprosić, ale Kevin mi zabronił. Przepraszam. - szepnął dotykając opuszkami palców jej twarzy.
- Może będę tego żałować, ale... - zaczęła, lecz nie dokończyła zdania. Zamiast tego wyszła z auta i pociągnęła chłopaka do jego mieszkania. By ułatwić wchodzenie po schodach Marco wziął dziewczynę na ręce i wniósł ją na górę. W międzyczasie Elena rozpięła jego koszulę i błądziła chłodnymi palcami po jego klatce piersiowej.
W szybkim tempie doszli do mieszkania a w środku szybko odnaleźli łóżko. Reus posadził brunetkę na pościeli i sam usiadł obok niej. Złączył ich usta. El kontynuowała badanie jego muskulatury a pod jej dotykiem chłopak rozluźniał się. W miarę upływu czasu pozbyli się ubrania a gdy została tylko bielizna również wylądowała po chwili na podłodze. Ich ciała ocierały się o siebie doprowadzając ich oboje do szaleństwa. Gdy Marco zjeżdżał pocałunkami po jej ciele coraz niżej, czuła że nie wytrzyma. Tak blisko było tego co oboje pragnęli. Blondyn spojrzał pytająco na pannę Wright. Kiwnęła potwierdzająco głową oczekując tej chwili. Wstał i sięgnął po prezerwatywę w kieszeni spodni. Zwinnym ruchem ją nałożył i wkrótce poczuła jak chłopak delikatnie w nią wchodzi, ale nie przestaje jej całować. Zaczął się poruszać w jej ciele co wzbudziło w niej nowe uczucia.
Nie wiedziała, kiedy to się skończyło. Jedyne co wiedziała to to, że był to jej najlepszy seks. Seks z chłopakiem, który wywarł tej nocy niesamowite wrażenie i którego chciała bliżej poznać. A z Kevinem się policzy później.

Ten rozdział jest tak słaby jak gra BVB w drugiej połowie z Bayernem...
PRZEPRASZAM.

PS Dzisiaj nie daję ultimatum więc spokojnie może być tu 0 komentarzy