poniedziałek, 26 stycznia 2015

Rozdział 15.

Z frustracji opadła na krzesełko. Spojrzała na telebim widząc tą sytuację ponownie. Z westchnieniem popatrzyła na czas i wynik. Czterdziesta minuta a stan bezbramkowy. Po raz drugi zmarnowana setka Reusa. I nie ważne było jak piękne dostał podanie od Kevina. Ważny był wynik.
Gdy sędzia zagwizdał koniec pierwszej połowy odwróciła niechętnie głowę w prawo. Nie mogła już dłużej udawać, że jest skupiona na meczu. Musiała teraz z nią rozmawiać. Wzdrygnęła się lekko wykrzywiając twarz w sztucznym uśmiechu.
- Świetny mecz, prawda? - Elena spytała ją z przesadną uprzejmością. - Dwie zmarnowane setki Reusa.
- Marco. - poprawiła brunetkę blondynka. - Jaka setka? To prędkość z jaką biegł?
- Nie. Setka to stuprocentowa sytuacja. - wyjaśniła spokojnie śmiejąc się w duchu z jej niewiedzy.
- Ah! Już rozumiem. - ucieszyła się jej towarzyszka. - Mam nadzieję, że jednak coś strzeli w końcu niedługo mija nasza dwumiesięcznica!
- A co ma jedno do drugiego?
- No, przecież jest moim chłopakiem. - dobitnie zaznaczyła blondynka. - A jako mój chłopak powinien dla mnie strzelać gole i je mi dedykować!
Ja pierdolę, pomyślała Elena kończąc rozmowę słowami:
- Jak tak chcesz, Caro. Idę się przejść.
Zostawiła dziewczynę Marco schodząc do baru po piwo. Nie czekała długo. Po dziesięciu minutach wracała do blondynki myśląc o tym jak bardzo jej nie lubi.
Nie było to spowodowane jej związkiem z Reusem a raczej jej inteligencją. A dokładniej mówiąc jej brakiem. Zachowywała się jak typowa blondynka choć wiedziała, że nie wszystkie są takie. Ponadto irytował ją fakt, że piłkarz tak się poniża będąc z nią. Jednak musiał patrzył na jej urodę, która była przeciętna według Eleny.
Usiadła obok Caroline biorąc łyk alkoholu i z nudów zaczęła obracać w dłoni kubek. Zauważyła na niej podobiznę Erika Durma. Uśmiechnęła się lekko na ten zbieg okoliczności. W końcu byli sąsiadami. Tylko sąsiadami, pomyślała smutno brunetka. Chciała, aby w jego oczacj była osobą godną zaufania a nie obcą dziewczyną
Od tamtego dnia Erik odsunął się od niej. Znowu był chłodny. Stał się tym samym dupkiem za jakiego go miała na początku. Owszem, nie ignorował jej, ale też nie rwał się do rozmowy. Na początku próbowała to naprawić, lecz widząc opór chłopaka, dała sobie spokój. Miała co robić niż tylko naprawianie relacji z blondynem.
Rozpoczęła się druga połowa i Elena mogła się skupić na meczu a nie na ex-obecnej dziewczynie Reusa. Wraz z gwizdkiem sędziego nie zmieniła się gra Borussii. Nadal Marco pudłował co doprowadzało do szaleństwa dziewczynę. Wiedziała, że to było do niego nie podobne i coś musiało go dekoncentrować. Spojrzała na prawo i próbowała skojarzyć ze sobą te dwa fakty. Caro zajmuje mu myśli? Nie była do tej opcji przekonana, więc ją porzuciła. Z resztą, jak jej przemknęło przez głowę panny Wright, nie była ona od zamartwiania się nad losem piłkarza.
Zbawienie przyszło pod koniec meczu. Dzięki świetnemu podaniu Matsa Hummelsa do Kevina, chłopak znalazł się w idealnej sytuacji strzeleckiej, którą zmarnował. Jednak nieopodal niego Aubameyang dobił futbolówkę, która wpadła pod jego nogi. Z głośników wybrzmiała przyśpiewka znana każdemu kibicowi BVB i po chwili cały stadion skakał z radości śpiewając "Ole' jeztz kommt der BVB!". I również Elena pisnęła z radości wypuszczając z rąk pusty kubek, który spadł na głowę Caroline. Nie zamierzała przepraszać, bo uznała to za karę za nieoglądanie meczu przez blondynkę.
Przyjemne ciepło przeszło przez jej ciało, gdy widziała skaczących z radości Kevina i Pierra-Emericka. Tylko Marco i Roman Weidenfeller nie podbiegli do pozostałych. Drugi z oczywistych względów, ale również wyraził swoją radość zaciskając rękę w pięść i unosząc ją z triumfem do góry. Za to pierwszy jak gdyby nie padł gol ustawił się na swojej pozycji. Zirytowała się na chłopaka i przyrzekła sobie, że mu to wypomni i wyjaśni.
Jednak po meczu bardzo trudno było jej się dostać do szatni. Z pomocą przyszła jej Cathy Fischer, dziewczyna Hummelsa, która znała tutejszych ochroniarzy i bez trudu zaprowadziła ją przed szatnię. Tam obie czekały na chłopaków wychodzących z szatni. Tylko Caroline z nimi nie było, ale Elena nie paliła się, aby o tym wspominać.
Po pięciu minutach czekania pierwszy wyszedł Mats witając się z dziewczynami i zbierając gratulacje za mecz. Chwilę później brunetka została sama.
Nie musiała czekać długo, bo po pewnym czasie wyszedł ten, co pudłował. Marco Reus. Nie zwrócił na nią uwagi, więc zatrzymała go łapiąc za ramię. Widząc ją chciał się wyrwać, ale zjechała ręką niżej łapiąc go za przegub nadgarstka.
- Pogadajmy. - zaczęła Elena.
- O czym?
- O tym jak chamsko się zachowałeś w stosunku do drużyny. - puściła go krzyżując ręce na piersi.
- Bo pudłowałem? Bo nie potrafiłem trafić do bramki? - spytał kpiąco przeczesując palcami oklapłe włosy. - Każdemu to się zdarza.
- Dobrze wiesz, że nie o to chodzi.
- A o co?
- Nie cieszyłeś się z gola tylko sobie poszedłeś. - rzuciła czując jak się denerwuje z powodu jego zachowania.
- Bolała mnie noga. - wyjaśnił spokojnie.
- Nie wyglądało na to. - odparła wiedząc, że kłamie.
- Widocznie dobrze umiem maskować ból. - wycedził marszcząc brwi.
Chciała mu odpowiedzieć, ale w tej samej chwili wyłonił się z szatni jej gwiazda dzisiejszego wieczoru.
Od razu do niego podbiegła zawieszając mu ręce na szyi i całując prosto w usta. Odwzajemnił gest obejmując ją w talii. W jakiś sposób chciała mu podziękować za to co zrobił na boisku. Była z niego dumna.
Odsunęła się nieznacznie od niego uśmiechając się. Pochylił się nad jej uchem i wyszeptał:
- Widzę, że ubrałaś mój prezent.
Zaśmiała się tak cicho, że tylko on mógł go usłyszeć. Tak, miał rację. Założyła koszulkę Borussii z nazwiskiem "Großkreutz" i z dziewiętnastką na plecach. Co prawda miała drugą, Reusa, w szafie, ale nie wspominała o tym. Po co? Chłopak ewidentnie jej unikał. A ona w końcu była szczęśliwa.
Odsunęła się od Großkreutza i odwróciła się przodem do blondyna, który tylko się im przyglądał. Spojrzała na niego lekko wyzywająco. Uniósł zdziwiony brew i przeniósł wzrok na obiekt za nimi. Równocześnie się odwrócili. W ich stronę zmierzała Caroline.
Elena przewróciła oczami i łapiąc chłopaka za rękę udała się w kierunku wyjścia. Miała na dzisiaj dosyć Marco i Caro. Chciała pobyć z Kevinem. U niego bądź u niej.
Chociaż byli parą od dwóch miesięcy żadne nie zrobiło ruchu w stronę, aby razem zamieszkać. Odpowiadało im tak jak jest. Mieli trochę prywatności i spokoju od siebie. Pomimo miłości do Kevina, Elena nie wyobrażała sobie całego dnia spędzonego w jednym domu z chłopakiem skoro mieli siebie dość po paru godzinach. Zwykle wtedy się kłócili. Były to jednak przyjazne sprzeczki i zwykle kończyły się wylądowaniem w łóżku.
Nie przeszkadzały jej te rozmowy przeistaczające się w niewinny seks, ale nie chciała tego tak często. Chciała wszystko powoli, napawać się każdą pieszczotą, dotykiem. Pragnęła jak najdłużej zachować w pamięci te wspólne chwile z Kevinem.
Chłopakiem, który w końcu odwzajemnił jej miłość.

Jestem zadowolona z rozdziału.
Á propo - jeśli ktoś ma Wattpada to jestem tam pod tym samym nickiem, więc zapraszam. Odwdzięczam się za obserwację.

4 komentarze:

  1. Rozdział jest świetny! Ciekawe czy Marco będzie dalej z Caro. Czekam na next'a. Nominuję też ten blog do Liebster Award! Więcej informacji u mnie:
    http://milkasss.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  2. Bardzo fajny rozdział ;) Już nie mogę się doczekać następnego rozdziału hehe :*
    Zapraszam do mnie:
    droga-do-milowci.blogspot.com
    Dopiero zaczynam. ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Hmmmm..... Wolałabym żeby Elena byla z Marco :-( Mam nadzieje ze jeszcze będą razem

    OdpowiedzUsuń
  4. Obiecałam, że skomentuję, także melduję się na posterunku! :)
    Nie dziwię się, iż Elena nie przepada za Caroline. Mnie też drażniłoby coś podobnego. Na szczęście nie mam styczności codziennie z dziewczynami takiego pokroju. ;) Doszłam do wniosku, że chyba lepiej byłoby, jeśli nasza bohaterka byłaby z Kevinem. O Durmie nie mam ochoty nawet sobie wspominać. -,- Teraz będę cię na GG męczyć o nowe rozdziały! :D

    OdpowiedzUsuń