niedziela, 5 października 2014

Prolog

wrzesień, 1996
Mała, puszysta siedmiolatka siedziała osamotniona na ławce. Nie miała przyjaciół. Tłumaczyła sobie, że to przez jej tuszę. Kto by chciał się zadawać z otyłym dzieckiem? Każde dziecko powinno być szczupłe i uśmiechnięte. A ona była całkowitym przeciwieństwem. Niektórzy byli grzeczni a inni rozrabiali na przerwach i lekcjach. Ona należała do tych pierwszych. Nie podpadała prawie wogóle rodzicom. Przez to zadawała sobie pytanie: dlaczego ja? Dlaczego ona musiała być najgrubsza i jedna z niższych w klasie? Dlaczego bóg obdarzył ją takim wyglądem?
Oglądała jak chłopcy z jej klasy grali z drugoklasistami w piłkę nożną. Poubierani byli w różne ubrania tak, że nie można było rozróżnić kto gra w czyjej drużynie. Jednak jeden chłopak się wyróżniał spośród pozostałych. Ubrany był cały na żółto a gdzieniegdzie można było znaleźć też czarny. Każdy w tym mieście kojarzył te barwy.
Po chwili dobiegł do nich blondyn z jej klasy. Był niski i chudy. Jego włosy w biegu unosiły się i opadały pozostawiając nieład na głowie.  Chłopak jednak wcale tym się nie przejął a dziewczynka stwierdziła, że też nieźle wygląda. Blondyn ustawił się na bramce, ale zanim ją wogóle dotknął zabrzmiał dzwonek.
Wszystkie dzieci pobiegły w kierunku drzwi i zaczęły się przez nie przeciskać. Były tylko dwie pary więc wejście do budynku szło mozolnie. Ale jej to nie przeszkadzało. Wolała być ostatnia niż się pchać i usłyszeć "Nie pchaj się tak, grubasie!". Jednak nie zawsze obchodziło się bez obelg.
- Elena! - krzyknęli do niej chłopcy a raczej rudy chłopak. - Powinnaś z nami grać w nogę, bo z taką szerokością to spokojnie zasłonisz bramkę. - zaśmiał się głupkowato a niektórzy mu zawtórowali.
Bądź silna, pomyślała, ale łzy cisnęły jej się do oczu. Nie przy nich. Nie mogła pokazać, że coś takiego ją rusza.
- Cicho bądź, Manu. - odezwał się brunet ubrany w klubowe barwy miasta. To on trzymał piłkę, więc nie bał się rozkazywać koledze. W końcu każdy znał zasadę, że ten kto ma piłkę ma władzę. - Chodźmy już lepiej. - oświadczył brunet. Spojrzał na blondyna, który przyglądał się wszystkiemu z boku. - Ty też, Marco.
- Kevin, nie rób się taki władczy. - burknął zakładając rękę na rękę. - Też mam piłkę a to niczym nie świadczy. - poinformował inteligentnie kolegę.
- Dobra, nie mądrz się. - poczochrał mu włosy. - Idź już.
- A ty?
- Zaraz pójdę również. - odparł zerkając na Elenę. Odezwał się do niej, gdy blondyn był dość daleko. - Widziałem cię na meczu.
- Ja ciebie też. - odpowiedziała lekko się rumieniąc.
- Nie wiedziałem, że spotkam fanke Borussi w moim wieku. - powiedział szczerze zdziwiony.
- Jestem od ciebie młodsza. - zauważyła inteligentnie dziewczynka.
- Drugi Marco, normalnie. - zaśmiał się chłopak. - Kurde, nie przedstawiłem się. Kevin Großkreutz.
- Elena Wright.
- Przepraszam cię za nich. - przeprosił nawiązując do minionej sytuacji.
- Przyzwyczaiłam się. - westchnęła cicho. Spojrzała na drzwi i zorientowała się, że są puste podobnie jak dwór. - Już lekcja! - krzyknęła i zaczęła biec a brunet za nią.

maj, 2005
Domknęła walizkę i usiadła na łóżku. Spojrzała przez okno na stadion w oddali. Jej drugi dom. Zresztą nie tylko jej. Kevina i innych ludzi również. Wyobraziła wychodzących szczęśliwych kibiców ze stadionu. Utrzymali się. Borussia została w Bundeslidze. I pomyśleć, że mogła zbankrutować. Jak Kevin musi być szczęśliwy.
Kevin. To imię chyba już na zawsze zagościło w jej sercu. Dzięki niemu się zmieniła. Psychicznie i fizycznie. Stała się pewną siebie, zabawną, upartą dziewczyną. Na dodatek z nienaganną figurą, według niektórych.
W przeciągu kilku lat zdążyła stwierdzić, że się w nim zakochała. On potrafił sprawić, że na jej twarzy pojawiał się uśmiech. Gdy się pokłócili mocno to przeżywała. Nie mogła spać po nocach, była rozproszona. Była jak szkło. Pękało i czekało aż ktoś je posprząta. Tyle, że on je składał tak, aby były całością. Była od niego uzależniona. Teraz kiedy grał w Rot Weiß Ahlen rzadziej się z nim widywała. Tęskniła za nim, ale nie jak za przyjacielem. Jak dziewczyna za swoim chłopakiem.
Tyle, że byli tylko przyjaciółmi. Myślała, że z biegem lat to się zmieni. Kevin wydorośleje i spojrzy na nią jak na kobietę. A on nadal tylko widział w niej małą, otyłą dziewczynkę kibicującą swojej ukochanej drużynie.
Z rozmyślań wyrwało ją zakrycie jej oczu. Wstrzymała na chwilę oddech, ale potem się uśmiechnęła.
- Kto to? - zapytał męski, dobrze znany jej głos.
- Ty!
- Czyli?
- Głupek, który przyszedł się pożegnać z przyjaciółką. - odparła a on odsłonił jej widok.
- Kurde, dobra jesteś. Normalnie drugi Reus. - zaśmiał się Kevin obracając ją w swoją stronę.
- Marco?
- No nie mów, że nie pamiętasz naszego Woody'ego.
- Sorry, ostatni widziałam go jak kończyłam podstawówkę. - zrobiła przerwę i kontynuowała. - Słyszałeś? - spytała go uśmiechając się szeroko. Kiwnął głową odwzajemniając gest. Rozumieli się tak dobrze jakby czytali sobie w myślach. Oczywiście chodziło im o utrzymanie się miejscowej drużyny w Bundeslidze.
Dziewczyna nagle zaczęła śpiewać na całe gardło "Ole' jetzt kommt der BVB*" a chłopak jej zawtórował. Śmiali się i śpiewali patrząc na zbliżający się wieczór w Dortmundzie. Im bliżej było nocy tym mniej godzin zostawało jej do odjazdu. W nowe życie, nową kulturę, nowe rejony.
- Będzie mi tego brakować. - oznajmiła smutno na niego spoglądając. Stał chwilę zdezorientowany, ale szybko ją przytulił do siebie.
- Mi ciebie też, El. - wyszeptał jej do ucha.
Odsunęła się od niego i spojrzała w jego oczy. Były smutne, pełne bólu. Podobnie jak jej. Przybliżyła się do niego chcąc go pocałować, ale nic nie zrobiła. Zamiast tego przytuliła się do jego klatki. Nie chciała niszczyć tego co jest pomiędzy nimi. Zbyt długo się przyjaźnili, aby ona miała to zepsuć w parę sekund.
- Po co tam jedziesz? - spytał ją głaszcząc ją po plecach.
- Mój tata tam znalazł lepszą pracę. W sumie to... lepsza dla mnie przyszłość.
- Czemu nie zostaniesz tym kim ja? Czemu jedziesz do tego cholernego Madrytu zostawiając mnie? - zadał pytania z goryczą. Dziewczynie oczy zaszły łzami.
- To nie moja decyzja, Kevin. Ale cokolwiek będzie obiecaj mi tylko jedno.
- Co tylko chcesz, maleńka.
- Nie zapomnij o mnie. Nie zapomnij o swojej El. - wyszeptała. Przytulił ją mocniej.
- Nigdy nie zapomnę. - obiecał.

* "Ole' nadchodzi BVB!" śpiewana po zdobyciu gola przez BVB


Witam drogich czytelników!
Mam nadzieję, że zostaniecie ze mną do końca opowiadania i będziecie chętnie komentować moje wypociny.

NEXT = 3 KOMENTARZE

3 komentarze:

  1. Ojezu dziewczyno!
    Wspaniałe!!!
    Nigdy nie patrzyłam w ten sposób na Kevina.
    Masz już swoją wierną czytelniczkę,jeju żadko kiedy tak podobają mi się czyjeś blogi <3
    Informuj mnie o następnych rozdziałach ♡

    OdpowiedzUsuń
  2. Zakochałam się <3
    Kevin...kurde cudowny :3
    Oczywiście masz mnie jako czytelnika :D
    Z niecierpliwością czekam na pierwszy rozdział <3
    Buziaki :****

    OdpowiedzUsuń
  3. Uuu ciekawie się zapowiada hmmm no to Kevin tylko szkoda, że się wyjeżdża :)
    I piosenka jak pasuje do prologu :)
    Pozdrawiam i czekam na next :)

    OdpowiedzUsuń