niedziela, 28 grudnia 2014

Rozdział 11.

Siedziała po turecku na balkonie patrząc się w nieokreślony obiekt przed nią. Nic ją nie obchodziło. Poprawka. Kevin ją obchodził. Tak bardzo, że nie mogła znieść widoku całującego się z Lisą. Tą suką.
Słyszała jak co chwila dzwoni jej telefon, ale miała to gdzieś. Nie chciała teraz z nikim rozmawiać a szczególnie z Kevinem.
Pewnie nie był tego świadomy, ale zranił ją. Tak bardzo, że czuła ból wewnątrz klatki piersiowej. A nie mogła mu tego powiedzieć. W końcu są tylko przyjaciółmi. Pieprzonymi przyjaciółmi. To słowo zbrzydło jej. Było puste.
Aktualnie nie cierpiała całego świata. Za niesprawiedliwość. Czy życie było fair sprawiając aby głupia blondynka całowała się z chłopakiem, którego kocha? Nie rozumiała świata. Zamiast tego wyciągnęła ostatnią chusteczkę z paczki nakazując przestać płakać. Gdy myślała, że to ostatnie łzy one znowu spływały po jej policzkach. Poddała się
Marco odstawił ją pod dom jakąś godzinę temu. Wyglądał na zmartwionego. Widziała dezorientacje w jego oczach. Nie mógł jej pomóc i dobrze o tym wiedzieli. Zamiast tego zrobił coś co powinien zrobić jako znajomy. Przytulił ją do siebie głaszcząc ją po włosach i plecach, ale wiedziała że chciał więcej. Tyle, że nie mogła mu tego dać. Nie teraz.
- Ja pierdolę. - powiedziała podniesionym głosem wracając myślami do tej sceny.
Czemu nie dała się mu pocałować? Czemu nie mogła znowu zasmakować jego ust? Czemu odrzuciła jego gest, którego pragnęła najbardziej na świecie? Ponieważ jesteś głupia, Elena, odpowiedziała sobie natychmiast dziewczyna.
Usłyszała prychnięcie dochodzące z lewej strony. Spojrzała w tym kierunku i zmroziło ją. To znowu on, przemknęło jej przez głowę. Stał oparty o barierkę i obserwował ją błękitnymi oczami trzymając w ręce piwo.
- Ty tu mieszkasz? - spytała z lekką chrypką w głosie. Odchrząknęła.
- Tak. - przeciągnął samogłoskę upijając łyk z puszki.
- Nie macie przypadkiem treningu jutro?
- Jedna puszka piwa jeszcze nikomu nie zaszkodziła. - odparł uśmiechając się lekko.
Wypił napój do końca i dłonią zgniótł opakowanie.
- Nie powinieneś... - zaczęła, ale przerwała. Nie była jego matką, aby mu wypominać.
Zamiast tego wstała i podeszła do barierki balkonu. Oparła się o niego dłoniami. Stanęła na palcach i popatrzyła w dół. Czuła na sobie jego wzrok.
- Znasz to uczucie, kiedy kochasz kogoś przez połowę swojego życia a on po prostu spotyka się z kimś kto na niego nie zasługuje? A ty tylko patrzysz na to wszystko z boku! - podniosła głos kopiąc w murek balkonu. - Wiesz jakie to jest wkurzające? Nie, pewnie nie masz pojęcia, bo każdy z was może mieć każdą! Kurwa! - krzyknęła łapiąc się za stopę. Upadła na ziemię i rozpłakała się. Nie z powodu bólu fizycznego, lecz psychicznego.
- Nawet nie wiesz jak się mylisz. - powiedział blondyn po dłuższej chwili. Starannie dobierał słowa. - Myślisz, że ja, Erik Durm, może mieć każdą? Może tak, ale czy to, cholera, jest prawdziwa miłość czy zajęcie na jedną noc? Raczej to drugie.
Spojrzała na niego z zaskoczeniem jak bez trudu przeskakuje przez swój balkon na jej. Patrzyła jak siada obok niej na pewną odległość. Jednak to nie jego wyczyn ją zaskoczył a słowa.
- Dlaczego jesteś taki? - wyszeptała odgarniając opadnięte włosy z twarzy.
- Jaki? - uniósł brew spoglądając na nią.
- Taki. - odparła Elena robiąc krótką przerwę, po czym kontynuowała. - Oziębły.
Zaśmiał się na jej słowa, ale nie odpowiedział. Tylko pokręcił głową jakby nie dowierzał. To jej przypomniało rozmowę z Hoffmanem.

- Co jest ze mną nie tak? - spytała Jonasa gdy wyszli na dwór.
- Nic. Jesteś w porządku. - zaprzeczył szybko po czym westchnął. - To jest skomplikowane, okay?
- Chyba zrozumiem.
- Ja ci tego nie mogę wyjaśnić. - stwierdził jej towarzysz spoglądając w ziemię. - Tylko on.

Westchnęła patrząc ponownie w jego błękitne oczy. Erik w tym czasie zamknął powieki i oparł się o ścianę. Gdyby tylko nie był takim dupkiem, pomyślała dziewczyna podziwiając jego urodę. Jego grzywka nieco oklapła, ale nadal prezentowała się przyzwoicie.
Gdy wstała, otworzył oczy i obserwował ją jak wchodzi z powrotem do mieszkania. Chwilę później wróciła z alkoholem a konkretnie z piwem. Usiadła obok niego a gdy chciał się odsunąć, złapała go za nadgarstek. Został, chociaż wyrwał się czym prędzej z uścisku. Nie skomentowała tego tylko mu wręczyła puszkę, którą natychmiast otworzył.
- Chociaż jesteś ostatnią osobą, przy której miałabym się upić to mam to gdzieś, bo chcę się upić. - stwierdziła Elena idąc w ślady Durma. - Mam nadzieję, że jak stracę kontakt z rzeczywistością odprowadzisz mnie chociaż do mieszkania, bo nie uśmiecha mi się spanie na balkonie. - dodała brunetka nie będąc pewna czy ją słucha.
Pili w milczeniu. Elena próbowała nawiązać z nim jakąś rozmowę, ale dała sobie spokój. Jednak im więcej piła tym więcej rzeczy zaczęła mówić. Niektóre miały sens inne nie. I w końcu urwał jej się film, ale właśnie się tego spodziewała. Chciała chwilowego zapomnienia.

Gdy się obudziła, poczuła jak głowa jej pęka od bólu. Gwałtownie wstała, ale szybko tego pożałowała. Poczuła się słabo i od razu poleciała zwymiotować do łazienki.
Chociaż nie powinna się upić wczoraj, nie żałowała tego. Choć przez chwilę mogła zapomnieć o bólu w jej sercu. A tego chciała najbardziej. Wymazać tą bolącą pustkę w środku.
Gdy wróciła do pokoju po wzięciu tabletek zobaczyła kartkę na stole, która nie była jej. Powoli podeszła do stolika biorąc do rąk papier.

Proszę.

Tyle zostało po Eriku w jej mieszkaniu. Zwitek papieru i jedno słowo na nim. Poczuła nagły przypływ wdzięczności w stronę chłopaka. Gdyby nie on pewnie by obudziła się w zupełnie innym miejscu. Postanowiła złożyć mu wizytę i spytać go o szczegóły wczorajszego wieczoru.
Zapukała delikatnie do drzwi poprawiając bluzę, która była dla niej za duża. Pamiątka po Kevinie i jego wizycie. I chociaż należała do niego, to założyła ją nie roniąc żadnej łzy.
Po minucie otworzył jej ubrany w same spodenki. Jego umięśniony tors przykuł jej uwagę. Oboje byli zdziwieni. On jej obecnością a ona jego półnagością. Przeniosła wzrok na jego twarz nie ulegając pokusie zjechania wzrokiem niżej.
- Co tu robisz? - spytał opierając się o framugę drzwi.
- Chciałam cię spytać o szczegóły wczorajszego wieczoru, bo obawiam się że coś mi uciekło. - odparła nieco żartobliwie, ale to jej głosu był poważny.
Spuścił wzrok na swoje buty intensywnie się nad czymś zastanawiając. Po chwili kiwnął głową i przepuścił ją w drzwiach. Niech on założy tą koszulkę, pomyślała podążając za nim.
Weszli do jego sypialni co zdziwiło Elenę. Wskazał jej fotel a on sam padł na niepościelone łóżko. Położył się na plecach zamykając oczy.
- Co pamiętasz?
- Siedzieliśmy na balkonie i rozmawialiśmy o... - zatrzymała się usiłując przypomnieć sobie szczegół. - Nawet tego nie pamiętam!
- Rozmawialiśmy długo aż w końcu zrobiło ci się zimno i weszliśmy do środka. Wspomniałaś coś o Kevinie i Marco a następnie padłaś zmęczona na kanapę. Zaniosłem cię do łóżka i wróciłem do siebie. - opowiedział jej nie zmieniając pozycji.
Odetchnęła z ulgą i położyła się na łóżku. Nie odsunął się a nawet lekko się uśmiechnął, ale nie wiedziała czy to z jej powodu.
Tak czy inaczej, zaakceptował ją i nie unikał jej. Elena odetchnęła z ulgą. Może w końcu zdradzi jej swój sekret. To on głównie nakręcał ją, aby poznać go bliżej. Chciała wiedzieć czego z Hofmannem tak ściśle kryją. i może już wkrótce miała się tego dowiedzieć.

Szczerze? Ten rozdział jest słaby, zdania nie mają sensu, ale obiecuję że będzie lepiej! 
To opowiadanie będzie liczyło maksymalnie 30 rozdziałów, ale może to ulec zmianie choć to mało prawdopodobne. Potem przeniosę się na ten blog a następnie zacznę historię o Szczęsnym, która siedzi w mojej głowie od roku lub Stochu, która od paru dni nawiedza moją głowę. Wszystko zależy od tempa pisania rozdziałów.

NEXT = 9 KOMENTARZY

PS Trzymamy kciuki za Kamila!
PS 2 Szczęśliwego Nowego Roku!

poniedziałek, 22 grudnia 2014

Rozdział 10.

Spojrzała na zegarek nerwowo skubiąc rąbek sukienki. Tak. Elena Wright ubrała najbardziej znienawidzone przez nią ubranie. Brunetka chciała jakiejś zmiany. A przecież w pewnym sensie one wychodzą na dobre?
Chciała również się przypodobać Marco choć nie zdawała sobie z tego sprawy. Cały czas miała w myślach Kevina. Przyjaciela, którego bezwarunkowo kochała. Którego chciała za wszelką cenę zdobyć.
Spojrzała ponownie na zegarek. Reus wczoraj napisał jej w smsie, że wpadnie po nią o dwunastej. Do tego czasu został niecały kwadrans. Miała nadzieję, że będzie punktualnie, bo za niecałe czterdzieści pięć minut miała być w biurze Bilda.
Przeniosła wzrok na fotografię przedstawiającą ją i Kevina. Podeszła do niej i ją wzięła do ręki. Przyjrzała się uśmiechniętym od ucha do ucha przyjaciołom. Chłopak obejmował dziewczynę ramieniem. Wyjęła zdjęcie z ramki i spojrzała na odwrocie na datę. Maj, dwa tysiące drugi rok.
Wróciła myślami do tej daty. Dokładnie trzy lata przed wyjazdem do Madrytu. Właśnie skończyła podstawówkę. Zauważyła, że byli ubrani w koszulki Borussii. Z pewnością wybierali się na mecz. Stali w pokoju Kevina, bo to on miał bliżej na stadion. Ona mieszkała na obrzeżach Dortmundu.
Odłożyła fotografię przypominając sobie zachowanie Reusa. Nie chciała być negatywnie nastawiona do tego spotkania. Choć, jak stwierdziła potem, na pewno nie zniechęciło jej do spotkania z blondynem. Nawet je lubiła.
Gdy usłyszała dźwięk dzwonka, przygładziła sukienkę i swobodnie podeszła do drzwi. Otworzyła je i od razu ujrzała Marco stojącego z torbą z Pumy.
- Hej. - przywitał się pogodnie. Zamachał torebką zwracając na nią uwagę.
- Hej. Co masz w tej torbie.
- Wiedziałaś, że ciekawość to pierwszy stopień do piekła? - zapytał i wszedł do środka nie pytając dziewczyny o zgodę.
- Zaryzykuję. A poza tym sam chciałeś, abym spytała. - wystawiła mu język zamykając drzwi.
- Nie. - przeciągnął ostatnią literę unosząc brwi.
Elena podeszła do niego i dźgnęła go w brzuch. Zaśmiał się i złapał za bolące miejsce upuszczając torbę. Podniosła ją pośpiesznie wyciągając trykot BVB. Spojrzała na Marco, ale ten tylko wzruszył ramionami.
- Odwróć. - powiedział cicho.
Posłusznie ją obróciła o zobaczyła napis "Reus" z jedenastką. Uśmiechnęła się lekko spoglądając na piłkarza. Zarumienił się lekko spuszczając wzrok na swoje buty.
- Czyżby Marco Reus się zarumienił? - spytała z rozbawieniem robiąc przeciągłe "o".
Podszedł do Eleny stając naprzeciw niej.
- Cicho, niech to będzie nasz sekret. - szepnął jej do ucha. - W torbie jest jeszcze karnet na ten sezon. Mam nadzieję, że kiedyś przyjdziesz w niej. - wskazał na koszulkę, którą odłożyła z powrotem do torby.
- Jakie to urocze. Postaram się przyjść i was dopingować. - parsknęła śmiechem. Spojrzała na zegarek i szybko złapała go za rękę. - Musisz mnie zawieźć na krótkie spotkanie w mojej pracy.
Wyszli pośpiesznie z jej mieszkania zbiegając po schodach. Co minutę dziewczyna patrzyła na zegarek. Blondyn widząc jej pośpiech odjechał spod bloku z piskiem opon i łamał wszystkie zasady ruchu drogowego. Przejeżdżał na czerwonym świetle, skręcał w zabronionych miejscach. Gdy popatrzyła na niego zszokowana jego jazdą wzruszył ramionami i stwierdził, że mandat mu nie straszny.
W efekcie dojechała pod miejsce pięć minut przed spotkaniem. Marco z zaciekawieniem oglądał budynek. Spojrzała na niego modląc się, aby się nie dowiedział się miejsca jej pracy. W końcu pracowała dla Bilda, gazety, która miała duże dojścia w środowisku piłkarskim. Na przykład ją.
- Wrócę za około kwadrans. - pożegnała się z nim pośpiesznie wychodząc z auta.
W budynku mieściły się różne firmy, w tym Bild. Nie miał logo na zewnątrz, co ją dziwiło, ale nie żądała wyjaśnień. Po prostu tak było.
Redakcja gazety mieściła się na pierwszym piętrze, więc Elena zamiast czekać na windę pobiegła po schodach. Gdy dotarła do gabinetu szefa, wzięła głęboki oddech i zapukała.

- Już jestem! - oznajmiła wsiadając do auta.
Marco spojrzał na nią oburzony.
- Spóźniłaś się o minutę i pięćdziesiąt dziewięć sekund! - upomniał ją nie odrywając od niej wzroku.
- Serio? - zmartwiła się dziewczyna.
- Nie. Żartowałem. - zaśmiał się i ruszył autem. - Gdzie chcesz jechać?
- Może do tej kawiarni co ostatnio? - zaproponowała patrząc jak prowadzi.
- Może w jakieś inne miejsce? - spiął się przez chwilę Marco, ale zaraz znowu się rozluźnił. - Znam fajną restaurację, która...
- Ja chcę do kawiarni. - założyła rękę na rękę robiąc minę naburmuszonego dziecka.
- Dobrze, dziecinko. - zgodził się Reus głaszcząc Elenę po głowie.
- Dzięki, tatusiu. - podziękowała dziecięcym głosikiem brunetka, po czym zaśmiali się.
Dojechali w 10 minut pod kawiarnię. Jak Elena oceniła na oko, nie było dużo ludzi. Obserwowała przechodniów w aucie, podczas gdy blondyn poszedł do bankomatu wypłacić pieniądze.
Coś jednak jej nie pasowało. Czuła na sobie wzrok i wcale jej się to nie podobało.
Odwróciła się szukając tej osoby. Nic nie zauważyła a mimo to nadal ktoś ją obserwował. Spojrzała w kierunku kawiarni i zobaczyła ją.
Siedziała przy oknie obserwując ją. Ubrana była w białą koszulę, przez którą prześwitywał czerwony biustonosz i dżinsy. Cały jej różowy zestaw wyparował.
Chwilę później zdarzyło się coś co zmroziło ją. Kevin usiadł naprzeciwko niej a patrząc na kurtkę, która wisiała wcześniej, spotkał się z nią. Z Lisą Andelberg. Nie z Eleną Wright. Odwróciła na chwilę wzrok a gdy spojrzała ponownie całowali się.
Najzwyczajniej w świecie się całowali. Coś o co Elena starała się od dawna ona ma od razu.
Poczuła jak łzy napływają jej do oczu i spływają po policzkach. Wzdrygnęła się, gdy poczuła jak Marco je ociera kciukiem. Nie zauważyła jak wsiadł do samochodu, ale to nie było istotne. Ważne było, że przytulił ją do siebie głaszcząc po włosach. On wiedział o ich spotkaniu, przemknęło jej przez głowę, ale nie miała siły by się na niego gniewać.
Kiedy już się wypłakała w jego ramionach złapał ją za podbródek zmuszając, aby popatrzyła na niego. Czekała na to co chce zrobić. Wpatrywał się w jej usta zastanawiając się nad czymś. Zrób to, pomyślała, proszę zrób to. On jednak tego nie zrobił. Zamiast tego zapytał:
- Jak długo?
- Ale co? - odparła pytaniem zagubiona w jego toku rozumowania.
- Jak długo go kochasz?
- Kogo? - grała na zwłokę. Poczuła jak zimny pot oblewa jej plecy.
- Kevina.
- Nie wiem. - odpowiedziała po dłuższej chwili dając za wygraną. - Od dawna. Zanim wyjechałam. - wyszeptała spuszczając wzrok.
Patrzył na nią przez chwilę po czym puścił jej podbródek. Przyciągnął Elenę do siebie opierając swoje czoło o jej. Westchnął kręcąc lekko głową.
- Chciałbym cię pocałować, ale nie mogę. - wyszeptał wpatrując się w jej oczy. - Chciałbym ci coś powiedzieć, ale nie mogę. - powiedział cicho odrywając się od niej. Uderzył pięścią o kierownicę. - Nie mogę, rozumiesz? - oznajmił podniesionym głosem.
Patrzyła na jego wybuch złości ze zdezorientowaniem. Chciała coś powiedzieć, ale nie wiedziała co. Zamiast tego milczała wpatrując się w niego. Gdy spojrzał na nią ponownie wyczytała z jego oczu ból. Delikatnie splótł swoją dłoń z jej dłonią nie spuszczając z Eleny wzroku.
- Obiecuję ci, że nie spieprzę tego. - obiecał dziewczynie coś czego w tym momencie nie rozumiała.

Tak szybko wbiłyście 7 komentarzy, że aż mnie zatkało! Dziękuję!
Mam nadzieję, że się rozdział spodoba, bo ja uważam go za dobry. Ach! Funkcja obserwowania się pojawiła, więc zapraszam.

NEXT = 8 KOMENTARZY

Do następnego!

PS That it's too late to apologize, it's too late
I said it's too late to apologize, it's too late

niedziela, 21 grudnia 2014

Rozdział 9.

- To znowu ty. - powtórzyła chłodno. Ten sam, co zignorował ją na treningu.
- We własnej osobie, księżniczko. - odparł z chrypką. Twarz chłopaka wykrzywiła się w blady uśmiech.
- Co tu robisz? - spytała patrząc bacznie w jego błękitne oczy. Uśmiechnął się ponownie, nieco ironicznie.
- Przyszedłem do przyjaciela. - oznajmił akcentując ostatnie słowo. Elena bez słowa wpuściła go do środka nie mogąc uwierzyć, że ktoś taki mógł się przyjaźnić z Jonasem.
Gdy pomyślała o nim, od razu się pojawił w holu. Był zdziwiony obecnością jego przyjaciela, ale szybko do niego podszedł i uściskał go.
- Cześć dupku. - przywitał się z nim Hofmann. Dziewczyna spojrzała na niego z niedowierzaniem i zdziwieniem.
- Cześć. - odparł "dupek".
- Znasz Elenę?
- Nie. - powiedział szybko chłopak i spojrzał wymownie na przyjaciela. On jednak nie przejął się tym wzrokiem.
- Elena, to Erik. Erik to Elena. - przedstawił ich sobie, ale żadne nie wyrażało chęci do podjęcia tematu. - Okay... Och, znalazłem telefon! Zaraz zadzwonię po taxi. - krzyknął patrząc na stolik, gdzie znajdował się przedmiot. Elena i Erik spojrzeli na niego. Jedno z rozbawieniem, drugie ze zdziwieniem.
- Nie musisz, Jonas. - uśmiechnęła się lekko brunetka. Zlustrowała przy okazji Durma.
Tak znała go. Przynajmniej z widzenia. Wiedziała, że był obrońcą, ale nie wiedziała że w rzeczywistości był takim człowiekiem. Uważała go za przystojnego i sama się dziwiła dlaczego nikogo nie ma, ale widocznie poznała powód. Był dupkiem. Przystojnym dupkiem. Miał blond włosy zaczesane na bok, przyciągające na odległość, błękitne oczy i perfekcyjne usta. Dodatkiem był przyjemny głos. Określenie Hoffmana idealnie pasowało do niego. Chociaż czuła wyraźną niechęć do blondyna, intrygował ją.
- Napewno? - wyrwał ją z zamyślenia brunet. Kiwnęła głową. - To chociaż z tobą poczekam na dworze. - zaproponował na co przytaknęła. Mogła go spokojnie wypytać o Durma. Zostawiła ich na chwilę i zadzwoniła po taksówkę. Następnie wyszli razem z mieszkania schodząc na dół. Oczywiście Elena nie uraczyła Erika żadnym pożegnalnym słowem ani on się tego nie domagał. Widać było u niego obojętność a nawet niechęć do niej. I to ją irytowało.
- Co jest ze mną nie tak? - spytała Jonasa gdy wyszli na dwór.
- Nic. Jesteś w porządku. - zaprzeczył szybko po czym westchnął. - To jest skomplikowane, okay?
- Chyba zrozumiem.
- Ja ci tego nie mogę wyjaśnić. - stwierdził jej towarzysz spoglądając w ziemię. - Tylko on.
- Kto?
- Erik, ale nie naciskaj na niego. Może kiedyś...
- Co kiedyś?
- Patrz! - pokazał palcem na coś z tyłu. Odwróciła się gwałtownie. - Taksówka już jest.
- Hej, nie dokończyłeś. - naburmuszyła się brunetka.
- O to chodzi. Przynajmniej wiem, że jeszcze się spotkamy. - uśmiechnął się szeroko, gdy samochód zatrzymał się niedaleko nich. - Do zobaczenia! - pomachał jej, gdy zbliżała się do pojazdu. Wsiadła do pojazdu. Kiedy myślał, że już go nie widzi, kopnął z całej siły o murek nieopodal miejsca, gdzie stali.
Od razu po powrocie do domu wzięła się do pracy. Włączyła komputer i natychmiast jej uwagę zwrócił nowy mail. Otworzyła go modląc się o przedłużenie terminu. Nic bardziej mylnego. Miała czas do jutra by wysłać pracę. Czym prędzej otworzyła edytor tekstu i już miała zacząc pisać, gdy zamarła. Nie potrafiła skleić choć zdania. Cały czas przed oczami miała Durma. Wyobraziła sobie jak podszedł do niej z uśmiechem a po chwili jego twarz wykrzywiła złość. Potem przeistoczył się w jej szefa. Otworzyła oczy kręcąc głową. Spojrzała na ekran komputera i bardzo powoli napisała pierwszy akapit tekstu. Dołożyła do niego dwa następne. Na końcu spojrzała na nie i nie czytając ich wysłała do szefa.
Chwilę później zadzwonił jej telefon. Pośpiesznie złapała go w rękę i odebrała biorąc głęboki oddech.
- Halo? - odezwała się niepewnie.
- Co to ma być? - zagrzmiał głos po drugiej stronie. Przeklnęła w myślach. - Miałaś wysłać na inny adres!
- Przepraszam.
- Wiem, że dopiero się uczysz, ale powinnaś wysłać na artikel@bild.de.
- Będę pamiętać. - zapewniła.
- To do jutra! - pożegnał się z nią pogodnie i rozłączył się.
Dziewczyna prychnęła opierając się o fotel. Wyłączyła komputer i pogrążyła się w swoich myślach.

- Kim chciałabyś być w przyszłości? - zapytał ją Kevin patrząc się na boisko.
- A ty? - spytała unikając odpowiedzi. - Piłkarzem. - odparł uśmiechając się lekko. - Nie odpowiedziałaś mi.
- Nie wiem kim chcę być. - powiedziała cicho. Objął ją ramieniem.
- Możesz być kimkolwiek chcesz. Jesteś świetna z polskiego. Zawsze mi pomagasz, chociaż jesteś w niższej klasie. Ba! Jeszcze w gimnazjum. - uśmiechnął się, po czym kontynuował. - Jesteś ładna. Możesz zostać modelką. Jesteś też inteligentna. Naprawdę masz w czym wybierać. Tylko wybierz mądrze. - mrugnął do niej mocniej ją przytulając.

*

- Pamiętasz co ci mówiłem pod koniec gimnazjum o zawodzie? - zapytał, gdy wracali po ich pierwszym spotkaniu do domów. Uśmiech nie schodził mu z twarzy. Kiwnęła głową.
- Jakżebym mogła zapomnieć twoje święte słowa. - parsknęła śmiechem przypominając sobie ich rozmowę sprzed laty.
- Jaki zawód wybrałaś?
- A ty? - spytała jak wtedy.
- Wiesz przecież. Powiesz?
- Dziennikarką sportową. Chyba twoje korki u mnie utwierdziły mnie w przekonaniu o tym zawodzie. No i oczywiście piłka. - uśmiechnęła się mrugając do niego.


W wieczorem, w sobotę dodałam Erika do zakładki "Bohaterowie", więc kto tam zajrzał (czyli nikt) ten znał odpowiedź na zagadkę.
Mam nadzieję, że ten rozdział choć trochę zrekompensuje Wasz zły humor po przegranej Borussii z Herthą a mi, że nie mogłam pojechać na ten mecz (choć miałam 2 godziny drogi do Berlina).

NEXT = 7 komentarzy

poniedziałek, 8 grudnia 2014

Rozdział 8.

- To do jutra. - pożegnał się Marco gdy zajechali pod jej mieszkanie. Zdziwiona uniosła brwi.
- Jak to jutro?
- Jeszcze się dobrze nie poznaliśmy. - uśmiechnął się blondyn. - Nie wiemy o sobie jeszcze wielu rzeczy.
- Jakiś ty ciekawski. - westchnęła Elena przewracając oczami.
- I zadzwonię. - dodał zachęcająco. - Obiecuję.
- To do jutra! - pochyliła się aby go pocałować. Nie w usta jak oczekiwał chłopak a w policzek.
- Jeszcze to nadrobimy! - krzyknął przez okno, gdy zbliżała się do drzwi. Wybuchnęła śmiechem. Pomachała mu na odchodne i weszła na klatkę schodową.
Po wejściu do mieszkania przebrała się w coś luźniejszego. Od razu wzięła się za swoje obowiązki, ale trudno było się jej skupić. Przed oczami miała cały miniony dzień. Co chwilę uśmiechała się na wspomnienie Reusa wygłupiającego się z Kevina. Potem ta kawa, podczas której miło spędziła czas. Zauważyła, że dużo ją łączy z Marco. Podobny charakter, podejście do życia i oczywiście zamiłowania. Oboje lubili się dobrze zabawić, żyć chwilą i nie patrzeć na konsekwencje.
Jednak jak z czasem zauważyła miał kilka różnych twarzy. Raz był szarmancki, taki idealny. W innej sytuacji zabawny, wesoły a w tej ostatniej poważny, zdystansowany, lekko ironiczny. Zauważyła ją wtedy, gdy zaczął mówić o paparazzi. Najbardziej lubiła tą drugą twarz. Nie lubiła ludzi, którzy chcą być ideałami. A nie chciała nie lubić Reusa.
Oderwana od zajęć natłokiem myśli postanowiła się przejść. Ubrała bluzę, słuchawki i wyszła z mieszkania.
Nie wiedziała gdzie chce pójść. Szła przed siebie poznawając na nowo Dortmund. Ruch pieszych na ulicy był umiarkowany. Najwięcej ludzi było przy stadionie. Szli w kierunku FanShopu lub wejścia na Signal Iduna Park. Przystanęła na chwilę i usiadła na pobliskiej ławce. Przymknęła oczy rozkoszując się miejskim szumem. W rytmie muzyki lecącej z telefonu zaczęła lekko ruszać głową. Do tego doszło stukanie piętą o ziemię. Elena, robisz z siebie idiotkę, pomyślała, lecz nie przejęła się tym specjalnie. Jednak coś jej przeszkadzało. Nie mogła się do końca rozluźnić.
Otworzyła oczy. Przed nią przechodzili ludzie kompletnie nie zwracający na nią uwagi. Po lewej siedziała para również nie patrząc w jej stronę. Spojrzała w prawą stronę i na chwilę wstrzymała oddech.
- Ty mnie śledzisz? - spytała chłopaka siedziącego tuż obok niej i zdjęła słuchawki.
- Nie, wracałem do domu z zakupów. - pokazał dwie pełne torby. Z zaciekawieniem zajrzała do środka i zaśmiała się.
- Rozumiem, że szykuje się małe chlanie. - uśmiechnęła się myśląc o zakupionym alkoholu w reklamówkach.
- Nie! - zaprzeczył brunet i uśmiechnął się łobuzersko. - Uzupełniałem zapasy.
- Niezła ściema.
- Ale ja prawdę mówię! - położył prawą rękę na sercu. - A może wejdziesz do mnie? Też mam fajną muzykę. Potańczymy...
- ...przy procentach.
- To ty to powiedziałaś, mała.
- Powiedział Jonas Hofmann. - prychnęła patrząc na jego niewysoki, jak na piłkarza, wzrost.
- Hej, hej, hej koleżanko! Masz coś do mnie?
- Nie skądże. - szybko zaprzeczyła Elena, ale uśmiech wkradł się na jej twarz.
- Tak myślałem. Chodźmy! - oznajmił i zaprowadził ją do swojego mieszkania, które było niedaleko.
Szli może z pięć minut gdy ujrzeli nowoczesny blok mieszkań. Był biały, wysoki i otoczony ze wszystkich stron płotem. Każde mieszkanie miało średniej wielkości balkon wychodzący w ich stronę a obok niego okno. Taki schemat był w co drugim mieszkaniu poziomo. Ci co nie mieli, posiadali dwa okna. Całość jednak była godna podziwu.
- No nieźle. - szepnęła do siebie.
Jonas podszedł do furtki i za pomocą karty, którą przyłożył do czytnika, otworzył je. Przepuścił pierwszą Elenę a następnie sam wszedł.
- Z drugiej strony jest parking a obok niego plac zabaw jakbyś chciała się pobawić. - oznajmił uśmiechając się lekko.
- To chodźmy! - zaproponowała i nie czekając na jego reakcję pobiegła tam. Słyszała jak się zaśmiał, ale podążył posłusznie za nią.
Usiadła na huśtawkę i mocno odepchnęła się nogami. Wokoło nie było nikogo. Poleciała wysoko w górę i zamknęła oczy. Przypomniała sobie jak to Kevin w dzieciństwie ją bujał. Dzielnie odpychał ją od ziemi tak, że wydawało jej się wtedy, że może dotknąć samych chmur.
Teraz było tak samo. Gdy zniżała się ku ziemi Poczuła jak zostaje nagle odepchnięta ponownie. Tym razem to Jonas ją odepchnął, ale już nie tak wysoko.
- Hej, hej, koleżanko! - krzyknął Hofmann a ona otworzyła nagle oczy i przez nieuwagę wyleciała z huśtawki na piasek. Na szczęście był to niska odległość i nie zabolało ją mocno. Natomiast wybuchnęła śmiechem, kiedy chłopak pochylił się zatroskany nad nią. Pamiętała jak Großkreutz patrzył na nią podobnym wzrokiem a potem oboje śmiali się do łez. Nie znali powodu, ale to była jedna z tych chwil, gdy czuła Elena czuła z nim dziwną, trwałą więź. Być może to była przyjaźń a może coś więcej. Jednak mogła ona zniknąć wraz z wypowiedzeniem dwóch słów "Kocham Cię".
- Kontaktujesz ze światem? - spytał Jonas. Zamyślona spojrzała na niego i lekko kiwnęła głową.
Pomógł jej wstać i powoli doszli do jego domu. Na szczęście mieszkał na trzecim piętrze, ale brunetce to było obojętne. Brunet ciągle o czymś mówił, ale gdy się zorientował że gada do siebie przestał. Wydawał się odrobinę zasmucony. Wpuścił ją do swojego mieszkania, posadził ją na sofie i sam na chwilę zniknął. Dziewczynie się wydawało, że czekała pół godziny ale było to o wiele krócej.
Wkrótce wrócił niosąc ze sobą koszyczek z napojami. Ku zaciekawieniu Eleny postawił go na stole i po kolei wyciągał rzeczy. Jak się okazało był to alkohol. Zaczynając od piwa kończąc po winie a nawet wódce.
- Bez alkoholu nie ma zabawy! - powiedział zgodnie z mottem Kevina. - Coś lekkiego na początek?
- Nie. - westchnęła. - Coś mocnego, bo muszę zapomnieć o czymś o czym nie chcę dzisiaj myśleć.
Chłopak posłusznie nalał jej trunek a ona od razu go wypiła do dna. Zamknęła na chwilę oczy chcąc poukładać wszystko w głowie. Następnie zaczęła swój wywód:
- Zawsze chciałam być szczęśliwą. Mieć rodzinę, przyjaciół, chłopaka. To drugie zostało spełnione, ale reszta nie. Niby mam przyjaciół, lecz kto tak naprawdę jest mi lojalny? W każdej chwili mogą mnie zostawić. A tego najważniejszego mogę w jednej chwili również stracić przez dwa głupie słowa. Wiesz jakie to frustrujące? Znacz kogoś całe życie, wiesz o nim wszystko a tu nagle dupa. Czasami w życiu spotykamy osobę, którą kochamy i nie możemy bez niej żyć. Ale, kurwa, jeden błąd, popieprzony błąd i jesteś sam. Naprawdę świat jest dziwny. - wzięła łyk alkoholu, który w międzyczasie dolał Hofmann. - A najgorsze, że nie mamy wpływu kto tą osobą będzie. Miłość nie wybiera? Bzdura. Miłość to względne uczucie. Mówimy o nim sami nie znając jego znaczenia. Może ja też nie wiem co to jest. Może się tylko zadurzyłam? Miłość nie zawsze jest związana z naszym "osobistym narkotykiem". Możemy kogoś potrzebować, ale nie kochamy go, chcemy wykorzystać. I pojawia się pytanie gdzie jest sprawiedliwość na świecie? Nie ma jej, rozumiesz? - zakończyła swoją wypowiedź szeptem. Zamknęła oczy i poczuła wewnętrzny spokój. Było jej lżej, gdy mogła z siebie to wyrzucić.
- Hej, napewno nie jest tak źle jak myślisz. - próbował pocieszyć ją chłopak. - Jakoś się spotkaliśmy a to już jakaś sprawiedliwość, co nie? - spytał Jonas wywołując uśmiech na twarzy dziewczyny.
- Może masz rację. - przytaknęła mu Elena. - Jednak muszę wrócić do domu, bo mam obowiązki, niestety. - westchnęła zrezygnowana wstając i kierując się ku wyjściu. Brunet podążył za nią.
- Zamówić ci taksówkę?
- Nie.
- I tak ci zamówię. - oznajmił wesoło i wrócił do salonu po telefon.
Nagle zadzwonił dzwonek do drzwi na który brunetka lekko podskoczyła ze strachu. Parsknęła śmiechem na własną reakcję.
- Otworzysz? - spytał ją spoglądając na nią przez ułamek sekundy. Kiwnęła twierdząco głową. - Nie mogę znaleźć telefonu.
Z uśmiechem na ustach podeszła do drzwi chcąc jak najmilej przywitać gościa. Perfekcyjna pani domu, pomyślała. Otworzyła drzwi i po chwili jej uśmiech zbladł. Każdego się spodziewała, ale nie jego.
- To znowu ty.

No to bawimy się w "Zgadnij kto to!"!
A tak na serio to przepraszam za rozdział z jedno-dniowym opóźnieniem. Postaram się dodawać na czas. Obiecuję!

Dacie radę 6 komentarzy?

PS KUBA WRACA DO PODSTAWOWEGO SKŁADU! RADUJMY SIĘ!