niedziela, 30 listopada 2014

Rozdział 7.

Przez cały trening uśmiech nie schodził z jej twarzy. Marco rozśmieszał ją w każdy sposób. A to podstawiał nogę Kevinowi lub specjalnie się obijał doprowadzając do szału trenerów. Großkreutz na początku się wywalał wywołując śmiech u kolegów, lecz potem zrobił Reusowi podobny kawał. Gdy biegali tyłem wyprzedził blondyna i kucnął opierając się rękoma o trawę. Chłopak runął tyłem o trawę robiąc fikołka. Wszyscy wybuchnęli śmiechem włącznie z Eleną i sztabem szkoleniowyn. Następnie Klopp przywołał do siebie wszystkich chłopaków i pogratulował Kevinowi.
- Dzięki, Kevin za sprowadzenie Marco na ziemię. - oświadczył a salwa śmiechu ponownie przeszła po zebranych. Nawet Reus się zaśmiał i uderzył Großkreutza w plecy. Brunet poleciał do przodu zaskoczony tym przyjacielskim gestem. Znowu wszyscy wybuchnęli śmiechem roniąc przy tym łzy.
- Dobra, koniec zabawy! - przekrzyknąl Klopp śmiejących się. Momentalnie zamilkli. - Ruszyć dupy i do roboty!
Pogoniwszy piłkarzy do biegania usiadł z zadowoleniem na ławce. Jest w swoim żywiole, przemknęło brunetce i również się uśmiechnęła.
Po treningu umówiła się z Kevinem, że poczeka na niego przy szatni. Każdy wchodzący piłkarz uśmiechał się w jej stronę. Niektórzy zagadywali ją jak Pierre, Mats, Marco i Jonas. Ten ostatni się przedstawił i chwilę z nią pogadał, ale zaraz jego kolega pociągnął go za sobą. Nie zwrócił na nią uwagi. Poczuła się dotknięta, ale zaraz przybył Reus przez którego zapomniała o tym wydarzeniu.
- Źle zaczęliśmy, maleńka. - westchnął opierając się o ścianę tuż obok niej. - Może pójdziemy na kawę i poznamy się od nowa? Bez żadnej przeszłości i relacji. - uśmiechnął się lekko. Odwzajemniła uśmiech. Nie musiała mówić, że się zgadza. Zrozumiał.
- Woody, idź się przebierz! - zarządził Hummels wyłaniając się z szatni. - Cuchniesz jak... ty. - zaśmiał się z własnego żartu.
- No biegnij, blondasku. Poczekam na ciebie. - pogoniła blondyna. Posłusznie podążył za brunetem. Na odchodne puścił jej perskie oko. Parsknęła śmiechem.
Oparła się plecami o ścianę przymykając oczy. Podczas ich pierwszego spotkania po latach był taki idealny. Potem zabawił się nią (a może ona nim?). Teraz chciał ją poznać. Jego charakter zmieniał się ze względu na sytuację.
- El? - głos Kevina wyrwał ją z zamyślenia. Otworzyła szybko oczy. - Idziemy? Możemy coś zjeść po drodze.
- Przed chwilą umówiłam się z Marco na kawę. - oznajmiła a błysk w jego oczach zniknął.
- Spoko.
- Przepraszam. - wyszeptała.
- Nie masz za co. - uśmiechnął się sztucznie. - W końcu wolny kraj, nie?
- No jasne. Słuchaj... - zaczęła, ale przerwał jej kobiecy głos.
Dziewczyna o blond włosach i zielonych oczach pojawiła się przed nim. Wygląda jak Barbie, pomyślała Elena. Kobieta była ubrana w różowy żakiet i miniówkę. Oczywiście również koloru różu były wysokie obcasy. Duża ilość makijażu dopełniała całość i odpychała brunetkę na co najmniej kilometr.
- Jutro pod gabinetem. Tak? - spojrzała na Kevina wcześniej lustrując wzrokiem pannę Wright.
Chłopak kiwnął szybko głową unikając pytającego wzroku przyjaciółki.
- Lisa, Kloppo cię wołał. - wtrącił się do rozmowy Marco. Elena była niemal pewna, że skłamał.
- Ach, tak. - westchnęła ciężko blondynka. - Tyle pracy na głowie.
- Taki zawód. - uciął zniecierpliwiony blondyn. Zwrócił się do brunetki. - Idziemy, mała?
- Pewnie. - zgodziła się dziewczyna machając na odchodne Kevinowi.
Idąc za blondynem w żaden sposób nie skomentowała tej sytuacji. Nie zamieniła z nim słowa aż do wejścia do samochodu. Do tego czasu Marco przyglądał jej się uważnie co ją zirytowało.
- Kto to był? - wypaliła gdy zapięła pasy. Chłopak zaśmiał się cicho.
- O to ci chodziło! - parsknął śmiechem, lecz widząc minę Eleny spoważniał. - Jest to nasza nowa pani psycholog, Lisa Andelberg.
- Aha.
- Zazdrosna?
- O ten plastik? Chyba mocno walnąłeś się w głowę, Reus.
- Nie sądzę, Wright.
- Jednakże radzę wizytę u lekarza.
- Dzięki za troskę, ale myślę że potrafię o siebie zadbać.
- Lub twoja partnerka. - uśmiechnęła się słodko dziewczyna, lecz sztucznie.
- Kochanie, masz stare info. Jestem singlem jak ty. - odparł z podobną miną Marco.
- A skąd blondasku to wiesz? Bo kolor twoich włosów na to nie wskazuje.
- Co masz do moich włosów? Gdybyś nie była singielką to byś ze mną nie flirtowała, bo byś miała faceta prawie tak zajebistego jak ja. - uśmiechnął się tak radośnie, że dołeczki pojawiły się w jego policzkach. - Jesteśmy na miejscu.
- W końcu! - ucieszyła się Elena. Była zadowolona, że wydobyła z niego tą cenną informację. Nie chciałaby się zadawać z chłopakiem, który jest zajęty. Pewnie dla Reusa zrobiłaby wyjątek. W końcu tyle go zna lat! Uśmiechnęła się sama do siebie.
- Ślicznotko, wysiadaj! - rozkazał Marco otwierając drzwi. Posłusznie wysiadła i podążyli do lokalu.
Gdy weszli blondyn zaprowadził ją do kąta kawiarni, aby żaden paparazzi ich nie zauważył. Brunetka wtedy zauważyła jak bardzo ceni sobie prywatność.
- Jak widać sława ma swoje plusy i minusy. - zauważyła bystrze.
- Uwierz, więcej minusów. - westchnął i otarł niewidzialny pot z czoła. Dziewczyna parsknęła śmiechem. - Tłum fanek, które oddałyby wszystko by cię dotknąć, zrobić z tobą zdjęcie, zdobyć autograf. To miłe, ale czasami przekraczają pewną granicę.
- Jaką?
- Raz widziałem jadąc autem jak inny samochód mnie śledzi. Wybierał te same drogi co ja. Nie mogłem wrócić do domu! Krążyłem z pół godziny obok mojego domu aż w końcu odjechał. Ale i tak to pikuś w porównaniu z paparazzi. Nigdzie nie wyjdziesz bez pojawienia się w jutrzejszym magazynie plotkarskim! Pewnie już wymyślają tytuł związany z moją nową miłością i innymi pierdołami.
- Twoja miłość nie będzie mieć łatwo. - uśmiechnęła się panna Wright.
- No nie ma łatwo. - zgodził się z dziewczyną opierając się wygodnie plecami o krzesło.
Elena uniosła brew, ale nie zdążyła nic powiedzieć, bo pojawiła się kelnerka. Złożyli zamówienie a raczej ona, bo Marco bardzo długo się zastanawiał nad kawą. Gdy w końcu się zdecydował i ona, i kelnerka były podirytowane. Przepraszającym wzrokiem obdarzył obie kobiety uśmiechając się lekko.
- Nie jesteś singlem! - oznajmiła oskarżycielsko gdy zostali sami.
- Jestem. Zdobywam ją powoli. - odparł zadwolony Reus. Elena popatrzyła na niegi spode łba.
- Ładnie to się tak ze mnie nabijać? - spytała a gdy kiwnął głową schowała twarz w dłonie. Po chwili podniosła głowę. - To kim jest twoja wybranka?
- Dowiesz się jak ją zdobędę. A robię to niestety lub stety, bardzo powoli - uśmiechnął się złośliwie, ale szybko skrzywił się. Brunetka kopnęła go w nogę. - Hej, hej, bo kontuzje złapię!
- Już się boję! - przewróciła oczami El.
- Taka osobowość jak ja to poważny ubytek w kadrze! - oburzył się Marco. Elena wybuchnęła śmiechem.
- Jesteś niemożliwy, Reus.
- Taka moja rola, Wright.

Jesteście niemożliwe jak Reus! Patrzę z rana 3 komentarze a potem... 6! Dzięki! Danke! Gracias!
Trzymamy kciuki za BVB!

PS Będzie mi miło jeśli nadal będzie tyle komentarzy (nawet jedno zdaniowe).

5 komentarzy:

  1. Haha ale on kręci! Boże ona ma taki mętlik w głowie! Flirciarz z niego <3 Ale kochany za to <3 pozdrawiai zapraszam do mnie ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Rozdział jest naprawdę świetny. Bardzo mi się podoba to opowiadanie. Czekam na next i pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Nie no po prostu bomba super super i jeszcze raz super czakam na next i pozdrawiam Asia :**** ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. Po prostu bomba z niecierpliwością czekam na następny ��

    OdpowiedzUsuń
  5. Mam nadzieję, że to ją tak pomału zdobywa!?:-) Co do rozdziału to genialny po prostu boski^,^

    OdpowiedzUsuń